3.12.2019

Od Any CD Michaela

- Czemu nie? - uśmiechnęłam się lekko, podążając za brunetem. Gdy on wyciągał butelkę z barku, ja usiadłam na kanapie, opierając się plecami o podłokietnik, a kolana podciągając pod brodę. Odruchowo zapatrzyłam się w mężczyznę, jego ruchy, gdy wybierał odpowiednią butelkę...
Gdy tylko dotarło do mnie, że się gapię, czym prędzej odwróciłam wzrok, a na moje policzki wypłynął szkarłatny rumieniec. Co się ze mną, do cholery, dzieje?
Przyjaciel na szczęście nie zauważył mojego zażenowania, gdy podszedł do mnie z butelką czerwonego wina w jednej, i kieliszkami w drugiej dłoni. Postawił wszystko na stolik kawowy przed kanapą i dopiero wtedy podniósł na mnie wzrok.
- Coś się stało? - zapytał ostrożnie, otwierając butelkę i rozlewając trunek do kieliszków.
- Nic - uśmiechnęłam się, spuszczając nogi na ziemię, starając się rozluźnić. Ale nadal co chwilę stawał mi przed oczami obraz rannego Mike'a. Miałam nadzieję, że ten napad naprawdę był przypadkowy i nie miał nic wspólnego z moimi ostatnimi problemami...
Jednak kilka kieliszków później już nie pamiętałam o swoich wątpliwościach. Taaak... wino, i mocniejsze trunki, które poszły w ruch po nim, zdecydowanie potrafiły mieć pod tym względem kojące właściwości. Ale przy okazji spowalniały zdroworozsądkowe myślenie, z czym u mnie na trzeźwo już było kiepsko...
- Ale ona jest urocza - zaszczebiotałam, smyrając pod brodą kotkę-sfinksa, która przydreptała do nas jakiś czas temu i rozłożyła się między mną a brunetem na kanapie. Archer leżał na moich stopach i łypał na Siwę z nienawiścią. No tak, jak to jego pani głaszcze kogoś innego? Zaśmiałam się, sama nie wiem z czego, po czym nagle zamilkłam i, z ciężkim westchnieniem, oparłam głowę na ramieniu Michaela.
- Gorzej ci? - zaśmiał się mężczyzna, unosząc rękę do moich włosów. Wplótł palce w dość długie już kosmyki i zaczął powoli masować skórę głowy.
- Mhmmmmm - jęknęłam, zamykając oczy. - Chyba przegięłam z tym ostatnim kieliszkiem...
Wywołałam tym stwierdzeniem wyjątkowe rozbawienie ze strony bruneta. Nie tylko usłyszałam, ale i poczułam jego śmiech, gdy pochylił się po jedną ze stojących na stoliku butelek, przytrzymując mnie jednocześnie przy sobie.
- Chyba z jedną butelką - zażartował, podstawiając mi niemal już pustą butelkę pod nos. - Może jeszcze ją dokończysz?
- Spierdalaj - momentalnie się wyprostowałam, uderzając przyjaciela pięścią w klatkę piersiową. Zaśmiał się, odchylając do tyłu i łapiąc się w miejscu, w którym go uderzyłam, że niby tak mocno oberwał. A ja, nieźle wstawiona, nie zdołałam utrzymać równowagi i poleciałam za nim.
Siwa, omal nie zgnieciona podczas tego manewru, zeskoczyła z głośnym miałknięciem z kanapy. Prosto na Archera.
Wilczak nawet na to nie zareagował. Jakimś cholernym cudem.
Szybko straciłam jednak zainteresowanie zwierzakami, całą uwagę skupiając na mężczyźnie, na którym właśnie półleżałam. Oparłam się dłońmi o jego klatę, moje spojrzenie zakotwiczyło się na jego ustach...
- Ana...? - śmiech Mike'a urwał się, a zaraz potem usłyszałam, jak mężczyzna głośno wciąga powietrze przez nos.
Westchnęłam cicho, zamrugałam i przeniosłam w końcu wzrok na jego oczy. Nagle poczułam dłoń mężczyzny, rozpoczynającą wędrówkę w górę mojego uda i zatrzymującą nię na pośladku... ściskającą go lekko.
Zamruczałam cicho, uśmiechając się w reakcji na tę pieszczotę i nareszcie, w końcu, pochyliłam się, by złączyć nasze usta w pocałunku.

Mike? ;P

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics