15.05.2020

Od Elizabeth CD Anzaia

Chyba jednak miałam w sobie coś z masochistki.
Gdy tydzień po walce z wampirami i tą całą akcja z utratą przez Anzaia kontroli, wkroczeniu do akcji jakiś jego ziomków czy kim byli dla niego ci zbrojni... Stanęłam jak gdyby nigdy nic pod domem mężczyzny. Na swoją obronę mogę tylko dodać, że uzbrojona. W Link. Możecie mi wierzyć, lub nie, ale zwykle narwana suczka okazywała się wystarczająca do odstraszenia lub ewentualnego spacyfikowania przeciwnika. Nie byłam pewna, czy z... tym czymś... czym był Anzai, sobie poradzi. Jednak, nawet jeśli nie, z nią i Ghostem u boku czułam się jakoś pewniej.
Jeszcze pozostawało pytanie, po co w ogóle tu przylazłam. W zasadzie uciekając z mieszkania przed Aaronem, który zarządził mi areszt domowy po tym, jak, całą okrwawioną, przywiózł mnie pod klatkę obcy samochód z przyciemnianymi szybami, łudząco przypominający te, jakimi jeździli federalni w filmach. Codziennie od tamtej pory odwoził mnie na uczelnię i z niej odbierał, na próby zespołu w ogóle mnie nie puszczał... z resztą nie pozwalał mi wychodzić samej z żadnego powodu. Rozumiem, że się o mnie martwił, ale... jeszcze nie próbowałam się zabić, prawda? To nie moja wina, że jakieś posrane truposze postanowiły mnie zaatakować...
No właśnie. Przyjechałam, bo mimo wszystko czułam, że powinnam mu podziękować. Nawet, jeśli ostatecznie po rozprawieniu się z wampirami okazało się, że zagraża również mi i tak na dobrą sprawę mógł mnie wtedy zabić, gdyby mundurowi nie interweniowali... Ścisnęłam mocniej butelkę szampana, którą przyniosłam, Link spojrzała na mnie i machnęła ogonem, pocieszająco, nakłaniając, byśmy już ruszyli, bo ona nie może już ustać w miejscu chce biegać, węszyć... Ghost grzecznie siedział u mojego drugiego boku. Staruszka przytargałam tu ze sobą w zasadzie tylko dla towarzystwa, żeby nie został sam w mieszkaniu i z nudów nie zaczął wyżywać się na kocie Aarona. To Link była moim "zabezpieczeniem" przed ewentualnym atakiem, nadzieją na wyjście z tego domu w jednym kawałku... Dlatego tym razem, zamiast przed zadzwonieniem do drzwi założyć suczce kaganiec, zdjęłam go z jej pyska i przypięłam do jednej ze szlufek w moich jeansach. Dopiero wtedy zadzwoniłam domofonem.
W sumie... ciekawe, czy mi w ogóle otworzy.

Anzai?
Takie to liche, przepraszam, ale nie miałam pomysłu ;-;

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics