6.05.2020

Od Anzaia CD Hanne

Oboje mieliśmy to samo podejście. Nie byliśmy zdolni do współpracy. Odstawiliśmy niezły teatrzyk u Hal'a. Gdy wyszliśmy dziewczyna była naprawdę wkurzona. Widać, wzbudzała respekt, gdyż ktoś jej jednak przyniósł suche ubranie. Spojrzałem na Franka, który zachował się jak typowy wafel. Ten to lubił wchodzić innym w tyłek. Gdy dziewczyna poszła do łazienki się przebrać, rzuciłem facetowi pogardliwe spojrzenie.
- No co ? Ona jest naprawdę straszna. - oznajmił.
- Serio ? Już do niższego poziom to nie mogłeś zejść.
- Zobaczysz.
- Lepiej idź lizać innym tyłki. - zaśmiałem się pogardliwie.
Rzucił mi równie gniewne spojrzenie. Odszedł, znikając mi z oczu.
Gdy Hannie wróciła, zatrzymała się przede mną.
- To, co powiesz mi coś o tych wampirach ?
- Tak, ale nie tutaj, choć do baru naprzeciwko.
- Alkoholik z Ciebie ?
- Lubie rozmawiać przy szklance whisky. - oznajmiłem spokojnie, nie zwracając uwagę na jej docinki.
-Dobra chodźmy.
Ruszyliśmy do wyjścia, przy drzwiach stała czarna parasolka wziąłem ją więc i podałem dziewczynie i otworzyłem drzwi. To był dżentelmeński gest. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy.
- Nie chcesz się schować przed deszczem ?
- Nie mi nie przeszkadza. - mruknąłem.
Gdy doszliśmy do baru, ponownie otworzyłem przed nią drzwi. Siedliśmy przy stole.
- Cześć Anzai jak tam znowu ciężki dzień ?
- Tak, to co zawsze dwa razy poproszę. - uśmiechnąłem się do barmana.
- Widzę, że często musisz tutaj bywać.
Barman postawił przed nami dwie szklanki whisky z lodem. Sięgnąłem swoją i upiłem łyk.
- Słuchaj uważnie, nie lubię się powtarzać. Wampir to istota demoniczna, zazwyczaj pijąca krew ludzi.
- Czemu ?
-W ten sposób demon odżywia swoje martwe ciało i powstrzymuje proces jego rozkładu.
- Czyli to żywe trupy ?
- Tak było kiedyś z pradawnymi wampirami, teraz większość z nich to gatunek żywy jak my.
- Co masz, na myśli ?
- Jeśli dwa wampiry połączą się w parę i mają potomka, jest on istotą żywą. I właśnie z takimi mamy do czynienia. Są silniejsze genetycznie, słońce ich nie zabija a może, lekko osłabia, dlatego polują nocą, lub w pochmurne deszczowe dni. Mitem jest to, że działa na nie srebro lub czosnek. Ich pokarmem jest ludzka lub zwierzęca krew. Nienawidzą wilkołaków i urządziły sobie na nie polowanie. Jeśli raz zamaskują ludzkiej krwi, nie poprzestaną. Są szybkie, silne, do tego bezwzględne.
- Ale przecież z tego, co Hal mówił, masz ten sam problem.
Lekko wzdrygnąłem się, upijając kolejny łyk.
- Jestem hybrydą, Demona i wampira, z tą różnicą, że staje się diabłem, dopiero gdy wyczuje krew. To moi bliscy kuzyni, tylko że moim celem jest powstrzymać ich.
- Nie potrafisz panować nad sobą ?
- Niestety jeszcze nie, w wieku 21 lat dopiero zacząłem przejawiać swoje diabelskie oblicze, nadal je poznaje.
- Czyli od jutra stajemy się łowcami wampirów, dostarczamy je żywe-bardzo mocno, podkreśliła słowo żywe.
- Tak.
Nasze obie szklanki zostały opróżnione a rozmowa, dobiegła końca. Wyszliśmy z baru, Hanne rozłożyła parasolkę. Odprowadziłem ją do domu, po czym wskoczyłem na dachy budynków i wróciłem do siebie. Przyszykowałem sobie kolacje, wziąłem szybki prysznic, wstawiłem pranie, rozwiesiłem przemoczone ubranie. Wszedłem do swojego pokoju, położyłem się na łóżku i zasnąłem.
Niestety nie było mi dane spać tej nocy długo. Wróg nigdy nie śpi. Przeklęte urządzenie wyrwało mnie ze snu o trzeciej w nocy. Szybko się ubrałem, wyskoczyłem z domu przez okno i udałem się na miejsce, niemal w tej samej chwili zjawiła się Hanne. No tak już nie pracowałem sam.
- Długo się nie widzieliśmy-zaśmiałem się.
- Widzę, że humor Ci dopisuje. Skup się lepiej gdzieś tutaj mamy trzech osobników, musimy ich jak najszybciej namierzyć.
Rozejrzałem się, po chwili zobaczyłem cień przemykający tuż za plecami Hannie.
- Za tobą !
Dziewczyna obróciła się, ja zaś spojrzałem w górę, tak jak myślałem, obserwowali nas. Wyskoczyłem na dach. Oba wampiry ruszyły prosto na mnie, adrenalina skoczyła w górę i już po chwili znowu nie byłem sobą. Cios za ciosem, ich uderzenia i atak z dwóch stron. Moje pięści uderzały a t w głowę, a to w brzuch. Czułem jak zęby jednego wbijają się w mój bark, rozszarpując skórę. Usiłowałem go z siebie zrzucić i dostałem pięść od drugiego na twarz. Ból sprawił, że jeszcze bardziej mnie to wkurzyło. Skrzydła wylazły mi z pleców, zrzucając nieproszonego gościa. Teraz byłem szybszy i silniejszy rzucałem nimi jak zabawkami, pozostawiając wgniecenia na dachu. Było dużo hałasu, krzyku i łamanych się kości. Gdy jeden leżał na ziemi, postanowiłem dobić drugiego, już złapałem go za głowę i powoli odrywałem od ciała, gdy poczułem ukłucie. To była Hannie, w ostatniej chwili zareagowała. Usiadłem na ziemi, dziewczyna zakuła obydwu w kajdanki. Nie mogłem się ruszyć przez kwadrans, w tym czasie podjechały dwie furgonetki i zabrały cała zakuta żywą trójkę w kajdanki. Gdy środek przestał działać, podniosłem się i złapałem ręką za rozszarpany bark. Spojrzałem na dziewczynę, która miała kilka zdrapań.
- Jesteś naprawdę dobra, poradziłaś sobie z tym wampem sama, ogarnęłaś mnie i do tego zakułaś wszystkich, dostarczając ich żywych. - powiedziałem z uznaniem. 

Hanne? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics