28.10.2020

Od Elizabeth CD Anzaia

Stałam lekko wmurowana w objęciach mężczyzny, zaskoczona wszystkim, co się wydarzyło w przeciągu ostatnich kilku sekund... Oraz tym, że Anzai zdawał się nie zauważać, że po przemianie byłam naga, stałam więc tam teraz, jak mnie pan bóg stworzył i zastanawiałam, co powinnam zrobić. W gardle mojego wilka wzbierał warkot.
Nie teraz. Nie znowu tego samego dnia.
Byłam wdzięczna, że posłuchał i już po chwili ucichł zupełnie. Może uznał, że ten jeden raz nie chce mu się ratować mojego nędznego tyłka z opresji, a do akcji wkroczy dopiero, jak uzna, że jest już bardzo tragicznie. Jeszcze nie wiedziałam, czy się z tego powodu cieszyłam.
- Jest dobrze - wydusiłam w końcu z siebie, rzucając niepewne spojrzenie ponad ramieniem mężczyzny na moje psy. - Czuję się dobrze.
Po chwili puścił mnie w końcu, odsunął mnie od siebie na odległość ramienia, spojrzał w oczy... W jego oczach dostrzegłam doskonale widoczne zmartwienie. O mnie? O to, co się tu wydarzyło? Na pewno nie pierwszy raz się zdarzyło, że w jego obecności wilk przejął władzę nad człowiekiem i jakiś wilkołak przemienił się niekontrolowanie na jego oczach. Chyba, że jednak nie...
- Powinnam już iść - mruknęłam, cofając się spoza zasięgu mężczyzny, spuszczając wzrok na swoje buty. Kosmyk włosów poleciał mi na oczy, ale nie przejęłam się tym jakoś szczególnie. Założywszy ramiona piersi cmoknęłam na psy, które natychmiast znalazły się u mojego boku. Widziałam, że Link rzuca Anzaiowi krzywe spojrzenia. Miałam tylko nadzieję, że nie postanowi niczego teraz jeszcze odwalić. - Przepraszam, że przeze mnie... Wyszły te wszystkie kłopoty. Już nie będę cię nachodzić - uśmiechnęłam się smutno, chcąc wyminąć mężczyznę i ruszyć w kierunku wyjścia.

Anzai?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics