7.02.2020

Od Floriana do Pheobe

- Florie! Już wychodzę, zamknij drzwi, słyszysz?! - Malia woła z korytarza. Podniosłem się ciężko z łóżka i przeciągnąłem. Ranne wstawanie nigdy nie było moją mocną strona.
- Słyszę - wymamrotałem, i z półprzymkniętymi oczami wyszedłem na korytarz. Wtedy drzwi zatrzasnęły się za Malią. Około 7.30 zawsze wychodzi do szkoły, a ja zawsze zamykam za nią drzwi. Do pracy mam na 9.00. Zostało półtorej godziny.
Siostra wprowadziła się niedługo po mnie, i szybko się zadomowiła. Rodzice próbowali przytrzymać ją jeszcze w domu, ale Malia była nieugięta. Przeważającym argumentem była bliskość szkoły i to, że wiedzą, że ze mną będzie bezpieczna, najedzona i czysta. I tak mieszkamy sami już prawie dwa lata.
Wyjrzałem przez okno mojego pokoju na siostrę. Dziś samochód należy do mnie, więc ona musiała jechać autobusem. Ziewnąłem i poszedłem do łazienki, później się ubrać i zjeść. Niestety lodówka była pusta, bo wczoraj Malia nie zrobiła zakupów, mimo że dałem jej pieniądze. Trzasnąłem drzwiczkami lodówki, zgarnąłem kluczyki od samochodu z blatu i skórzaną kurtkę z wieszaka w korytarzu i wyszedłem.
Zapomniałem. Znów otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. Kira pojawiła się z nikąd, czekając, aż ktoś wyjdzie z nią na spacer. Zabrałem ją szybko na dwór, żeby mogła się załatwić i trochę pobiegać. Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze pół godziny.
Zabrałem Kirę z powrotem, a ona od razu poszła wgramolić się na łóżko Malii. Na dworze było trochę zimno.
Poszedłem jeszcze do mojego pokoju, dość skromnego, za to z dużą ilością roślin, których nazw sam już dobrze nie pamiętam. Wziąłem telefon z biurka i wyszedłem. Zamykając drzwi stałem pod nimi jeszcze chwilę, żeby w razie czego wejść i wziąć lub zrobić coś o czym zapomniałem. W końcu zszedłem 3 piętra w dół, wyszedłem z klatki i skierowałem się do mojego audi. Szybko wsiadłem, włączyłem radio i ruszyłem do pracy.
Lokal zawsze otwierałem ja, kilka minut wcześniej, żeby wszystko ogarnąć. Później pojawiali się inni pracownicy. Niedługo po 9.00 pojawiali się pierwsi klienci. Kawiarnia miała dobrą lokację, więc o każdej porze kręciło się tu sporo ludzi. Wnętrze było w stylu nowoczesnym;szklana ściana frontowa, biel i stonowane kolory szarości, zieleni i błękitu, meble z lekkimi drewnianymi akcentami. Ciemny bar, za którym stałem ja i mój kolega, Nicolas. niektórzy zajmowali miejsca przy stolikach, gdzie obsługiwały ich Helen i Gina, dziewczyny, które ledwo znałem, bo nasza znajomość polegała na wymianie prostych poleceń w czasie pracy. Z Nico trzymałem się lepiej, choć i z nim niewiele rozmawiałem. Miejsca przy barze zazwyczaj były puste.
Około 11.00 w lokalu przerzedziło się, pojedyncze jednostki leniwie sączyły kawę, Nico wycierał szklanki, ja robiłem espresso dla jakiejś eleganckiej pani siedzącej w kącie przy drzwiach, najwyraźniej przyglądała się ludziom oceniając ich. Co chwilę wyginała usta w enigmatycznym uśmiechu. Gina czekała, aż skończę, przewracając oczami i skarżąc się po cichu  Nicowi.
- Wstrętna baba - skwitował. - Dobrze, że stoimy bezpiecznie za barem, co nie Florian?
Podniosłem wzrok podając kawę na ladę. W tym momencie ktoś wszedł do kawiarni. Dziewczyna o złotej cerze i krótkich włosach zbliżała się do baru. Za nią szedł facet, dość rosłej budowy.
- Kawiarnia? Ale przecież.. - zaczął. Dziewczyna uciszyła go machnięciem ręki. Bez trudu usiadła na wysoki stołek i oparła się o blat. Gina poszła podać kawę nielubianej klientce.
- Wiem, wiem - zwróciła się do niego - ale pan tutaj na pewno zaproponuje mi coś ciekawego, prawda panie...- wzrokiem szukała plakietki z imieniem. Daremnie, bo nie mieliśmy takowych.
- Florian - odpowiedziałem automatycznie - wszystkie nasze propozycje są w karcie - powiedziałem, podsuwając jej menu. Była trochę zdziwiona moim sztywnym tonem. Jej kompan usiadł na stołku obok. Po krótkim namyśle złożyli zamówienie.

Phoebe?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics