Trwa przerwa techniczna.
Dołączenie do Viden oraz pisanie opowiadań jest jak najbardziej możliwe.
Data zakończenia przerwy technicznej jest nieznana.
Trwa przerwa techniczna.
Dołączenie do Viden oraz pisanie opowiadań jest jak najbardziej możliwe.
Data zakończenia przerwy technicznej jest nieznana.
— Co, kurwa? — wydusiła jasnowłosa.
Brunet cicho westchnął uważnie przyglądając się ludziom mafii, którzy nie wyglądali na żartownisiów i to, co mówili, było prawdą.
— Lepiej wejdźmy do środka. — rzekł brunet, czując, jak Ana podpiera się o jego bok. — Ona tak długo nie ustoi, a na pewno ma wam do przekazania jakieś rozkazy. — dodał po chwili i dopiero po tych słowach, dzieci mafii ruszyły do wnętrza domu.
Cała piątka skierowała się do salonu, z czego trójka mężczyzn zajęła miejsce na kanapie, a przyjaciele zasiedli na wygodnych fotelach. Gdy Mike widział nadal oszołomioną Ane, postanowił przynieść jej szklankę wody, której nawet nie odkładał na stolik, a od razu została zabrała z dłoni bruneta. Kobieta upiła kilka łyków i nerwowo westchnęła.
— Tak więc co mamy robić? — spytał jeden z mężczyzn, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi, tak więc Michael postanowił obudzić z sobie cechy przywódcze i wspomóc przyjaciółkę.
— Na pewno nie macie się zbliżać do miejsca, w którym został porwany Joey. — powiedział przyglądając się mężczyzną — Lepiej, żebyście się tam nie kręcili - raz, że może zgarnąć was policja, dwa, że zatrzecie ślady. — dodał wyjaśniając.
— A kim Ty jesteś, żeby nam mówić, co mamy robić? — burknął wcześniej pytający — Jakiś obrońca sądowy czy pies tropiący? — zaśmiał się wraz z dwójką mężczyzn.
— Nie, ale kimś, kto w mgnieniu oka jest w stanie wysłać Cię do czeluści piekieł, gdzie cierpiałbyś do końca istnienia wszechświata. — odpowiedział na tyle spokojnie, że gdyby Siwa miała sierść, ta najeżyłaby się od samego tonu głosu bruneta. — Tak więc raz jeszcze mówię, żebyście się tam nie zbliżali. — dodał nadal trzymając kontakt wzrokowy z mężczyznami — A teraz możecie wyjść i po prostu nie rzucajcie się w oczy. Gdy Ana będzie miała do was sprawę, na pewno się do was zgłosi. — wyjaśnił, wstał z fotela i odprowadził "gości" do wyjścia.
— Co za kretyni.. — mruknął pod nosem, gdy tylko główne drzwi zamknęły się za ich plecami.
Mężczyzna wrócił do salonu, usiadł na kanapie i oparł ręce o oparcie mebla, kierując wzrok na kobietę, która nadal trzymała w dłoni szklankę z wodą. Nadal wyglądała na oszołomioną.
— Ale dlaczego akurat ja? — mruknęła wbijając wzrok w stolik po środku.
— Najwidoczniej Joey Tobie ufa i wierzy w to, że sobie poradzisz z tymi melepetami. — rzekł brunet — Sama widzisz, że wydawanie im rozkazów nie należy do trudnych czynności. Powiesz im, że mają kręcić się za własnym ogonem, a to uczynią. — dodał, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
— Niby tak, ale...
— Ana.. — przerwał, wstał z kanapy i spokojniej podszedł do kobiety, chwycił ją za dłonie i delikatnie pomógł jej wstać, żeby móc objąć ją w pasie. — Przechodziliśmy przez większe piekło, w sumie to zawsze wychodzimy cało z każdej akcji i tym razem damy radę. — chwycił delikatnie za jej podbródek, by nawiązać z nią kontakt wzrokowy — Pomogę Ci, Ana. Zawsze możesz na mnie liczyć. — wyszeptał czule i delikatnie uniósł kącik ust, po czy lekko pocałował kobietę w czoło.
— Dziękuję. — szepnęła tuląc się do torsu bruneta.
W takim uścisku trwali dosyć długo, lecz najwidoczniej im to nie przeszkadzało. Mężczyzna delikatnie gładził jej plecy, a druga ręką mierzwił jej włosy, przy okazji delektując się jej zapachem. Gdy jednak nadszedł ten czas, para przyjaciół "odkleiła" się od siebie, by znów spojrzeć sobie w oczy.
— Jak się czujesz? — spytał ciemnowłosy — Gotowa na zabawę w detektywa? — dopytał spokojnie.
- To nie jest żart, poświęcę się - powiedziałam, stukając paznokciami w ucho porcelanowego kubka. Sama byłam po części zszokowana, że to powiedziałam, ale z drugiej strony byłam ciekawa reakcji dziewczyny, przez co na mojej twarzy widniał znikomy - ale jednak zauważalny - uśmiech.
- Dobrze. Jesteśmy w kontakcie. - powiedziała, udając obojętną. W jej oczach jednak było widać zawahanie. Nie dziwiłam się, w końcu jeszcze dziś chciałam ją zabić.
***
Kiedy byłam już praktycznie gotowa, napisałam wiadomość do Kiery z adresem, mając nadzieję, że nie pojawi się za dwie minuty. Nie byłam jakoś szczególnie wystrojona, potrafiłam ubrać się bardziej wyjściowo, jednak dziś nie widziałam takiej potrzeby. Założyłam czarne, przylegające do ciała dżinsy, czerwone body i zwykłe, białe trampki. Po otrzymaniu wiadomości zwrotnej od dziewczyny, rozpuściłam włosy i pomalowałam usta czerwoną szminką. Chwyciłam torbę, pożegnałam się z psem i powoli udałam do wyjścia. Miała być za dwie minuty, więc nie musiałam się spieszyć. Byłam ciekawa, jak przyjdzie ubrana - w końcu nie powiedziałam, gdzie mam zamiar ją zabrać. Zza klatkowych okien widziałam, jak słońce powoli zachodzi, tym samym opuszczając budynek. Od razu w oczy rzuciła mi się długowłosa, oparta o pień drzewa. Nie sądziłam, że odstawi się jak na konferencję prasową. Zmierzyła mnie wzrokiem i wzdychając, podeszła bliżej.
- Gdzie idziemy? - spytała, a ja zaśmiałam się. Naprawdę intrygował mnie fakt, że nie zdążyła domyśleć się tak prostej rzeczy.
- Do klubu. - odpowiedziałam po chwili namysłu. - strój masz jak widzę adekwatny do okazji. - jeszcze raz parsknęłam śmiechem.
- Nie czuję potrzeby się stroić. - rzuciła, a ja już odpuściłam sobie dalsze drwienie z dziewczyny, zobaczymy, czy jest tak pewna siebie podczas picia. Machnęłam ręką, na znak, aby poszła ze mną. Szłyśmy w ciszy, którą chyba obie nie do końca wiedziałyśmy jak przełamać. W końcu dotarłyśmy na miejsce. Na szczęście zdążyłyśmy przed największymi kolejkami, więc praktycznie od razu znalazłyśmy się przy wejściu. Moją twarz ochroniarz poznał praktycznie od razu, więc bez większego pokazywania dokumentów wpuścił mnie do środka - niby nie ma czym się chwalić, ale pojawiałam się tam często, tak samo często brali ode mnie dokumenty, więc chyba nie dziwne, że jestem z nimi na 'ty'. Kierę jednak zatrzymał i zażądał ukazania dokumentu potwierdzającego pełnoletniość. Jakby nie patrzeć, nie byłam pewna, czy dziewczyna ma skończone osiemnaście lat, czy kończy je dopiero za, na przykład, miesiąc, więc postanowiłam zainterweniować.
- Jest ze mną. - rzuciłam na tyle głośno, aby było mnie słychać przez dudniącą ze środka muzykę. Ochroniarz tylko zeskanował ją wzrokiem i skinął niechętnie głową, na znak, że może wejść. Wypuściłam powietrze z klatki piersiowej, zadowolona, że obyło się bez większych ceregieli. Weszłyśmy do pomieszczenia, w którym już na wejście było czuć mocny zapach alkoholu. Oczywiście, mimo dość wczesnej godziny znalazły się pijaczyny, które ledwo trzymały się na nogach i prawie taranowały każdego na swojej drodze. Widziałam, że moja towarzyszka nie odnajduje się w takich miejscach, więc złapałam ją za nadgarstek, żeby w jednym kawałku dotarła mi do baru. Drugą ręką złapałam torebkę w miejscu suwaka, aby przypadkiem coś mi nie "wypadło". Kiera chyba to zauważyła, bo chwilę później zrobiła to samo. Niby nikt nic mi tu nigdy nie ukradł, ale różni ludzie się kręcą. Po chwili znalazłyśmy się w miejscu, w którym można w miarę spokojnie usiąść. Młody mężczyzna podszedł do nas, o dziwo z uśmiechem i standardowym dla niego pytaniem.
- Co podać pięknym paniom? - rzucił.
Podrywacz.
Spojrzałam na Kierę, jednak nie byłam w stanie wyczytać z jej twarzy jednoznacznej odpowiedzi.
- Pijesz?
- W sumie to nie wiem, mogłabym ale jed...
- To samo co zawsze, tylko dwa razy. - przerwałam jej, zanim jeszcze zaczęła swój monolog egzystencjalny. Odwzajemniłam uśmiech barmana, a ten szybko przygotował kolorowe drinki. Podziękowałam mu, a ten odszedł do innych klientów. Szkoda, że do mężczyzn nie podchodził taki uśmiechnięty. Chwyciłam szklankę i zaczęłam siorbać napój ze słomki, przyglądając się Kierze. Jak na osiemnaście lat, obchodziła się z tym alkoholem naprawdę ostrożnie. Mimo wszystko, opróżniła naczynie dosyć szybko, a ja nie miałam zamiaru pozostać jej dłużna. Powoli zaczęła rozkręcać się jakakolwiek rozmowa, zaczęłyśmy domawiać sobie alkoholu i coraz lepiej bawić. Nie miała ona absolutnie mocnej głowy, ale widziałam, że jeszcze daje radę, więc zaciągnęłam ją na parkiet. Nie chwiałyśmy się jeszcze za bardzo, więc postanowiłam skorzystać z okazji. Początkowo moja towarzyszka nie była do tego za bardzo przekonana, ale w końcu jakoś udało mi się ją rozruszać. Bawiłyśmy się razem naprawdę dobrze, chyba pierwszy raz w życiu. Żadną nowością nie było to, że podeszło do nas dwóch mężczyzn - raczej niedużo starszych od nas. Skończyło się to tak, że wylądowaliśmy na dwóch różnych końcach klubu, mówiąc szczerze przez chwilę zapomniałam o dziewczynie. Poznany chłopak wydawał się naprawdę w porządku, nawet kontrolował położenie rąk podczas tańca, co było wyczynem. Prawie skończyło się to wspólną wizytą w toalecie, jednak stwierdziłam, że przecież jestem tu z kimś i nie powinnam mimo wszystko aż tak się zagalopowywać. Wymieniłam się numerami z niejakim Zackiem, po czym zaczęłam szukać Kiery wzrokiem po pomieszczeniu. Nigdzie jej nie widziałam, więc pomyślałam, że może siedzi przy barze. Tam jednak zastałam tylko barmana, którego poprosiłam o mocniejszego drinka. Szybko go dostałam i wypiłam, więc równie szybko wróciłam do wcześniejszego zajęcia.. W końcu zobaczyłam ją z chłopakiem, z którym wcześniej tańczyła. Wyglądało mi to na dosyć gorącą sytuację, więc przez chwilę się zawahałam, jednak potem zauważyłam, że młoda wcale nie jest zadowolona z tego powodu. Bez większego namysłu ruszyłam w ich stronę, z zamiarem natychmiastowego oddelegowania tego typa do domu. Wpieprzyłam się między nich, przez co ręce chłopaka wylądowały na mnie, jednak ten po zorientowaniu się, co się dzieje, odsunął się nieznacznie.
- Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! - krzyknęłam, zbliżając się do niego i patrząc prosto w oczy. Ten tylko zaśmiał mi się w twarz.
- Właśnie prawie przeleciałem tą laskę, możesz mi nie przeszkadzać? - z niedokońca wiadomych mi przyczyn, coś się we mnie zagotowało. Pchnęłam do tyłu brunetkę stojącą za mną i zamachnęłam się, uderzając pięścią w twarz zboczeńca z niewyparzoną gębą.
Nie miałam zamiaru być damą w opałach.
Kiera ?