30.05.2020

Od Silasa CD Minho

Zabrałem tą niemotę do siebie, bo innego pomysłu w zaistniałej sytuacji nie miałem. Przez całą drogę nie odezwał się słowem, co mnie zdziwiło, jednak nie miałem ani czasu, ani zbytniej ochoty rozważać nad powodami takiego stanu rzeczy. Musiałem skupić się na uciekaniu przed wściekłymi i z pewnością rządnymi krwi wampirami, którym przerwałem tę jakże... Ciekawą aukcję. Niezły biznes sobie rozkręcili pod nosem Sopportare. Nie wiem, co musieli zrobić, że do tej pory ich nie wyczaili. Jednak mimo wszystko nie miałem zamiaru tak tego zostawiać, więc prawdopodobnie już za niedługo rozpocznie się nagonka na nich. Niestety, w drugą stronę to też mogło zadziałać, jeśli dowiedzą się, że to ja na nich doniosłem. Musiałem mieć się na baczności.
I mimo wszystko nadal uważać na Minho. Czyli, dla świętego spokoju i czystości mojego sumienia, prawdopodobnie będzie musiał u mnie zostać na jakiś czas. Aż się cała ta akcja nie skończy, w taki czy inny sposób.
Bo tak, zawsze brałem pod uwagę moją śmierć. To było zwykłe kalkulowanie, podchodzenie realnie do sprawy. Mogłem zginąć. W tym momencie bardziej mnie ta wizja cieszyła, niż martwiła. Jednak nadal czułem się w obowiązku zrobić wszystko, żeby jednak nie zginąć.
Gdy znajdowaliśmy się już bezpieczni w moim domu, posadziłem chłopaka na kanapie. Nie zapaliłem światła, odruch, w pokoju panował więc półmrok. Minho chyba był jednak zbyt przejęty tym wszystkim, żeby zwrócić uwagę na taki szczegół... Albo wampiry wpompowały w niego trochę swojej krwi, żeby go wzmocnić i teraz, nieprzyzwyczajony do lepszego wzroku, nawet nie zauważył, że w pokoju jest dziwnie ciemno, a ja nawet nie spojrzałem w kierunku włącznika światła. Ale to bez znaczenia.
Zacząłem zadawać pytania. No bo co innego miałbym robić? To wszystko, jego nagłe zaginięcie w klubie, następnie te dni, które musiałem poświęcić na szukanie go, a potem w końcu odbicie z łap krwiopijców... Chyba miałem prawo wiedzieć, dlaczego, do cholery? Co zrobił, czego mu zabroniłem, że znalazł się w tym, dość badziewnym, położeniu?
Ale nie odpowiadał mi. Chyba kilkakrotnie próbował, otwierał usta, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Coś było nie tak... Tylko co?
W końcu zrozumiałem, gdy na migi zaczął mi pokazywać, żebym podał mu coś do pisania. Nie używał oczywiście języka migowego, pewnie go z resztą nie znał, mimo to chciałem mu odruchowo odmigać. Powstrzymałem się w połowie pierwszego ruchu. Przeczesałem włosy palcami, westchnąłem ciężko i poszedłem po jakąś kartkę i długopis, żeby mężczyzna mógł prowadzić ze mną jako taki dialog.
Jak szybko się nie dowiem, co spowodowało u niego ten nagły zanik mowy (bo język miał na swoim miejscu), będę go chyba musiał nauczyć jakiś podstaw migowego. Bo takie pisanie na kartce było wyjątkowo niepraktyczne na dłuższą metę, natomiast do mieszkania z migającą osobą byłem przyzwyczajony... To znaczy, właśnie, byłem. Kilkaset lat temu przez parę lat mieszkałem z głuchą kobietą, czarownicą, która mimo, że pewnie była w stanie, nie chciała przywracać sobie słuchu. Uważała to za zbyteczne. Opiekowałem się nią w ostatnich latach jej życia, gdy wszyscy inni, rodzina, przyjaciele, ją porzucili, bo była stara i schorowana. A ja miałem wobec niej dług, który chciałem spłacić, chociaż częściowo w taki sposób.
- Proszę - mruknąłem, wracając do salonu z kartką i długopisem, których znalezienie zajęło mi chwilę. Większość papierów, jakie posiadałem, była ważnymi dokumentami, po których nie wypadało pisać, nawet po odwrocie. W końcu jednak znalazłem jakiś stary, nieco sypiący się już zeszyt. Zszywany nicią, nie metalowymi zszywkami. Nie wiem, skąd go miałem, ani ile miał lat, ale kartki dawno już pożółkły i zaczynały się powoli rozpadać. Łatwo się rwały przy gwałtownych ruchach, na przykład niezbyt ostrożnym przerzucaniu kartek... Ale był pusty, musiałem kiedyś go kupić, tudzież zrobić, a potem nie wykorzystać do niczego. Mógł więc teraz posłużyć Minho.
Mężczyzna natychmiast zabrał się do pisania, a ja patrzyłem z zainteresowaniem, jak długopis, wiedziony dłonią Rudego, kreśli na papierze litery. Miałem nadzieję, że, poza wytłumaczeniem wszystkiego, podrzuci mi jakiś pomysł na to, co się stało z jego głosem. Dlaczego nie może mówić i co trzeba zrobić, żeby ten stan odwrócić.
Bo może i mi to odpowiadało, ale bez głosu nie będzie w stanie sam funkcjonować w taki sposób, jak wcześniej. Niemy barman... Raczej sobie tego nie wyobrażałem. Musiał odzyskać głos, żebym nareszcie miał z nim spokój. Bo na razie jedyne, co mnie z nim spotkało, to utrapienie.

Minho?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics