3.12.2019

Od Michaela CD Any

   Gdy mężczyzna wysłuchał całych wyjaśnień Any, w moment puściły mu nerwy, co mógł odczuć stół, pies, oraz sama kobieta. Gdyby mógł, wybuchłby mocą, pokrywając całe mieszkanie ciemnością, pochłaniając tym wszystko w nicość. Jednak tego nie uczynił, nie mógł, po prostu nie mógł. Opanował się, lecz za późno, gdyż sama Ana zdążyła pęknąć, roniąc przy tym kilka łez. Crowley czuł to samo, jak słonce krople napływają do jego oczu, lecz potrafił się powstrzymać i choć wie, że spieprzył wszystko swoimi nerwami, to teraz chce jakoś to odkręcić. Westchnął głęboko i spokojnym gestem dłoni domyślił kobietę, żeby wstała, co zaraz uczyniła, choć z lekką niepewnością. Mężczyzna delikatnie objął przyjaciółkę, a gdy ta poczuła wsparcie z jego strony, odwzajemniła uścisk i wylała wiele więcej łez w jego koszulkę. Trwali tak kilka ładnych minut, aż blondynka uspokoiła swoje łzy, jednak tak szybko nie chciała okleić się od bruneta.
— Damy radę, Ana. — szepnął spokojnie do jej ucha — Jak zawsze. — dodał, co wywołało u kobiety rozbawione prychnięcie. 
— Oczywiście, zawsze dajemy sobie radę. — mruknęła, pociągając lekko nosem — Co z tego, że z każdej akcji ledwo wychodzimy żywi. Damy radę i teraz. — dodała, spoglądając już na przyjaciela.
— I to jest najważniejsze. — delikatnie się uśmiechnął — Odpoczywaj, Ana. Czeka nas kolejna misja do wykonania. — dodał pewny siebie.
Blondynka słabo przytaknęła i z lekkim uśmiechem na twarzy wyszła z kuchni, by móc spokojnie dojść do siebie. Ciemnowłosy w tym czasie dokończył sprzątanie kuchni i wyglądał na spokojniejszego, to nadal czuł w sobie nadmiar mocy, która z czasem może objawiać się silną migreną. Żeby do tego nie dopuścić, przystąpił do medytacji w momencie, gdy jego przyjaciółka poszła spać, gdyż dopiero wtedy czuł się swobodnie i spokojnie.
   Po trzech dniach Ana wyglądała znacznie lepiej, lecz nadal miewała zawirowania w głowie oraz niekontrolowanie mocy, co prawie spowodowało pożar w mieszkaniu Crowleya. To jednak szybko poszło w niepamięć i oby dwoje skupili się na poprawie stanu zdrowia blondynki, która nadal potrzebowała kilka dni na regenerację. Michael natomiast miał nadmiar wszelkiej energii i czuł, że jeśli dzisiaj nie wykorzysta mocy, jego głowa może zacząć mieć bolesne problemy, a medytacja przestała pomagać. 
— Muszę na chwilę jechać do swojego pubu. — powiedział mężczyzna do Any, ubierając przy tym skórzaną kurtkę — Za pół godziny będę. — dodał, sięgając po klucze do auta. 
— Dobrze. — przytaknęła, okrywając się bardziej kocem. 
Demon opuścił swoje mieszkanie i udał się do garażu podziemnego, skąd wyjechał swoją bawarką, kierując się do pubu. Była godzina bliska północy, więc o tej porze był bardzo mały ruch, dzięki czemu brunet po kilku minutach był na miejscu. Załatwił wszelkie zamówienia oraz papierologię, po czym udał się w drogę powrotną do mieszkania. Po drodze zaliczył kilka skrzyżowań bokiem i zadymił jedną z uliczek, co sprawiło mu frajdę, pomimo swoich lat. Gdy w końcu odstawił wóz na parking, podszedł do windy i wezwał ją jednym guzikiem. Parking podziemny był na tyle ciemny, że sam demon nie dostrzegł grupy ludzi, która się do niego zbliżyła. Ubrani na czarno, twarze okryte w kominiarki, a w rękach metalowe pałki w sam raz do łamania kości. Gdy pierwszy z grupy zaatakował zdezorientowanego Crowleya, wiedział, że nadszedł ten czas. Pod wpływem bólu, który został spowodowany przez kilka uderzeń pałką, demon wybuchł mocą, przebijając na wylot większość oprawców, którzy odważyli się zaatakować. Podłoga oraz pobliskie ściany okryły się ciemnością oraz krwią, natomiast Michael dopiero teraz uświadomił sobie, co się dzieje. 
— Kolejny mutant. — rzucił w panice jeden z napastników.
— O niego nam chodzi. — odparł drugi.
Pomimo wymiany zdań, żaden kolejny nie zaatakował, choć demon był gotów przyjąć kolejny atak, by móc wykonać kontratak i pozbawić życia kolejnego człowieka. To jednak nie nastąpiło, gdyż oprawcy oddalili się z miejsca zdarzenia, uważnie przyglądając się mężczyźnie. W tym czasie zjawiła się winda i lekko kulawym krokiem wszedł do jej środka, by zaraz dostać się na szczyt wieżowca. W dużym lustrze obadał swoje ciało i pomimo skórzanej kurtki, rany na plecach oraz torsie były bardzo widoczne, niektóre z nich krwawiły. Oberwała także noga, a dokładnie lewe udo, a pomimo tego, brunet mógł chodzić, więc nie doszło do złamania. Gdy winda zatrzymała się na jego piętrze, kulejąc dotarł do mieszkania, do którego wszedł i słabo oparł się o ścianę. Gdyby nie Ana przechodząca przez przedpokój, Mike byłby w stanie skryć się w łazience i się zregenerować, lecz ona od razu zauważyła niepokojący stan przyjaciela.
— Co się stało? — podeszła i od razu odkryła kurtkę z torsu mężczyzny — Kto Ci to zrobił, Mike? 
— Jakieś uliczne przybłędy. Nic poważnego. — odpowiedział, pozbywając się kurtki.
Kulawym krokiem przeszedł do łazienki, gdzie ściągnął z siebie dziurawą koszulkę i sięgnął po apteczkę, żeby przyspieszyć regenerację ran.
— Pozwól, że ja się tym zajmę. — rzekła Ana, zabierając jemu apteczkę z dłoni — Siadaj. — wskazała na krawędź wanny. 
Michael bez problemu dał opatrzyć sobie rany, natomiast w udo wmasował maść przeciwbólową, gdyż było to zwykłe stłuczenie, czyli nic poważnego jak dla demona. Sama regeneracją przebiegła dosyć szybko, a temat oprawców zakończony tak szybko, jak się zaczął.
— Napijesz się czegoś ze mną? — spytał ciemnowłosy, podchodząc do barku z trunkami — Może jakieś wino? Dobrze działa na.. wszystko. — dodał z cichym śmiechem.

Ana? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics