7.05.2020

Od Liama CD Kangsoo

Skinąłem powoli głową. No tak... Dla mnie takie akcje, uciekanie przed policją, aresztowanie, były może chlebem powszednim, ale dla Kangsoo niekoniecznie. Miał prawo być wytrącony z równowagi czy nawet przerażony...
Westchnąłem ciężko, przeczesując włosy palcami, strosząc je na czubku głowy. Sytuacja była ciężka, nie ma co ukrywać. Szczególnie dla niego, bo nie miał z tym wszystkim nic wspólnego, a zupełnym przypadkiem został w to wkręcony. Dodatkowo w sumie nie miał bladego pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło... a ja nie mogłem mu powiedzieć. Dla jego własnego bezpieczeństwa. W tym interesie im mniej wiedzą twoi bliscy, tym lepiej dla nich, szczególnie, gdy ja już czynnie nie uczestniczyłem w interesach Rodziny, więc raczej nikt z półświatka nie powinien próbować mi grozić, porywając członków rodziny i przyjaciół, chociaż...
Mój wzrok powędrował na Anę, która znowu wyszła z zaplecza kuchennego właśnie ucinała sobie pogawędkę z jednym z klientów. Słyszałem, że jakiś czas temu wróciła do interesu. Nie z takim jak wcześniej oddaniem, bardziej ostrożnie podchodziła do powierzanych jej zadań, których też nie było jakoś szczególnie wiele. Musiała odpracować to, że zwróciła się do Joey'a o pomoc z odnalezieniem tego jej przyjaciela-demona, a on jej tej pomocy udzielił zdobywając informację, gdzie świrnięty mężczyzna przebywał. Swoją drogą, nie lubiłem gościa. Zbyt wiele moja siostra dla niego poświęciła, za dużo ryzykowała... Nie miałem już jednak nad Aną żadnej władzy. Była dorosła i już jakiś czas temu wykopała mnie ze swojego życia, odmawiając jakiejkolwiek pomocy, a ograniczając się w zasadzie tylko do spotkań tutaj, w kawiarni i nielicznych odwiedzin w naszych domach. Po prostu zaczęła na dobre swoje życie. A ja musiałem w końcu przyjąć do wiadomości, że nie jest już tą zagubioną dziewczynką, która powtarzała wszystko po starszym bracie, tylko dorosłą kobietą... Kobietą z jajami, która nie bała się postawić na swoim.
Gdy siostra zauważyła, że się na nią gapię, przerwała rozmowę, by ponad ramieniem klienta pokazać mi środkowy palec, uśmiechając się przy tym słodko. Prychnąłem. Cholera, chyba jednak współczułem temu jej chłopakowi czy kim tam dla niej ten demon był...
Wróciłem jednak wzrokiem do Kangsoo, przerywając moje rozmyślania. W końcu dla niego tu byłem, nie dla rozkmin nad życiem mojej siostry. Nadal nie uważałem za dobry pomysł informować go o moich koneksjach z mafią, choć małe napomknięcie czegoś o tym mogło być w obecnej sytuacji całkiem niczego sobie pomysłem. Niby lepiej wiedzieć, z której strony należy obawiać się ataku...
- Dobra... słuchaj - zacząłem, przybierając poważny wyraz twarzy. Mężczyzna siedzący naprzeciwko mnie natychmiast złapał ze mną kontakt wzrokowy, pokazując, że słucha. - Ta cała sprawa... Może nie była aż tak zupełnie z czapy wzięta. To znaczy, ten pościg, w ogóle sam fakt, że zwrócili na mnie uwagę i jeszcze postanowili gonić... Była w tym jakaś logika, choć na mój gust z ich strony dość pokrętna.
Kangsoo nie odezwał się, tylko patrzył na mnie ze skupieniem, bawiąc się pierścieniem, okręcając go na palcu. Zauważyłem, że wraz z upływem czasu coraz mniej uwagi zwracałem na magiczny pierścień, jakbym uodpornił się na jego czar, choć Kangsoo chyba wspominał, że to niemożliwe. A jednak. Po prostu przyjąłem go za element wizerunku przyjaciela i... przyzwyczaiłem się.
- Widzisz... kojarzysz Lou? - gdy mężczyzna skinął głową, kontynuowałem. - Jest dilerką. Można powiedzieć, że sam ją w to wkręciłem... kilka lat temu - do przyjaciela zdawało się jeszcze nie docierać znaczenie moich słów, a przynajmniej tak sądziłem, bo w żaden sposób na to nie zareagował. - I ta dziewczyna z baru, która prosiła mnie o pomoc. Prawdopodobnie również handluje, choć prawdę mówiąc nie bardzo ją kojarzę, więc może zajmować się czymś innym. Ale to nieistotne.
- A ty je znasz - odezwał się w końcu Kaangsoo. - Ale przecież to jeszcze nie przestępstwo!
Przestępstwem było samo to, że nie zgłosiłem tego na policję, no ale nieważne. Tak, z tego, że się kogoś znało, łatwo było się wykpić. W końcu nikt nie zapisuje nikomu w dokumentach, z kim się widuje...
- Nie, to jeszcze nie przestępstwo... - westchnąłem ciężko, znowu zezując na siostrę. Zachowywała się nieco dziwnie... Rozpraszało mnie to. A nie powinno. Przecież jasno dała mi już kilkakrotnie do zrozumienia, że radzi sobie sama i mam się nią nie martwić... a jednak się martwiłem.
Dobra, chłopie, masz teraz własne problemy. I siedzącego przed tobą przyjaciela, któremu wypadałoby coś wyjaśnić.
- Dobra, bo to trudniejsze, niż sądziłem - wziąłem głęboki oddech, odchylając się na krześle. Zastukałem w roztargnieniu palcami o blat stołu. - Kiedyś sam handlowałem. Narkotykami - dodałem, żeby nie było wątpliwości. W tym momencie oczy Kangsoo rozszerzyły się z zaskoczenia, a może i grozy... Kontynuowałem, nie dając mu dojść do słowa. Chciałem to z siebie po prostu wyrzucić i mieć to z głowy. - Ale już z tym skończyłem. Dobrych parę lat temu nie mam z tym nic wspólnego, tylko okazjonalnie wskazuję dobrze zapowiadającym się do tej roboty osobom właściwą instytucję, pod której protektoratem mogą się bardziej w tym rozwijać - przymknąłem na moment oczy, klnąc siebie w myślach za taki dobór słów. Dla mnie była to normalna sprawa, ale dla niego mogło to zabrzmieć co najmniej... dziwnie. - Dlatego mnie kojarzyli. Tamci policjanci. Byłem raczej dość znany w mojej rodzinnej miejscowości... Nawet gdybyśmy nie zaczęli uciekać, zgarnęliby mnie przy okazji, tak dla zasady. No i ciebie również... W każdym razie, jestem na ich czarnej liście i dlatego postanowili mnie aresztować. To byli jacyś fanatycy moim zdaniem. Za cel honoru postawili sobie rozbić lokalny gang narkotykowy - w sumie to ogólnokrajową mafię, ale powiedzmy, że w tym wypadku akurat lepiej zmniejszyć wrażenie niebezpieczeństwa... czy jak to tam się profesjonalnie określa. - No i widocznie uznali, że łapiąc mnie, dotrą do mojego szefa. Trochę naiwne myślenie, no ale tak wyszło - wzruszyłem ramionami. - Generalnie serio nie masz się czym przejmować. Już od dawna nie siedzę w interesie, dodatkowo współpracuję z Sopportare, więc nie znajdą na mnie niczego. Po prostu... przez pewien czas będziemy musieli ograniczyć nieco nasze kontakty. Żeby przypadkiem nie wpadli na genialny pomysł powiązania cię z tym wszystkim - uśmiechnąłem się smutno do przyjaciela, ponownie sięgając po kubek z kawą i upijając z niego łyk.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics