10.05.2020

Od Hanne CD Anzaia

Z przerażeniem obserwowałam jak bezwładne ciało Anzai'a upada na betonową podłogę  i z impetem o nią uderza. Jego zdesperowane, wołające o pomoc oczy powoli wypełniały się  łzami i przypuszczam, że powodem tego wcale nie była igła z narkotykiem, którą tak bezmyślnie wbiłam mu w udo. Ścisnęłam jeszcze mocniej chude ramię rudowłosej wampirki, której ciało całe trzęsło się już ze strachu. Niemalże zaraz po tym niezbyt ciekawym incydencie, obydwie dostrzegłyśmy zbliżające się z oddali światła samochodu dostawczego. 
-Nie wiesz, co oni nam tam robią! Już lepiej, żebyś zabiła i mnie.... - usłyszałam jej błagalny głos, który sprowadził mnie na ziemię i spowodował ciarki na całym moim ciele. Spojrzałam w jej spanikowane oczy. Wcześniej na to nie zwróciłam uwagi, ale miała niezwykłe, pomarańczowe tęczówki. Ogarnął ją taki paraliż, że przez ułamek sama przeraziłam się tego, co czeka na tę biedną dziewczynę. Więcej czasu nie miałam, gdyż dwie furgonetki z piskiem opon zatrzymała się tuż obok i tyle było z naszej wspólnej przygody. Dwoje zamaskowanych mężczyzn zabrało wampirzycę do tej bardziej oddalonej, dwoje kolejnych zajęło się transportem ciała czarnowłosego demona do bliższego samochodu. Z wnętrza wyłoniła się dobrze znana mi sylwetka Hal'a, który i mnie zaprosił do wnętrza. Będąc w środku usiadłam na siedzeniu, a już po chwili w moim kierunku podeszła nieśmiało kobieta z wodą utlenioną w jednej ręce i wacikami gazowymi w drugiej. Zdjęłam z dłoni skórzane, bezpalcowe rękawiczki i  bez pytania wyciągnęłam pustą dłoń w jej kierunku. Co jak co, ale z gorszych ran się wychodziło. 
-Lepiej będzie, jak zajmiesz się nim. - oznajmiłam, zwracając wzrok w stronę rannego, który faktycznie potrzebował pomocy i który powoli zaczynał wracać już do siebie. 
-Dobrze, pani Hanne. - odpowiedziała cichutko, po czym dołączyła do dwójki ludzi, którzy byli już w trakcie opatrywania mojego nowego współpracownika. Przykładając gazę opatrunkową do skroni, w ciszy obserwowałam, jak rozwija się kłótnia pomiędzy nim, a Hal'em. Odynie, o czym oni w ogóle rozmawiali? 
-Anzai, o czym on mówi? - odezwałam się w końcu, kiedy zostaliśmy tylko my, nieśmiała dziewczyna obserwująca jego poszarpane ramię i kierowca tej bardzo modernistycznej furgonetki. -Jego wyjaśnienia wgniotły mnie w podłogę. - Anzai... Czy ty w ogóle chcesz, tego co teraz robisz...? - powiedziałam cicho, obserwując jego reakcję - To nie jest wolność... - nie wiedziałam, czy powinnam to mówić, chociaż w tamtej chwili uważałam to za najbardziej słuszną opcję. Istota, która nie może podejmować najważniejszych decyzji dotyczących swojego życia, nigdy nie była, nie jest i nie będzie istotą wolną. Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. A on wydawał się całkiem młody, niedawno zresztą wspominał coś o tym, że dopiero w wieku dwudziestu jeden lat odkrył tę swoją uprzykrzającą życie moc, o ile można tak to nazwać. W takim wieku to i nie dziwię się, że nie chce albo nie ma odwagi sprzeciwiać się komuś, kto tak go ogranicza.
-Idziemy na drinka. - zignorował moje pytanie, zmieniając całkowicie temat -Trzeba uczcić sukces w postaci 4 na 5 żywych wampirów.
-Co? Że niby teraz? - odpowiedziałam. Byłam trochę zawiedziona brakiem odpowiedzi, ale w porównaniu do poprzednich naszych rozmów, tego nie miałam mu za złe. Jego życie, jego sprawa. - Muszę wrócić do mieszkania. Popatrz na mnie! Popatrz na siebie!
-Teraz. Twoje przydupasy zajmą się tobą na komendzie, tak jak wczoraj. Weźmiesz prysznic, jeżeli tak bardzo ci na tym zależy i idziemy na do baru, gdzie spokojnie będziemy sobie mogli  spokojnie porozmawiać. - wpatrywał się we mnie intensywnie, naciskając nacisk na ostatnie słowa. Okej, przekaz chyba do mnie dotarł.
-Nie mogę wpadać tam codziennie i im tak rozkazywać.... - mruknęłam pod nosem, krzyżując ramiona na piersi. Obydwoje jednak doskonale wiedzieliśmy, że mogę. No cóż, czasem muszę udać, że jestem chociaż trochę skromna. 
Furgonetka odstawiła nas dopiero w garażu budynku. 
-Ktoś tu chyba nie chciał, żeby nas tak zobaczonooo... - powiedziałam rozbawionym głosem, obracając głowę we wszystkich kierunkach, aby móc rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nigdy tutaj nie byłam. Nie zwlekając, bez żadnego już słowa skierowałam się w kierunku damskiej części pomieszczenia dla pracowników i tam doprowadziłam się do porządku. Jak dobrze, że mają tutaj zapas ubrań roboczych i że nie należą do nich tylko te okropne, granatowe uniformy. 
Wychodząc z szatni zaobserwowałam, że i Anzai nieco ogarnął się wizualnie. Ciekawe za czyim rozkazem... Miałam wrażenie, że obserwuje nas ponad połowa pracowników, kiedy wspólnie kierowaliśmy się w kierunku wyjścia. 
-Nie ładnie tak się gapić! - krzyknęłam na wychodne, z uśmiechem na ustach obserwując w odbiciu szklanych drzwi, jak niektórzy podskakują z przestraszenia. Ach, ci ludzie!
Droga do baru przeszła szybko i bez zbędnej wymiany zdań. Jak to się mówi... Mowa jest srebrem, a milczenie złotem? Jestem w stanie udzielić rozgrzeszenia każdemu, kto nie gada bezsensownie, kiedy to nie jest specjalnie potrzebne.
-Witamy w naszych skromnych progach naszego stałego bywalca i jego nową towarzyszkę! - powiedział pogodnym głosem mężczyzna z wczoraj, kiedy tylko usiedliśmy na wysokich krzesłach brzy barze. Udając, że równie cieszę się na jego widok (nie cieszyłam), również uśmiechnęłam się w jego kierunku. Anzai zamówił coś mocniejszego dla siebie, ja w ramach wyjątku postawiłam na razie na wodę. Teraz, kiedy wiedziałam, że te wampiry mogły czyhać dosłownie wszędzie, jakoś nie w smak było mi drinkowanie. Nie, żeby jakoś specjalnie działał na mnie tutejszy alkohol. Smak jego natomiast przysparzał mnie o ból głowy...
-Jak to możliwe, że chce ci się pić tak po prostu, ze świadomością, że w każdej chwili coś może skoczyć ci na głowę i zaatakować? Nawet mnie powiedziałam zdumiona. Postanowiłam, że na razie nie będę odwoływać się do pogadanki z furgonetki, bo zdaje się, że barowi podsłuchiwacze nie powinni dowiadywać się niektórych rzeczy. Chociaż bardzo chciałam. I ze zniecierpliwieniem czekałam, aż nadejdzie taki moment. Na co ja głupia czekałam..? Gdyby to on zapytał mnie o takie sprawy, nigdy bym mu nie odpowiedziała. A przynajmniej nie prędko. 


Anzai? =)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics