Nie przejęła się tym co jej powiedziałem. Jakby zlała to kompletni, po czym spytała jak może mi pomóc. Czy ja naprawdę wzbudzam we wszystkich takie emocje, dlaczego tak bardzo wszyscy chcą mi pomagać. Estera, Elizabeth, Hanny. Sięgnąłem o popielniczkę i zapaliłem papierosa.
- Nie musisz mi pomagać, nie jesteś mi nic dłużna ani winna. Poradzę sobie sam, zajmij się swoimi sprawami. - mruknąłem.
Nastała cisza którą przerwało warczenie suczki. Nie to nie było na mnie. Odwróciłem się i podszedłem do okna.
- Co jest ?
- Nie wiesz jeszcze prawda ? - spojrzałem w jej stronę.
- O czym ?
- Wampiry, mają swoich ludzkich sługusów, tak zwani łowcy wilkołaków oraz inaczej jeszcze łowcy na łowców wampirów.
- Serio ?
- Tak ? Jednego niedawno schwytano, ale ilu ich jest nie wiadomo. Jeden najwyraźniej poluje na naszą dwójkę.
Elizabeth w momencie się poderwała.
- Doceniam, ale zostań z psami tutaj ja zaraz wrócę. - otworzyłem okno i wskoczyłem na dach swojego domu, aby dokładnie się rozejrzeć po posesji. To nie jest zbyt fajne kiedy obcy chodzą po twoim podwórku. Zobaczyłem jak ktoś czai się przy ogrodzeniu. Zeskoczyłem z dachu znajdując się twarzą w twarz z człowiekiem. Od razu wyrwałem broń z jego ręki. Ten zaś posłał mi uśmiech i wtedy usłyszałem jazgot z wnętrza domu, oraz mocne kopnięcie paralizatora. Cicho syknąłem tracąc równowagę. Do moich uszu dobiegł dźwięk tłuczonego szkła szczekanie psów oraz warczenie. Gdy tylko odzyskałem równowagę wróciłem szybko do pomieszczenia gdzie rozmawiałem z Elizabeth.
Tak jak myślałem na ziemi leżało mnóstwo potłuczone go szkła...
Elizabeth ?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz