Dziewczyna patrzyła jeszcze przez chwilę, jak Anzai wyskoczył przez okno. Trochę zszokowana całą sytuacją spojrzała w sufit i zmarszczyła brwi.
- Czemu takie sytuacje spotykają właśnie mnie? - Spytała na głos i westchnęła, miała ochotę wrócić do domu. Po kilku minutach przyszedł lekarz wyjaśnić jej, w jakim jest stanie. Dowiedziała się, że wypuszczą ją następnego dnia, ale po wyjściu ma siebie oszczędzać i po kilku dniach się zgłosić na kontrolę. Musiała się pogodzić, że będzie siedzieć w domu sama przez kilka dni.
***Trzy dni później po przesłuchaniu niedoszłego zabójcy***
- Dziękuję. - Wyszła przez drzwi komisariatu i wzięła głęboki wdech zimnego powietrza. - Za wszystko, gdyby nie twoja szybka pomoc mogłabym źle skończyć, na przykład z paraliżem. A dziś prawdopodobnie bym zginęła.
- Taką już mam pracę. - Odpowiedział, rozglądając się po parkingu. - Gdzie mieszkasz?
- Pod miastem, ale wezmę taksówkę, chciałam przyjechać swoim samochodem, ale stwierdziłam, że po wstrząsie mogłoby to być nieodpowiedzialne... Przyjechałam tylko po leki. - Patrzyła, jak Anzai wybiera paczkę papierosów z kieszeni.
- Palisz? - Spytał, biorąc papierosa, a dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową. Przesunęła się jedynie tak, aby dym nie leciał na nią. - Przyjechałaś tak późno tylko po leki? - Spytał i spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Tak, jest już lepiej, ale nie potrafię znieść bólu, który czasami się pojawia. Do tego zbliża się pełnia, więc łeb mi będzie pękać, jeśli nie zamierzam się przemieniać. - Powiedziała, wyjmując z torebki pudełeczko z tabletkami przeciwbólowymi. Była na nim przyklejona naklejka z jej imieniem i nazwiskiem. - Mam też gdzieś paragon, jeśli potrzebujesz dowodów.
- Nie, dzięki. Czym się zajmujesz? - Spytał, spoglądając na dziewczynę.
- Jestem lekarzem weterynarii, prowadzę gabinet z bratem kilka przecznic dalej. - Odpowiedziała, sprawdzając wiadomości w telefonie. Rozmawiała z bratem zaledwie kilka godzin temu i nie wiedziała, czy mówić mu co się wydarzyło. Po chwili namysłu doszła do wniosku, że nie będzie bratu psuć wyjazdu, opowie mu o tym, jak wróci już do Seattle. - Co cię skłoniło do pracy w policji?
Anzai zaczął odpowiadać, ale coś rozproszyło myśli Estery. Wzięła kilka głębokich wdechów, szukając zapachu, który zaabsorbował wszystkie jej zmysły.
- Czujesz to? - Spytała, idąc niewidzialnym tropem, wśród zapachów miasta, zapach krwi przebijał się nadzwyczaj mocno. Dziewczyna szła coraz szybciej, a Anzai zgasił papierosa i ruszył za nią. Przeszli może trzysta metrów, gdy trafili do ciemnej uliczki. Widok, który tam zastali wzburzył Esterę, poczuła ukłucie w klatce. Nie mogła pozwolić sobie teraz na przemianę. Ruszyła w alejkę, ale towarzysz chwycił ją za ramię. - Puść mnie. - Powiedziała głośno i stanowczo, wyrywając się i podchodząc do martwych ciał, a mężczyzna w tym czasie wezwał służby. - Starsze rany są od walki, te świeże są od tortur, a strzały w głowę są może sprzed godziny, ale byli też czymś faszerowani, Czujesz też ten dziwny zapach? Coś takiego mógł zrobić tylko jakiś psychol. - Estera poczuła, jak zaczyna się dusić, a kości zaczynają boleć, upadła na czworaka.
- Ej, spokojnie. - Anzai szybko podszedł do dziewczyny.
- W torebce jest zastrzyk, w zewnętrznej kieszeni. - Mężczyzna chyba zrozumiał co ma zrobić, ponieważ szybko znalazł zastrzyk w metalowym pudełeczku i podał zawartość, wbijając w ramię dziewczyny. Estera po kilku sekundach poczuła ulgę, skurcze mięśni ustały, serce zwolniło, a kości przestały boleć. - Dzięki.
- Coś takiego można kupić w aptece? - Spytał, obserwując pustą strzykawkę.
- Nie, sama to zrobiłam tak na wszelki wypadek, ale to jest tylko dla wilkołaków. Powstrzymuje niechcianą przemianę właśnie w takich przypadkach. - Powiedziała, zabierając strzykawkę i schowała ją do torebki. - Anzai, to mogłabym być ja i mój brat. Czemu ktoś to robi? - Spytała, chociaż nie oczekiwała odpowiedzi, było jej żal tych dwóch wilkołaków, którzy zostali wyrzuceni w pustej i ciemnej uliczce.
Po chwili zjawiła się policja, zagrodzono miejsce zbrodni, chociaż było to tylko miejsce porzucenia ciał. Jakaż policjantka robiła zdjęcia ciał i rzeczy które zwróciły jej uwagę. Anzai rozmawiał z drugim policjantem, a ona stała i wszystko obserwowała. Jej myśli zajmował tajemniczy zapach. "Co oni im podawali?'' Nie potrafiła skojarzyć tego zapachu z niczym co kiedykolwiek czuła. Po kilku minutach podszedł do niej znajomy brunet.
- Jak mogłabym pomóc? - Spojrzała na mężczyznę i przeniosła swój wzrok na martwe wilkołaki. Nie chciała być w niebezpieczeństwie z powodu swojej rasy. Nie lubiła też być komuś dłużna, a Anzai uratował jej życie prawie dwukrotnie. Czekała na jego odpowiedź, podczas gdy przechodzili obok nich inni policjanci.
Anzai?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz