19.07.2020

Od Jaerima CD Elizabeth

  Jaerim nie wiedział tak naprawdę, co się zaczęło dziać. Wszystko przeleciało mu przed oczami. A on zaczynał się obawiać, czy na pewno jego życie zaraz się nie skończy. Nim jednak do tego doszło, został zabrany przez swojego szofera (a jednocześnie opiekuna) z miejsca, w którym przebywali. Czyli z domu. Został siłą wsadzony do auta, ponieważ chciał zobaczyć, co tam się działo. Do czego doszło? Dlaczego został stamtąd zabrany? Jak do tego wszystkiego doszło? Co tam dokładnie się wydarzyło? Będąc w szoku, do końca wszystkiego nie zakodował. Wzdychając dość głośno, spoglądał na swojego szofera, który postanowił go stad zabrać. Zapewne udadzą się do drugiego apartamentu, który s wodował się zaledwie kilka minut stąd.
- A co z tą dziewczyną? - spytał, spoglądając na swojego towarzysza. 
- To teraz nieważne. Później wszystko wyjaśnię. Najważniejsze, żebyś był bezpieczny. - odpowiedź nie była zadowalająca, lecz nie protestował. - Miała rację do tego twojego zwierzątka. Tyle Ci mogę na ten moment powiedzieć. 
  Trasa do kolejnego apartamentu zajęło zaledwie osiem minut. Niestety, lecz Jaerim został sam w wielkim budynku. Jego szofer postanowił wrócić po dziewczynę. Koreańczyk nie mógł mu towarzyszyć. A kłótnia o to nie miała sensu. I tak by z nim nie wygrał. Dlatego też postanowił pójść do sypialni, gdzie tuż po położeniu się na łóżku - zasnął niczym małe dziecko. 

***

  Z rana obudził się dość wcześnie, niemalże ze wschodem słońca. Było to dość niecodzienne, lecz nie miał zamiaru z tego nie skorzystać. Trzeba było wstać i zabrać się za wszystko, co miał dzisiaj do zrobienia. Może i nie było tego za wiele, lecz sam fakt, iż coś było - na samą myśl o tym było mu niedobrze. Nie chciało mu się wykonywać żadnych zadań. No ale, nie miał wyjścia. Po wyjściu z pokoju, pierwsze co zrobił, to udał się do łazienki, gdzie załatwił potrzeby fizjologiczne, a następnie wziął szybki, orzeźwiajacy prysznic. Zaledwie po kilku minutach, wracał do sypialni z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Musiał się już tylko ubrać, a potem już miał do zrobienia to, co sobie zaplanował. Oczywiście, wciąż myślał o tym, co się wydarzyło wczorajszego wieczoru. Zastanawiał się, co się stało z dziewczyną, która go ostrzegała i upierała przy swoim, a Jaerim i tak nie posłuchał. No cóż, jego błąd, prawda? Prawda. Podśpiewując cicho pod nosem piosenkę, która mu się przypomniała, przebrał się w czyste ubrania i udał do kuchni, gdzie zastal Chae stojącego przy lodówce. Zapewne chciał przygotować jakiś posiłek, ale niezbyt mu się to udało. Nie było za wiele rzeczy do zjedzenia. W owym apartamencie nikt nie przebywał. A jak już - to bardzo rzadko i częściej sprzątaczki można było tutaj spotkać niż samych właścicieli. No chyba, że mowa o imprezach firmowych, to właśnie tutaj to się najczęściej odbywało przez lokalizacje i wielkość. 
- Widzę, że już wstałeś. - słowa wyższego zaskoczyły Songa, który stał ukryty za jedną ze ścian, aby ukryć swoją obecność. - Dziewczyna śpi w sypialni obok, a tamto... coś, co próbowało Cię zabić, trafiło w odpowiednie ręce. Gdyby nie nasz gość, mogłoby Ci się coś stać. Powinieneś jej chociaż podziękować. 
Koreańczyk stęknął na samo słowo „przeprosić”. Nigdy tego nie robił i nie odczuwał takowej potrzeby, aby coś takiego robić. Jednak w kwestii swojego szofera... było mu trudno dojść do porozumienia. Obaj mieli trudne charaktery, a przez swój wiek, to Song czuł respekt i ustępował. No chyba, że naprawdę nie miał na coś ochoty, to wcale tego nie zrobił. Choćby się paliło i waliło - nie odpuści.   
- No dobra... ale to później! Teraz mam dużo ważniejsze rzeczy na głowie. - burknął niezadowolony, wychodząc za ściany, a jego mina wykazywała, iż nie podobało mu się to, że musiał komuś podziękować. 
- Nie wiedziałem, że liczy się dla Ciebie szkoła. - parsknięcie ze strony Chae jeszcze bardziej obudziło nastolatka, który odwrócił się z prychnięciem i udał się do swojego pokoju po telefon, jak i torbę, w której trzymał laptopa. Nic więcej mu nie było potrzebne. To właśnie po zabraniu wszystkiego, zadzwonił po taksówkę, wytykając język starszemu. Tak, dokładnie, nie miał zamiaru skorzystać z tego, żeby zawiózł go do szkoły. Wolał dotrzeć tam na własną rękę. Ubrał buty i luźniejszą bluzę, a następnie opuścił apartament. Może jak wróci, to dziewczyny nie będzie? A co za tym by szło? Nie musiałby jej dziękować! Tak, to jest myśl... o ile się uda. Nieważne. Trzeba spróbować. Wszystkie sposoby się liczą. 

Elizabeth?   

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics