24.08.2020

Od Kangsoo CD Liama

– Ja... – zamilkł nagle.
Już nie widział sensu w próbowaniu odsunięcia Liama od tego całego problemu. Przyjaciel wyraźnie zakomunikował, że pomoże nieważne, jak skomplikowane to będzie. I choć z początku Kangsoo był niepewny, teraz w głębi duszy dziękował mu za wszystko. Liam był pierwszą osobą, która dowiedziała się o jego prawdziwej tożsamości i zwyczajnie to zaakceptowała, mało tego, postanowił mu pomóc w trudnej chwili. Gdyby Sungkoon taki był... Może nigdy nie poznałbym Liama...
– Dziękuję... za twoje wsparcie – wymruczał cicho pod nosem.
Przez moment myślał, że przyjaciel tego nie usłyszy, ale zapomniał o jego wyostrzonych zmysłach. Mężczyzna uniósł nieco brwi, po czym jego usta wykrzywiły się w ciepłym uśmiechu.
– Od tego są przyjaciele! – zawołał wesoło.
Klepnął go w plecy, próbując poprawić atmosferę. I całkiem nieźle mu wyszło, ponieważ na twarzy Kangsoo również pojawił się uśmiech, choć nie był on tak szeroki. Na większy nie było go w tym momencie stać, aczkolwiek przynajmniej był szczery.
Chwilę przesiedzieli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Kangsoo nadal skupiony był na problemie z pierścieniem, rozważając najważniejszą kwestię: opracowanie planu. Jak już połączyli siły to teraz musieli wymyślić jakąś dobrą taktykę, a przede wszystkim sprawić, by Liam dowiedział się czegokolwiek o nowym właścicielu. Koreańczyk miał wręcz ogromną chęć podania chociażby nazwiska, to już byłby jakiś trop, ale nie mógł. Co więc miał zrobić? Może wypaliłoby gdyby Liam go śledził? Nie, jak pan go wezwie to się teleportuje i nici ze szpiegowania. Ach, czemu to jest takie trudne?!
Z zamyślenia wyrwał go nagły ruch, który dostrzegł kątem oka. Odwrócił głowę, spojrzał na Liama, który w tym momencie się przeciągał, głośno ziewając. Oparłszy się z powrotem o oparcie kanapy, mężczyzna popatrzył na Koreańczyka.
– Już późno, obydwoje jesteśmy zmęczeni, więc może zostawimy obmyślanie planu na jutro? – zaproponował. – Akurat mamy pracę w schronisku, a świeże powietrze może jakoś nam pomóc w burzy mózgów. – Posłał mu uśmiech.
Kangsoo chwilę zastanawiał się nad jego słowami, aż w końcu uznał, że to najlepsze, co mogą na najbliższy czas zrobić. Tego wieczoru trochę się wydarzyło, więc myślenie nie szło im za dobrze, a jak się z tym prześpią i jutro trochę popracują z psami to może coś im przyjdzie do głowy. Tak, to był plan.
– Okej – odparł po chwili. – Jakby mnie nie było to znaczy, że mnie wezwał – dodał z pewnym skwaszeniem na twarzy.
Liam przytaknął.



Miał tyle szczęścia, ponieważ rano nie musiał iść do swego pana. I dobrze, bo po powiedzeniu o wszystkim Liamowi uspokoił się na tyle, że mógł się całkiem nieźle wyspać i miał lepszy humor niż dnia poprzedniego.
Szybkim, ale nie za bardzo, krokiem ruszył w kierunku schroniska. Liam wczoraj proponował mu – jak zazwyczaj zresztą – że po niego przyjedzie, ale odmówił; dzisiaj koniecznie musiał się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza, też trochę pobiegać, by zadbać nieco o formę. Tak więc ponad pół godziny zajęło mu dotarcie na miejsce, aczkolwiek nie żałował tego w ogóle. W końcu ruch to zdrowie.
Wyszedł znacznie wcześniej, na tyle, że w schronisku był przed przyjacielem. Nie czekając na niego wziął potrzebne rzeczy i zabrał się za sprzątanie klatek. Długo jednak nie pobył sam, ponieważ kilka minut później dołączył do niego Liam.
– O, już jesteś! – zawołał mężczyzna, dostrzegając Kangsoo.
Na te słowa Koreańczyk odwrócił się i popatrzył na niego.
– Nom – odparł spokojnie, prostując się.
Obydwoje zabrali się do pracy. Z racji, że przez pewien czas kręciła się przy nich właścicielka schroniska, zagadując wolontariuszy, za bardzo nie mogli rozmawiać o planie odzyskania pierścienia. Później jakoś zbyt mocno skupili się na sprzątaniu, więc dopiero wyprowadzając pierwsze dwa psy postanowili wreszcie poruszyć ten temat.
– Wpadłeś na jakiś pomysł co do odzyskania pierścienia? – spytał Liam, przekładając smycz z jednej ręki do drugiej.
Kangsoo pokręcił delikatnie głową.
– Jak szedłem do schroniska to przez pewien czas o tym myślałem, ale nie przyszło mi do głowy nic konkretnego – odpowiedział.
– Hm... – Liam popadł na moment w zamyślenie. – A wcześniej jak sobie radziłeś?
– Cóż, po prostu byłem posłuszny i czekałem, aż nadarzy się okazja do zabrania pierścienia. Po pewnym czasie zaczyna uwierać w palec, więc trzeba go na trochę zdjąć. Też większość poprzednich właścicieli z przyzwyczajenia zdejmowała go, gdy szła się myć. – Zwilżył językiem usta. – Jednemu pies odgryzł palec, akurat ten z pierścieniem.
Słysząc ostatnie zdanie, Liam otworzył szeroko oczy. Trudno było określić, co go zdziwiło bardziej: sytuacja czy spokój, z jakim to Kangsoo o niej opowiedział (pewnie oba). Nastała cisza, Koreańczyk od razu ją zauważył. Podniósł nieco głowę, spojrzał na przyjaciela. Widząc jego minę speszył się, spuszczając wzrok, po chwili jednak powrócił nim na mężczyznę.
– Żeby nie było, ja też to przeżywałem – rzekł pospiesznie. – W pewnym momencie się popłakałem, ponieważ działałem pod presją i nie miałem czasu, więc złapałem palec i z nim zaciśniętym w ręce uciekłem.
Podniósł na wysokość brzucha dłoń, popatrzył na nią, gdy wtem przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
– To była tragedia – westchnął.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics