18.02.2020

Od Liama CD Kangsoo

Uśmiechnąłem się smutno, na ostatnie słowa Kangsoo. Tak, miał przesrane. Życie w ciągłym strachu, ryzyku całkowitego zniewolenia na każdym kroku... Nie zazdroszczę mu takiego życia. Nikt by nie zazdrościł.
- Cóż... - mruknąłem, dopijając resztę piwa. - Jedyne, co możesz zrobić, to nie myśleć o tym za dużo. A przynajmniej ja nie widzę innego wyjścia - westchnąłem, wstając i, obszedłszy stół, położyłem rękę na głowie przyjaciela, by delikatnie poczochrać go po włosach. - I wiesz co? - uśmiechnąłem się promiennie. - Chętnie ci z tym pomogę.
Kangsoo popatrzył na mnie niepewnie.
- W sumie jeszcze nie wymyśliłem, jak to zrobię, ale jestem całkiem dobry w improwizowaniu - uśmiechnąłem się przebiegle, sięgając do kieszeni po kluczyki do samochodu i zaczynając kręcić nimi na palcu. - Robisz coś jutro?
Mężczyzna powoli pokręcił głową, nadal z niepewnym wyrazem twarzy.
- Super - uśmiechnąłem się promiennie, ruchem głowy wskazując drzwi wyjściowe. Koreańczyk posłusznie wstał i ruszył za mną na zewnątrz, na parking, żeby z powrotem wsiąść do samochodu i, tym razem na pewno, wrócić do domu. - Przyjadę po ciebie po pracy.
- Po co? - zapytał podejrzliwym tonem.
W sumie nie miałem jakiegoś konkretnie ukształtowanego planu. Jedynie zarys. Jak najlepiej zapomnieć o czymś nieprzyjemnym? Zrobić coś głupiego. Niebezpiecznego... Kangsoo nie był typem ryzykanta, ale dlaczego by nie spróbować? Jak życie daje ci kopa możesz mu oddać, albo pokazać środkowy palec i mieć wywalone. Preferowałem ten drugi sposób. Zwykle okazywał się prostrzy. I przyjemniejszy.
- Zrobimy coś szalonego - uśmiechnąłem się promiennie, naciskając przycisk otwierania przy kluczyku do samochodu. Truck, zaparkowany niemal przy samym wyjściu, wydał z siebie charakterystyczne kliknięcie, a my mogliśmy do niego wsiąść.
- Liam, nie wiem, czy to jest... - zaczął Kangsoo zaniepokojony, ale nie dałem mu dokończyć, przytłaczając go moim pozytywnym nastawieniem do tego pomysłu. Im bardziej konkretny plan rysował się w mojej głowie, tym bardziej byłem na niego nakręcony. Musiałem jeszcze tylko poprosić siostrę o zgodę, ale wątpiłem, by miała coś przeciwko.
- To jest bardzo dobry pomysł - rzuciłem, pełen entuzjazmu. - Spróbujesz czegoś nowego, może przełamiesz jakieś swoje strachy... Albo może okaże się, że to, co chcę zaproponować, nie jest ci wcale obce...
- A co chcesz mi zaproponować? - Kangsoo widocznie był zdezorientowany moim nagłym wybuchem ekscytacji i ogólnego dobrego nastroju. No cóż, nikt nie mówił, że jestem w pełni obliczalny.
- Zobaczysz jutro - rzuciłem z zagadkowym uśmiechem. Usadowiłem się na fotelu kierowcy, zapiąłem pasy i uruchomiłem silnik.
- Mmm... - mruknął mój przyjaciel, zerkając na mnie kątem oka i także zapinając pasy. - Nie chcesz, żebym się wystraszył i ci odmówił, tak?
- Gdzie tam - uśmiechnąłem się przebiegle. - Po prostu chcę, żeby to była niespodzianka. Generalnie nie masz się czego bać, jestem pewny, że ci się spodoba.

~•~

Oczywiście w rzeczywistości wszystko miało rozstrzygnąć się nastęonego dnia. Ana, na moją prośbę użyczenia nam jej konia, wzruszyła jedynie ramionami i powiedziała, że i tak nie mogłaby do niego wpaść tego dnia, a tak to się przynajmniej porusza. Nic więcej nie było mi potrzebne.
Nastęonego dnia po pracy wróciłem do mieszkania przebrać się, nakarmić zwierzaki i zabrać Lunę. Nadal niezbyt przyjaźnie reagowała na Kangsoo, ale nie rzucała się już na niego. A suczce dobrze zrobi odrobina dodatkowego ruchu.
Gdy kilkanaście minut później zgarnęliśmy już Kangsoo i kierowaliśmy się do stajni, włączyłem w radiu jakaś stację country. Nie, zwykle nie słuchałem tego typu muzyki. Ale chciałem dać Kangsoo być jakąś wskazówkę... Poza tym miałem naprawdę dobry humor, a przy country naprawdę przyjemnie się prowadzi. Szczególnie jadąc obrzeżami Seattle, w kierunku rozległych pól i pastwisk stadniny, gdzie Ana trzymała Charliego.
- Powinienem się bać? - zapytał niepewnie Kangsoo, gdy zacząłem stukać palcami o kierownicę i nucić melodię znanej piosenki, której pierwsze nuty właśnie wybrzmiały.
- O co? - zapytałem zdziwiony.
- O twoje samopoczucie...
Zaśmiałem się szczerze i szturchnąłem przyjaciela w ramię.
- Po prostu jestem zadowolony.
- I nadal upierasz się nie mówić mi, gdzie jedziemy? - drążył mężczyzna, rzucając zaciekawione spojrzenie na Lunę, która od początku jazdy ani razu w żaden sposób nie zareagowała na obecność dodatkowego psażera samochodu. Zachęcony tym, Kangsoo wyciągnął rękę, żeby ją pogłaskać... ale nim doszło do konfrontacji, złapałem chłopaka za przegub.
- Daj jej jeszcze czas - poprosiłem, uśmiechając się lekko. - Chcę mieć pewność, że nie stracisz palców, jak ją pogłaszczesz.
Mężczyzna posłusznie cofnął dłoń.
- To gdzie jedziemy? - zapytał po raz kolejny. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Uparte to to...
- Zobaczysz, jak dojedziemy - rzuciłem, znowu rozbawionym tonem i podgłośniłem radio, żeby móc chociaż udawać, że nie słyszę jego kolejnych pytań o cel naszej destynacji.

~•~

Gdy zajechaliśmy na parking przed stajnią widziałem, jak Kangsoo wędruje wzrokiem między mną a otoczeniem. Widocznie pytając mnie wzrokiem, co to wszystko ma znaczyć.
Zaparkowałem i zgasiłem silnik, wygrzebałem kluczyki do siodlarni prywatnej, które zabrałem siostrze, po czym wysiadłem z samochodu i wypuściłem Lunę.
- Moja siostra ma konia. Ogiera andaluzyjskiego, trochę narwanego, ale generalnie bardzo kontaktowego i chętnego do współpracy z człowiekiem... - nie wiedziałem do końca, co mówię, ale tak zawsze okreslała Charliego Ana, uznałem więc, że wie, o czym mówi. Sam miałem okazję kilka razy przejechać się na nim, ale zawsze pod okiem siostry. Miałem nadzieję, że pod nieobecność kochanej właścicielki będzie tak samo potulny, jak był przy niej. Nie chciałem mieć Kangsoo na sumieniu. - W każdym razie, Ana pozwoliła nam dzisiaj na nim pojeździć. A w zasadzie to tobie - uśmiechnąłem się przebiegle. - Będziemy musieli pójść po niego na padoki. Stąd Luna - wskazałem ruchem głowy suczkę, która biegała w kółko, merdając wesoło ogonem i obwąchując otoczenie. - Przegoni nam go, żebyśny nie musieli za nim biegać. A w każdym razie taki jest plan - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się do przyjaciela promiennie.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics