14.07.2020

Od Liama CD Kangsoo

Zabrali mu pierścień.
Myśl ta odbijała się echem w mojej głowie, raz za razem wracając, coraz bardziej docierając do mnie, a w raz z tą świadomością - co to oznacza. I nie było to nic pozytywnego. Choćbym nie wiem, jak bardzo się starał, nie widziałem w tej cholernej sytuacji żadnego pozytywizmu, żadnej drogi wyjścia z sytuacji... Byliśmy w dupie.
Tak, byliśmy. Nie miałem zamiaru zostawiać w tym przyjaciela samego.
Nie mógł powiedzieć mi, co się stało z pierścieniem. Nie mógł zdradzić mi, kto go zabrał, a zatem teraz posiada. Nie wiedziałem nic, nie miałem żadnego punktu zaczepienia, by próbować jakoś zareagować, zrobić coś, by wyciągnąć Kangsoo z tego bagna.
Z resztą, nawet jeśli w jakiś sposób dowiedziałbym się, kto jest teraz w posiadaniu pierścienia mężczyzny, nie mogłem wydać mu bezpośrednio wojny czy, nie wiem, zaatakować go w jego domu i zażądać zwrotu przedmiotu. Nie byłem głupi, to nie wyglądałoby tak, że wpadłbym do jego domu czy miejsca, w którym by aktualnie przebywał, zrobił rozpierdol i sobie po prostu ten pierścień zabrał, by oddać go przyjacielowi. Prawdopodobnie nawet nie stanąłbym przeciwko niemu, nie dopuściłby do tego, by coś mu się przypadkiem stało. Wysłałby na pierwszy ogień swojego Niebiańskiego Sługę. A z Kangsoo nie miałem zamiaru walczyć.
Trzeba było to rozegrać inaczej. Problem polegał na tym, że nie do końca miałem pomysł, jak. Tego typu akcje były skomplikowane, wiedziałem to po przeżyciach z moją byłą znajomą, która była dżinem. Opowiadałem już o niej kiedyś Kangsoo. Tylko ona była wredna, potrafiła się postawić i gotowa była zrobić wszystko, żeby spełnić życzenie tego, kto znalazł jej lampę, w taki sposób, by jeszcze pożałował, że zapragnął wykorzystać jej zdolności wbrew jej woli. Kangsoo taki nie był. Z resztą, jego zdolności nie pozwalały na aż takie naginanie wydanych mu rozkazów... A przynajmniej tak wynikało z wiedzy, którą na ten temat posiadałem. A była ona, prawdę mówiąc, dość szczątkowa.
Mimo wszystko, tego, że niewiele wiedziałem na temat sytuacji i prawdopodobnie niewiele więcej się dowiem, jeśli Kangsoo dostał zakaz mówienia o tym. Patowa sytuacja. Jednak wierzyłem, że z tej sytuacji na pewno znajdzie się jakieś wyjście. Musi się znaleźć.
- Jak bardzo możesz naginać rozkazy, które zostały ci wydane? - zapytałem cicho, spokojnie, nie odrywając wzroku od ręki mężczyzny, na której nie spoczywał znajomy pierścień z kamieniem. Ten widok przejmował mnie nieopisanym wręcz lękiem. To nie był zwyczajny problem, kabała jak te, w które często sam się wpakowywałem. Obawiałem się, że szczęśliwy koniec tej historii może być o wiele trudniej osiągalny, niż mogło by się zdawać.
Mimo to byłem gotowy poruszyć niebo i ziemię, żeby się udało. Żeby Kangsoo znowu był wolny. A w osiągnięciu tego... Mogła nam pomóc moja stara znajoma. Co prawda dotarcie do niej może okazać się kłopotliwe, mimo to... z pomocą Joeay'a... mogło się udać.
Może dżin nie był tym samym, co Niebiański Sługa, jednak w pewnych kwestiach byli podobni. Tak mi się przynajmniej wydawało. Może dziewczyna mogła nam pomóc, podpowiedzieć, co zrobić.
Żeby Kangsoo znowu był niezależny.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics