9.06.2020

Od Estery do Anzaia

Płatki śniegu przykrywały coraz większe powierzchnie, ale wyjątkiem była ulica, na której robiła się brzydka i szara breja. Estera popatrzyła jeszcze chwilę przez okno z biura na piętrze, wiedziała, że na dole czekają klienci ze swoimi zwierzętami. Wzięła klucze i wyszła z pomieszczenia, natychmiast zrobiło się głośno. Dziewczyna podejrzewała, że w poczekalni pojawił się pies małej rasy, który postanowił zapanować nad resztą. Nie myliła się, kudłaty stworek podskakiwał nerwowo w każdą stronę, ujadając niemożliwie głośno. Najbardziej nie podobał mu się królik, tupiący w dno transportera. Wzięła wdech i poszła do sali zabiegowej, w której była już pani z młodym, ale nie małym kundelkiem. 
- Jak się trzyma nasza młoda pacjentka? - Spytała, przeglądając kartę suczki, znaleziona pod miastem, wychudzona i poraniona. Jej brat na poprzedniej wizycie zlecił badania, a ich wyniki były w karcie. - Widzę, że Holly ma się już lepiej, ponownie pobierzemy krew i zostajemy przy ustalonej diecie. Czy zaobserwowała pani coś niepokojącego?
- Nie, Holly jest bardzo radosna i ciągle głodna. - Właścicielka suczki poprawiła torbę na ramieniu i przyglądała się każdemu ruchowi Estery.
- W takim razie drugi lekarz przyjdzie i pobierze krew, proszę zostawić Holly jeszcze tydzień na diecie, myślę, że za kilka dni będziemy mogli zwiększyć dawkę. - Powiedziała z uśmiechem i opuściła pomieszczenie, poklepała mężczyznę w kilcie po ramieniu. - Liczę, że pójdziesz do tamtej pacjentki i pobierzesz krew, a ja będę mogła już się zebrać. 
- Nie ma problemu, już idę. Miłych zakupów. - Eliot posłał jej szelmowski uśmieszek, wiedział, jak nie lubiła gdy czytał w myślach. 
- Dostaniesz dyżur w sobotni wieczór, zobaczysz jeszcze. - Dziewczyna posłała mu oczko i wzięła swoje rzeczy, nałożyła płaszczyk oraz wzięła torebkę. Miała zamiar kupić już prezent dla brata, nie chciała zostawiać tego na ostatnią chwilę, chociaż do świąt miała jeszcze trochę czasu. Była to jednak dobra okazja, ponieważ Estevan wyjechał na kilka dni ze znajomymi.
Minęło pół godziny od momentu jak wyszła z gabinetu, było jeszcze wczesne popołudnie, a na ulicach było dużo ludzi. Była w kilku pobliskich sklepach, ale nic tam nie znalazła, co mogłoby się spodobać Estevanowi. Pojechała do galerii, gdzie nie brakowało sklepów, ubrania, książki, gry... Rzeczy na przyszłe prezenty nie brakowało, ostatecznie wybrała książkę z gatunku fantasy. Schowała ją do reklamówki i poszła na parking, siedząc w samochodzie, przypomniała sobie, że jej brat zgubił latem zegarek. 
Była w kilku sklepach jednak żaden nie przyciągnął jej uwagi. Zatrzymała się na kolejnym parkingu i włączyła lokalizację w telefonie, po drugiej stronie ulicy zobaczyła szyld z nazwą sklepu. Ruszyła w tamtą stronę, śnieg padał coraz mocniej, a ludzi na ulicy zrobiło się zdecydowanie mniej. Była już kilkanaście metrów od sklepu, gdy poczuła, jak leci do tyłu i jej głowa spotyka się z twardym chodnikiem. Ostry ból w głowie nie pozwolił, skupić się na tym, co właśnie się wydarzyło. Usłyszała czyjś głos, ale nic nie zrozumiała, otworzyła oczy i jedyne co zobaczyła to rozmazany obraz, który ciągle się kręcił. Zamknęła oczy, próbując zebrać siły, ale jedynie słyszała jak, ktoś dalej coś mówił. Głos ucichł, a Estera poczuła, jak ktoś ją podnosi, chciała się ruszyć, ale ciało odmawiało posłuszeństwa, a gdy spróbowała coś powiedzieć, to z jej ust wydobył się niezrozumiały bełkot. Ból w głowie nasilił się jeszcze bardziej, a ona zaczęła odpływać.
***
Esterę obudził ból głowy i dziwny zapach, otworzyła oczy, potrzebowała minuty, żeby zrozumieć gdzie jest. W domu nie miała tylu białych ścian i przy łóżku nigdy nie znajdowała się kroplówka. Ktoś siedział na fotelu przy oknie, dziewczyna nie mogła skojarzyć kim jest mężczyzna.
- Kim... Jesteś? - Powiedziała z znacznym trudem, mówienie sprawiało ból i mdłości, których wolałaby unikać. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na Esterę.

Anzai?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics