To było chore.
A radzić sobie z tym problemem samemu? Nie ma nawet, kurwa, mowy. Może wcześniej, kiedyś, był sam. Musiał sobie sam z tym radzić. Ale teraz nie. Już nie.
- Może i dałbyś sobie radę sam - zacząłem powoli, pochylając się w stronę mężczyzny, żeby złapać z nim kontakt wzrokowy i nadać mojej wypowiedzi siłę. Pokazać, że w tej chwili nie żartuję. - Ale po co? Po co masz się męczyć, zajmować sobie czas, kiedy masz kogoś, kto może ci pomóc, skrócić czas, w jakim będziesz sobie radził z tym problemem? Bo to jest problem, nie ma co ukrywać. I to cholernie duży.
Kangsoo nie odpowiedział, jedynie patrzył na mnie, nerwowym ruchem obracając na palcu pierścień, który w najmniejszym stopniu nie przypominał tego, który sprawiał, że osoba nosząca go zyskiwała władzę nad siedzącym przede mną mężczyzną. Nie rozumiałem, jak mogłem początkowo dać się oszukać. Dlaczego od razu nie zauważyłem, że coś jest nie tak. Bo powinienem był. Zainteresować się. Od jak dawna nie miał pierścienia? Jak długo nie zauważałem tego faktu? Jak długo Kangsoo musiał sobie radzić z tym wszystkim sam?
Prawdę mówiąc, bałem się poznać odpowiedzi.
- Nie musisz radzić sobie z tym sam, bo masz mnie - powiedziałem cicho, spokojnym tonem. Nie chodziło mi o to, żeby wzbudzić w przyjacielu wyrzuty sumienia, że mi nie powiedział wcześniej. Chciałem tylko, by wiedział, że już nie jest w tym sam. Że jestem tu, gotowy w każdej chwili rzucić wszystko, by wyciągnąć go z bagna, w które jakimś cudem wpadł. Bo, cóż, nie miałem wątpliwości, że nawet jeśli teraz jeszcze się na to nie zapowiada, w końcu ostatecznie okaże się ta cała sytuacja jednym, wielkim bagnem, kupą gówna, w którą już zdecydowałem się wejść za przyjacielem, a z której potem obydwoje będziemy musieli się wydostać. Miałem tylko nadzieję, że po tym odór tej sprawy nie będzie się za nami za długo ciągnął.
Kangsoo?
Znowu meh, plasiam, mordko, ale coś mi nie idzie pisanie ostatnio ;-;
Brak komentarzy
Prześlij komentarz