Wróciłem na górę sięgnąłem po szare dresy i ciepła bluzę po czym zabrałem wszytko na werandę. Patrzyłem jak ziemie powoli otula biały puch. Spokojnie zjadłem śniadanie popijając kawą a na koniec rytuału, sięgnąłem do kieszeni po paczkę fajek. Wyjąłem jednego i zapaliłem, powoli zaciągając dym do płuc i wypuszczając. Nic nie działało na mnie aż tak odprężająco. Pozbierałem naczynia ze stolika i wstawiłem wszystko do zmywarki. Skierowałem kroki do swojego domowego biura, odpaliłem wszystkie komputery i zacząłem przeglądać nagrania z całego miasta. Na jednej ze ścian wisiał jego plan, przypinałem pinezkę w miejscach gdzie dochodziło do ataków. Wampiry nie wiedzą kiedy należy zaprzestać. Pomimo, że ta zabawa trwała od dwóch miesięcy nie zapowiadało się aby miała prędko się zakończyć. Zegar pokazywał siódmą rano, był to najwyższy czas aby zbierać się do pracy. Niksa temperatura nie robiła na mnie wrażenia, nie musiałem zakładać wielu warstw jak zwykli śmiertelnicy. Jeansy, zimowe buty, czarna koszulka na krótki rękaw i z skórzana kurtka podszyta futerkiem z materiałowym kapturem w zupełności wystarczały. Włożyłem do ucha słuchawkę bluetooth i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi. Skierowałem swoje kroki na posterunek. Przed wejściem zatrzymałem się aby zapalić papierosa. Wszedłem do środka gdy usiadłem za biurkiem na zegarze wybiła równa ósma rano. Nie zdążyłem nawet odpalić komputera gdy Hal już stał nad moją głową.
- Anzai jak nagrania z kamer miejskich ?
- Wykluczam zaplanowane ataki...zjawiają się w przypadkowych miejscach, nie są zorganizowani.
- Starają się nas zaskoczyć.- Stwierdził, czekając na moją reakcje.
Skinąłem głową po czym dodałem.
- Wyłapie ich wszystkich, martwi mnie jednam morderstwo z przed dwóch dni.
- Tak, nasi ludzie są przekonani, że to człowiek, nie ma związku z wampirami.
Ponownie przytaknąłem.
- Mam go schwytać ? - spojrzałem na niego przymrużając oczy.
- Zostawmy to innemu gliniarzowi.
Hal opuścił moje biuro i pozwolił mi spokojnie zająć się papierkową robotą. Po południu udałem się na patrol jak zawsze. W międzyczasie schwytałem dwóch złodziei i zabrałem ich na komisariat. Około czternastej miałem już wolne, polowanie na wampiry zwykle zaczynam około dwudziestej. Spacerowałem po ulicy paląc papierosa gdy nagle zobaczyłem jak jakaś dziewczyna upada na zimie.
Podszedłem do niej nachyliłem się.
- Ile palców widzisz- pokazałem jej trzy palce.
W odpowiedzi dostałem tylko jakieś bełkotanie.
- Nic Ci nie jest.
Znowu odpowiedzią był bełkot.
Wziąłem głęboki wdech i podniosłem dziewczynę. W powietrzu uniósł się zapach. Tak to był wilkołak. Pozostawienie jej na ulicy nieprzytomnej sprowadziłoby tylko bandę wampirów.
Trzymając ją na rekach wskoczyłem na dach budynku i ruszyłem biegiem skacząc po dachach. Gdy byłem na dachu szpitala zeskoczyłem i wszedłem do środka oddając dziewczynę lekarzom. Zastanawiałem się czy ja zawsze muszę, zjawiać się w miejscach gdzie dochodzi do jakichś wypadków. Może to właśnie ja przyciągałem te złe zdarzenia. Zasiadłem na fotelu obok jej łóżka. Lekarze ją zbadali i podali kroplówkę. Po zaledwie chwili pacjentka odzyskała przytomność. Wzrok dziewczyny padł na mnie a z jej ust już nie wybrzmiewał bełkot a normalne pytanie.
- Kim.. jesteś ?
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
- Anzai, widzę, że już Ci lepiej, przewróciłaś się i straciłaś przytomność, przyniosłem Cię tutaj, ale skoro już odzyskałaś świadomość pora abym wrócił do pracy.
Po tych słowach otworzyłem okno i wyskoczyłem.
W słuchawce co chwila rozbrzmiewały alarmy. To była pracowita noc, miałem ponad sześć wezwań. Wraz z moją wspólniczką Hanny udało nam się schwytać kilku osobników, ale nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Około czwartej rano wróciłem do domu, wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.
Dobrze że miałem tego dnia dopiero na siedemnastą.
***** Trzy dni później *****
Była godzina dwudziesta trzecia kolejne wezwanie, tym razem jakiś facet z bronią napadał na przechodniów. Ruszyłem więc aby go schwytać. Moja wspólniczka Hanny miała wolne tego wieczoru, więc byłem sam i miałem pełne ręce roboty. Biegłem, przeskakując z dachu na dach. W końcu znalazłem podejrzanego. Zeskoczyłem prosto przed dziewczynę do której mierzył bronią. Padł strzał kula przedziurawiła moje prawe płuca. Wyplułem krew z ust i zakryłem ręką ranę z której ciekła czarna krew. Spojrzałem prosto w oczy faceta. Poczułem jak adrenalina zaczyna buzować w moich żyłach. Już po zaledwie sekundzie z moich pleców wyrosły skrzydła,paznokcie i kły wydłużyły się, oczy zmieniły barwę na krwistą czerwień. Ruszyłem w jego stronę, mężczyzna wykonał dwa kolejne strzały trafiając mnie w bark i brzuch. Tego było za wiele, rzuciłem się na niego wytrącając broń z jego ręki. Szybkim ruchem zakułem go w kajdanki, choć potrzebowałem krwi aby się zregenerować i już miałem zatapiać je w jego szyi, poczułem ukłucie w plecach.
- W samą porę- uśmiechnąłem się.
Jerry szybko przechwycił ode mnie niedoszłego mordercę. Ja zaś upadłem na ziemię. Po dostaniu leków na uspokojenie moja przemiana ustąpiła, Facet zniknął w jednym z radiowozów. Zaś mną i dziewczyną zajęła się nasza służba zdrowia. W karetce wyjęto ze mnie kule i podano mi kilka mililitrów ludzkiej krwi. Dzięki temu szybko odzyskałem siły a moje rany zniknęły.
Dziewczynie którą zasłoniłem własnym ciałem, na szczęście nic się nie stało. Wyszedłem z karetki i ruszyłem spokojnym krokiem w stronę komisariatu, trzeba było jak najszybciej przesłuchać tego kolesia.
- Anzai...dziękuje - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Odwróciłem się dopiero teraz zobaczyłem, że to była ta sama dziewczyna którą kilka dni temu zabrałem do szpitala.
- Jesteś wilkołakiem prawda ?
- Czemu pytasz ?
- To ważne, ten facet może nie jest wampirem ale kto wie, dla kog pracuje, to dziwne czemu z pośród tylu ludzi zaatakował akurat Ciebie... Jak Ci na imię ?
- Estera.
- Choć na komisariat, będę go przesłuchiwał, może czegoś się dowiemy.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za mną. Po drodze wyjąłem papierosa i zapaliłem, gdyż ta cała sytuacja mocno mnie irytowała.
Po dotarciu na miejsce nasz podejrzany siedział za przeszklonymi drzwiami. Wszedłem do środka i usiadłem na przeciwko niego.
- To dla kogo pracujesz ? - poniosłem jedną brew.
- Bez adwokata nie odpowiem na żadne pytanie.
- Spytam ostatni raz dla kogo pracujesz - Mój ton już nie był taki spokojny i miły.
- Nic nie powiem.
- Okey, sam się o to prosisz.
Wstałem podniosłem go za szyje lekko podduszając
- Polujesz na wilkołaki ! - Druga ręką uderzyłem go z pięści w brzuch. Ponownie zadałem pytanie i dostał kolejny cios za milczenie. Moja cierpliwość dobiegła końca rzuciłem nim o ścianę.
- Odpowiadaj ! - zacisnąłem rękę w pięść i wymierzyłem mu dwa ciosy w głowę. w końcu facet pękł i zaczął mi wszystko mówić.
- Tak pracuje dla grupy wampirów, nie pamiętam imion mam im pomóc pozabijać wilkołaki.
- Ty czy ktoś jeszcze ?
- Jest nas ośmiu - jego głos drżał.
- Imiona i nazwiska już !!
- Nie znam, pracujemy osobno !!
- Imię szefa !
- Jared J. Mówimy na niego JJ przysięgam nic więcej nie wiem.
Zostawiłem go i wyszedłem, dziewczyna bacznie mnie obserwowała, jednak nie obchodziło mnie co sobie pomyśli. Wszystkie informacje podałem Halowi. Resztą mieli się zająć pozostali członkowie policji. Wróciłem do Estery.
- Chodź odprowadzę Cię, facet poluje na wilkołaki, pozostała siódemka jego kolegów jest na wolności do tego jeszcze te wampiry. Będziesz bezpieczniejsza w moim towarzystwie. - oznajmiłem otwierając przed nią drzwi.
- W samą porę- uśmiechnąłem się.
Jerry szybko przechwycił ode mnie niedoszłego mordercę. Ja zaś upadłem na ziemię. Po dostaniu leków na uspokojenie moja przemiana ustąpiła, Facet zniknął w jednym z radiowozów. Zaś mną i dziewczyną zajęła się nasza służba zdrowia. W karetce wyjęto ze mnie kule i podano mi kilka mililitrów ludzkiej krwi. Dzięki temu szybko odzyskałem siły a moje rany zniknęły.
Dziewczynie którą zasłoniłem własnym ciałem, na szczęście nic się nie stało. Wyszedłem z karetki i ruszyłem spokojnym krokiem w stronę komisariatu, trzeba było jak najszybciej przesłuchać tego kolesia.
- Anzai...dziękuje - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Odwróciłem się dopiero teraz zobaczyłem, że to była ta sama dziewczyna którą kilka dni temu zabrałem do szpitala.
- Jesteś wilkołakiem prawda ?
- Czemu pytasz ?
- To ważne, ten facet może nie jest wampirem ale kto wie, dla kog pracuje, to dziwne czemu z pośród tylu ludzi zaatakował akurat Ciebie... Jak Ci na imię ?
- Estera.
- Choć na komisariat, będę go przesłuchiwał, może czegoś się dowiemy.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za mną. Po drodze wyjąłem papierosa i zapaliłem, gdyż ta cała sytuacja mocno mnie irytowała.
Po dotarciu na miejsce nasz podejrzany siedział za przeszklonymi drzwiami. Wszedłem do środka i usiadłem na przeciwko niego.
- To dla kogo pracujesz ? - poniosłem jedną brew.
- Bez adwokata nie odpowiem na żadne pytanie.
- Spytam ostatni raz dla kogo pracujesz - Mój ton już nie był taki spokojny i miły.
- Nic nie powiem.
- Okey, sam się o to prosisz.
Wstałem podniosłem go za szyje lekko podduszając
- Polujesz na wilkołaki ! - Druga ręką uderzyłem go z pięści w brzuch. Ponownie zadałem pytanie i dostał kolejny cios za milczenie. Moja cierpliwość dobiegła końca rzuciłem nim o ścianę.
- Odpowiadaj ! - zacisnąłem rękę w pięść i wymierzyłem mu dwa ciosy w głowę. w końcu facet pękł i zaczął mi wszystko mówić.
- Tak pracuje dla grupy wampirów, nie pamiętam imion mam im pomóc pozabijać wilkołaki.
- Ty czy ktoś jeszcze ?
- Jest nas ośmiu - jego głos drżał.
- Imiona i nazwiska już !!
- Nie znam, pracujemy osobno !!
- Imię szefa !
- Jared J. Mówimy na niego JJ przysięgam nic więcej nie wiem.
Zostawiłem go i wyszedłem, dziewczyna bacznie mnie obserwowała, jednak nie obchodziło mnie co sobie pomyśli. Wszystkie informacje podałem Halowi. Resztą mieli się zająć pozostali członkowie policji. Wróciłem do Estery.
- Chodź odprowadzę Cię, facet poluje na wilkołaki, pozostała siódemka jego kolegów jest na wolności do tego jeszcze te wampiry. Będziesz bezpieczniejsza w moim towarzystwie. - oznajmiłem otwierając przed nią drzwi.
Estera?
(1180 słów)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz