2.07.2020

Od Niny CD Liama

      – Czyli co, wygląda na to, że zostaliśmy sami – usłyszałam jakby z oddali. – Nie wiem, skąd u niej taka reakcja, ale chyba musisz jej wybaczyć. Ma ostatnio gorszy okres w życiu – ten sam mężczyzna zaśmiał się i odwrócił w stronę drugiej ratowniczki, jednocześnie pomagając mi usiąść. – Nic ci nie jest?
     – Nie – odpowiedziałam szybko, chodź nie byłam do końca pewna autentyczności własnych słów. Nadal kręciło mi się w głowie jakbym dopiero co zeszła z kolejki górskiej, a moje skronie pulsowały tępym bólem, który rozsadzał mi czaszkę.
     Podniosłam wzrok na ratownika, któremu z wiadomych powodów nie zdążyłam się wcześniej przyjrzeć. I mówiąc szczerze, to dobrze, że w tamtym momencie siedziałam, bo jego uśmiech chyba zwaliłby mnie z nóg. Mokre włosy przykleiły mu się lekko do czoła, a brązowe oczy patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Jego ręce i tors były umięśnione, lecz smukłe.
     – Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej.
     Kiwnęłam twierdząco głową. Mężczyzna pomógł mi się podnieść do pozycji stojącej, dalej podtrzymując mnie za ręce. I bardzo dobrze, bo chwilę później zakręciło mi się w głowie, a jego asekuracja uchroniła mnie przed upadkiem.
     – Chyba potrzebujesz jeszcze kilku minut na dojście do siebie. Zaprowadzę cię do łazienki. – powiedział, po czym oplótł mnie jedną ręką w talii, kierując się w stronę szatni dla ratowników. Nie protestowałam – chwila spokoju była mi potrzebna by zrozumieć wszystko, co się właśnie zdarzyło.
     Przeszliśmy przez duże, szklane drzwi i znaleźliśmy się w pomieszczeniu przypominającym jednocześnie kuchnię i składzik na miotły. Po jednej stronie znajdowała się szafa i wieszaki na koła ratunkowe, a po drugiej mały aneks kuchenny. Na środku znajdował się niewielki stół otoczony kilkoma krzesłami, a na nim puste talerze i niepełne kubki z kawą.
     – Tam jest łazienka – ratownik wskazał na drzwi w rogu – Możesz się trochę ogarnąć i uspokoić zanim wyjdziesz z basenu, bo nie sądzę, że zamierzasz wrócić dzisiaj do pływania? – uśmiechnął się pod nosem.
     – Dziękuję – odpowiedziałam i bezzwłocznie weszłam do łazienki.
     Przemyłam twarz czystą, niechlorowaną wodą i oparłam się o umywalkę. Zamknęłam oczy, starając się wyczuć wewnętrzne ciepło, które zazwyczaj towarzyszyło feniksowi. Na próżno. Wiedziałam, że po takim incydencie może się nie ujawnić przez kilka dni. Każdy – nawet on – potrzebował chwili, żeby dojść do siebie po takim incydencie. Przed wyjściem z łazienki wzięłam jeszcze głęboki oddech, po czym przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi.
     Mężczyzna stał do mnie tyłem, robiąc coś przy kuchence. Gdy tylko usłyszał kroki, odwrócił się w moją stronę z uśmiechem, w dłoniach trzymając dwa kubki z parującym napojem.
     – Herbaty? – zasugerował. – Postawi cię na nogi, obiecuję.
     – Jasne, dzięki – odpowiedziałam.
     Skierował się w stronę stołu i usiadł na jednym z krzeseł, a ja postanowiłam pójść w jego ślady. Miałam nadzieję, że herbata chociaż trochę mnie rozgrzeje, bo byłam na granicy trzęsienia się z zimna. Ilość czasu, jaką spędziłam w wodzie, również nie pomagała mi w zachowaniu ciepła.
     – Gdzie moje maniery? – po chwili jakby oprzytomniał. – Jestem Liam.

Liam? ^^

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics