11.07.2020

Od Kangsoo CD Liama

Odetchnął w duchu. Pytanie Liama nie dotyczyło jego tylko Any. Mimo to zbyt gwałtownie zareagował. Powinien zachować spokój. Wiedział, że raczej nie pójdzie mu łatwo, ale musiał jakoś dopilnować, żeby Liam nic nie zauważył. Albo żeby chociaż nie domyślił się, o co może chodzić.
Odwrócił głowę, rzucił szybkie spojrzenie Anie, która odbierała właśnie pizzę od dostawcy, po czym powrócił wzrokiem na przyjaciela.
– Nie wiem – odparł wolno, wzruszając ramionami. – Może to praca? Albo z kimś ma problem lub coś do załatwienia?
Na te słowa Liam uniósł brwi.
– Z kimś? – zapytał cicho pod nosem, mrużąc oczy.
Zaraz potem wróciła Ana z pizzą, przez co rozmowa została przerwana. Kobieta położyła na stoliku pudełko i sosy, a następnie je otworzyła. Liam pierwszy sięgnął po kawałek, zrobił to na tyle szybko, że Kangsoo aż poczuł delikatny powiew wiatru. Wszyscy zabrali się do jedzenia, rozmawiając ze sobą już na w miarę zwykłe i zupełnie nieważne tematy. Ana niewiele mówiła, więcej czasu zdając się poświęcać komórce niż konwersacji. Liam co chwilę na nią spoglądał, z czasem jego spojrzenie stawało się coraz bardziej zmartwione i podejrzliwe. Gdy siostra to zauważyła, postanowiła skupić się na rozmowie.
Kangsoo powoli żuł jeden kawałek pizzy, będąc na krawędzi delektowania się i zwlekania z jedzeniem. Rękę z pierścionkiem cały czas miał zakrytą rękawem bluzy niemal po koniuszki palców. Starał się udzielać w rozmowie, jednak szło mu to trudniej niż się wydawało. Nie potrafił zapomnieć o swoich problemach; tak bardzo pilnował, by się nie wydać, że wyglądało to aż nienaturalnie.
Gdy wreszcie zjadł ten jeden kawałek, Ana oznajmiła, że powinna już iść. Liam wyprostował się nagle, pytając ją o powód, ona tylko odparła, że już późno, a jutro rano musi jechać do cukierni. Zabrała swoje rzeczy, rzuciła szybkim pożegnaniem, Kangsoo jeszcze pomachała, a następnie wyszła z mieszkania. Tak oto dwójka przyjaciół została sama (no jeszcze ze zwierzyńcem).
Koreańczykowi niezbyt się to podobało. Z Aną to czuł się jakoś bezpieczniej. Z bólem to przyznawał, ale korzystał z faktu, że Liam martwił się o siostrę i bardziej zwracał uwagę na jej zachowanie. Ale za to teraz myślał, że już w ogóle nie chciał niczego mu mówić. Nie dość, że Ana, to jeszcze on. Nie zamierzał ściągać na przyjaciela jeszcze więcej zmartwień. Chyba powinien też się zbierać...
– Ostatni kawałek twój.
Wzdrygnął się lekko, wyrwany z zamyślenia. Spojrzał na Liama, który ruchem głowy wskazał pudełko. Odwrócił głowę, popatrzył na samotnie leżący kawałek pizzy.
– Ach, nie, ty go zjedz – odparł pospiesznie.
– Ja już zjadłem trzy, a ty tylko jeden – bąknął Liam. – Ten jest twój.
– Nie no...
– No weź!
Popędził go ręką, Kangsoo szybko schylił się w stronę pudełka.
– No dobra – jęknął, wyciągając rękę po ostatni kawałek.
Wziął pierwszy gryz, dosyć spory, by mieć już tą pizzę za sobą. Nim jednak zdążył go dobrze przeżuć i połknąć, usłyszał:
– Co to za pierścionek?
W jednej chwili zadławił się, zaczął okropnie kaszleć, uderzając się pięścią w mostek. Odruchowo odłożył kawałek, potrzebował trochę czasu, zanim się uspokoił. Liam przyglądał mu się uważnie z pewnym zdziwieniem, ale też zmartwieniem.
– Co? – zapytał Kangsoo nieco zachrypniętym głosem.
– No ten pierścionek. – Liam ruchem głowy wskazał jego dłoń.
Koreańczyk spuścił na nią wzrok, mimowolnie zakrył ją drugą dłonią, zaraz potem naciągając na palce rękaw. Kaszlnął raz, skrzywił się mocno. Uciekł gdzieś spojrzeniem, jego twarz pobladła. Przygryzł dolną wargę. Świetnie, wspaniale, idealnie. Dokładnie tak, jak chciałem! Nie mógł uwierzyć, że w tak prosty sposób się wydał. Może istniała jeszcze jakaś szansa? Wystarczyło, że coś wymyśli. Coś, w co Liam uwierzy.
– Przeglądałem swoje stare rzeczy i akurat go znalazłem – powiedział wolno, myśląc nad każdym słowem. – Tak o założyłem... i zapomniałem zdjąć.
Liam przyjrzał mu się uważnie, marszcząc brwi. Nie wyglądał, jakby od razu to kupił. Kangsoo spojrzał na niego, uciekł wzrokiem, lecz po chwili powrócił nim. Wziął głęboki wdech. Sekunda wydawała mu się trwać godzinę – miał wrażenie, że siedział tu pół dnia, a przyjaciel przez cały ten czas w milczeniu pochłaniał go wzrokiem. Powstrzymał się przed zamknięciem oczu. Spokój, spokój. Jest jeszcze nadzieja, jest...
– Pokaż dłonie.
Słysząc to otworzył szeroko oczy, posłał Liamowi pytające spojrzenie.
– Hę? – wyrwało mu się z ust.
– No pokaż dłonie – głos Liama stawał się coraz poważniejszy.
Nie ma nadziei, nie ma!
– Po co? – Ściągnął brwi, jeszcze bardziej blednąc.
– Ach, po prostu pokaż.
Nim się Kangsoo obejrzał, Liam szarpnął go za ramię i odkrył dłoń. Przyjrzał się jej dokładnie, później sprawdził drugą. Kangsoo próbował się jakoś wyswobodzić, ale nie dał rady; przyjaciel był od niego znacznie silniejszy. Gdyby nie to, że chodziło o bardzo ważną sprawę, w tym momencie poczułby się wyjątkowo żenująco. Odwrócił głowę, syknął pod nosem, po czym mocniej przygryzł dolną wargę.
Liam szukał pierścienia. To było pewne. Szukał, ale go nie znalazł. Zdając sobie z tego sprawę otworzył szerzej oczy, unosząc brwi w zdziwieniu. Spojrzał na kieszenie bluzy Koreańczyka, wyciągnął w ich stronę wolną rękę, lecz wtem zrezygnował i ją cofnął.
– Gdzie masz pierścień? – zapytał, starał się mieć poważny głos, lecz zdradzał on pewne zaniepokojenie.
Kangsoo zwlekał z odpowiedzią. Jego umysł w jednej chwili stał się pusty. Nie miał pojęcia, co robić. Czuł tylko, że stres i obawy zaczynały go ogarniać. I co teraz? Co miał zrobić? Wątpił, że kłamanie coś da. Ale nie mógł powiedzieć prawdy. Nie wiedział, czy cokolwiek mógł powiedzieć.
Liam od razu dostrzegł stres w oczach Kangsoo. Nie potrzebował długiego namysłu, by nabrać podejrzeń. Puścił jego rękę i nachyliwszy się nieco w jego stronę, niemal zaszokowanym tonem zapytał:
– Zgubiłeś go?
– Nie... – odparł cicho Kangsoo, spuszczając wzrok.
– To co się z nim stało?
– Nie mogę powiedzieć.
Nastała cisza. Liam nieustannie wbijał swój wzrok w Koreańczyka, przy czym wyglądał, jakby zaraz miał wystrzelić z kanapy niczym z procy.
– Jak to, nie możesz? – spytał. – Kangsoo, powiedz, no...!
– Nie mogę! – Kangsoo niemalże krzyknął. – Nie mam takiego prawa.
Naprawdę nie mógł powiedzieć, co dokładnie się stało. Pan mu zabronił mówić komukolwiek czy w inny sposób przekazywać, że zabrano mu pierścień. Nie mógł nawet podać imienia nowego właściciela. Jakim cudem on jest tak przygotowany? Skąd on wiedział? Jak?!
Powstrzymał się przed schowaniem twarzy w dłoniach, za to odchylił głowę lekko do tyłu.
– Ach, jeśli chcesz wiedzieć, to musisz się domyślić! – jęknął. – Spójrz! – Pokazał swoje dłonie. – Nie ma, ale go nie zgubiłem. Co się więc z nim stało?

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics