Milczał. Z komórką przyłożoną do ucha rozglądał się uważnie po swoim mieszkaniu jakby nie był u siebie lub coś miało zaraz wyskoczyć z cienia i go zaatakować. Spojrzał na Geuma, który jak gdyby nigdy nic bawił się w zrzucanie patyczka z samej góry klatki, by zaraz potem po niego zlecieć. Cóż, on to nie miał czym się przejmować – był ptakiem, który miał wszystko, czego potrzebował, a nawet więcej, do tego nie musiał się martwić, że ktoś na niego nieustannie czyha, czekając na dobrą okazję, by go złapać i wykorzystać do swoich własnych celów. Jeśli Kangsoo miał być szczery, to momentami pojawiała się w jego głowie myśl, że chciałby być na miejscu Geuma.
– Em... – popadł w zamyślenie, skupiając się z powrotem na rozmowie z przyjacielem.
Liam zaprosił go do siebie. Trochę niecodzienna pora, bo był już nie taki wczesny wieczór, ale Kangsoo to nie przeszkadzało. Czemu więc tak zwlekał? Co go powstrzymywało?
Spuścił wzrok na wolną dłoń. Popatrzył na każdy palec po kolei jakby czegoś szukał, ale tego nie znalazł. Uniósł rękę, przejechał nią po drugiej, która trzymała komórkę. Powinien przywyknąć. Parę dni. A on nadal czuł, że jego ręce były takie gołe. Brakowało im czegoś. Próbował czymś innym to zastąpić. Ale niewiele dawało. Uczucie podobne, lecz oczu oraz tak zwanego szóstego zmysłu już nie potrafił oszukać.
– Kangsoo?
Zamrugał parę razy, gwałtownie się wyprostował. Wyczuł pewne zmartwienie w głosie przyjaciela, dlatego czym prędzej rzucił na szybko wymyśloną wymówką:
– Ach, wybacz, musiałem sprawdzić co u Geuma.
Chwila ciszy.
– Rozumiem – odparł Liam całkiem spokojnie. – To jak?
– Em, mogę wpaść.
Obawiał się, że jeśli się nie zgodzi, to Liam zacznie coś podejrzewać. Chociaż może lepiej byłoby odmówić?
Pokręcił delikatnie głową. Tak czy siak teraz już było za późno.
– To przyjadę po ciebie, co? – usłyszał.
– Nie no, nie musisz – zaprzeczył. – Sam mogę się udać. Może akurat trafię na autobus...
– A tam! Przyjadę, tak będzie znacznie szybciej. Serio, dla mnie to żaden problem. Ciągnę cię do siebie to chociaż daj mi się w zamian zawieść – dodał szybko.
Na te słowa Kangsoo cicho westchnął. Miał wrażenie, że za każdym razem dokonywał złej decyzji i wpadał coraz głębiej do bagna. Aż poczuł pewne widmo ukłucia, jak ostatecznie przystał na propozycję.
– Niech ci będzie. – Na moment zamilkł. – Będę czekał pod blokiem.
– Okej! – odparł dosyć żywiołowo Liam. – Przyjadę najszybciej jak mogę.
Normalnie Kangsoo skomentowałby jego wypowiedź i kazałby mimo wszystko zachować ostrożność, by znowu nie wpaść w kłopoty z policją. Ale tym razem nie odezwał się ani słowem. Gdzieś tam w głębi duszy żałował, że się zgodził na to spotkanie. Mógł odmówić, podać jakiś w miarę realny powód. Wystarczyłoby rzucić coś o jakimś obowiązku, który miał do wykonania. Cokolwiek.
Tak jak wcześniej nie chciał, by się obaj omijali z powodu tamtych gliniarzy, tak teraz nie potrafił myśleć, że miał zaraz się znaleźć w domu Liama. Bogowie, żeś się musiał zgodzić!
Pocieszał się tym, że gdyby odmówił, Liam mógłby zacząć coś podejrzewać, zwłaszcza po tych pauzach i milczeniach, jakie Kangsoo zrobił podczas ich rozmowy. A tak to przyjdzie, pokaże, że wcale nic z nim nie jest. W najlepszym przypadku przyjaciel niczego nie zauważy.
Odczekał trochę, po czym zaczął się zbierać. Ubrał na siebie bluzę z długim rękawem, zabrał potrzebne rzeczy i założył buty, a następnie wyszedł z mieszkania. Zamknął za sobą drzwi, gdy nagle coś sobie przypomniał. Szybko przeleciał wzrokiem po dłoniach sprawdzając czy miał ze sobą pierścień, lecz wtem prychnął. Chciałbym go teraz mieć. Skrzywił się mocno, spoglądając na najzwyklejszy srebrny pierścionek znajdujący się na środkowym palcu. Po chwili naciągnął na dłonie rękawy, niemal całkiem je zakrywając.
Oby tylko mnie nie wzywał! Proszę, niech mnie nie wzywa! Niech dzisiaj da mi spokój!
Zszedłszy na sam dół stanął kawałek od wejścia. Po paru minutach zjawił się znajomy Mercedes.
– Hej! – zawołał wesoło Liam, gdy Koreańczyk wsiadał do środka.
– Hej – odparł Kangsoo, starając się zachować spokój.
Zamknąwszy drzwi zapiął pasy. Poprawił szybko rękawy, bardziej je naciągając.
– Po zmroku jest zimniej jak za dnia – mruknął, próbował zachowywać się naturalnie.
Liam pokiwał głową. Przekręcił kierownicę, zmienił bieg i ruszył w kierunku głównej drogi. Przez chwilę jechali w milczeniu, ciszę zagłuszały jedynie dźwięki z zewnątrz i cicho grające radio. Kangsoo przyjrzał się dokładnie Liamowi, który akurat skupiony był na kierowaniu. Mężczyzna jednak poczuł na sobie jego spojrzenie, bowiem rzucił mu szybkie spojrzenie, unosząc nieco brew.
Koreańczyk powstrzymał się przed odwróceniem głowy.
– No pochwal się, co to za nowy zwierzak? – odezwał się w końcu, posyłając mu lekki uśmiech.
Pamiętał, że Liam raz (a może i więcej) wspominał coś, że zamierza kupić nowego pupila. Nie mógł sobie jednak przypomnieć, o co mu dokładnie chodziło. Jakaś jaszczurka? Pająk? Kameleon? Miał nadzieję, że Liam pociągnie temat. Nie wyobrażał sobie w tym momencie jazdy w ciszy. Nerwy, zmartwienia i obawy wyżarłyby go do tego stopnia, że przyjaciel musiałby być ślepy, by tego nie zauważyć.
A w sumie nawet jakby zauważył, to Kangsoo i tak nie mógł o tym powiedzieć.
Po prostu nie mógł.
A w sumie nawet jakby zauważył, to Kangsoo i tak nie mógł o tym powiedzieć.
Po prostu nie mógł.
Liam?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz