Ucieszyłam się na widok Nathaniela
w kawiarni. Przez ostatnie tygodnie stał się dla mnie bliski. Lubiłam
spędzać z nim czas, a przez jego spokojną aurę, nawet najgorszy dzień w
jego obecności odchodził w niepamięć. Dlatego, kiedy ponownie zobaczyłam
go przy ladzie, nawet bez pytania podałam mu jego ulubioną kawę i
ciasto marchwiowe z miodem, które w ostatnich dniach robiło u nas
furorę. Kiedy usłyszałam jego propozycję, a raczej już stwierdzenie, że
mam do niego wpaść na noc, wywołało u mnie cichy śmiech.
- Czy Ty już wszystko zaplanowałeś? - Podniosłam jedną brew, na co tylko włożył kawałek ciasta do ust, unosząc kącik ust - Bo zaraz pomyślę, że na jakąś randkę mnie zapraszasz - Oparłam się o ladę, stojąc po drugiej stronie, tak że miałam przed swoją twarzą jego osobę.
-
A nawet jeśli, to czy to byłoby coś złego? - Mówił to swoim spokojnym
tonem, przez co ciężko mi było opanować zadziorny uśmiech.
- No wiesz - Zbliżyłam się delikatnie, stając na palcach, niestety wzrostu nie można oszukać, zwłaszcza różnicy, która jest między nami - Proponujesz mi kolację ze śniadaniem, nie wiem, czy jesteś gotowy na takie doznania - Dmuchnęłam, układając powoli usta w niewielki dzióbek, aby pod wpływem ciepłego powietrza, jego włosy się poruszyły.
- Czy Ty mnie nie doceniasz? - Odłożył widelczyk i zbliżył się do mnie, tak że nasze nosy prawie się stykały.
- Taiga....
Mogę Cię prosić, mam problem z ekspresem, coś się zacięło... - Mruknęła
jedna z kelnerek, stojąc metr od nas. Odwróciłam głowę w jej stronę i
nią skinęłam, stając w normalnej pozycji.
- Już idę. - Odwróciłam się jeszcze do strażaka - Będę o 20, ciasto na koszt firmy - Mrugnęłam
do niego, idąc do dziewczyny, która potrzebowała pomocy. Zacięcie nie
było niczym problematycznym, ale mimo to musiałam trochę postać przy
maszynie, aby znów chodziła jak należy.
Gdy wróciłam na główną salę, mojego towarzysza już nie było. Przy jego
filiżance, która była już pusta leżała serwetka, z krótkim liścikiem. "Tylko nie jedz kolacji. Nath". Pokiwałam rozbawiona głową i schowałam owy list do kieszeni, wracając do pracy.
W
domu byłam jeszcze przed 18, więc miałam sporo czasu, aby się trochę
ogarnąć i wybrać odpowiednie ubrania. Po prysznicu stojąc z mokrymi
włosami i czarnej bieliźnie zastanawiałam się, co powinnam ubrać. Czy
wypada mi iść w zwykłych dżinsach i bluzie? No chyba nie zbyt. Jednak
nie ubiorę też obcisłej sukienki i szpilek, wtedy będzie myślał, że chce
go tylko zaciągnąć do łóżka. Ostatecznie zdecydowałam się założyć
bordową rozkloszowaną spódniczkę, która była przed kolano, do tego
zakolanówki i szarą przylegającą bluzkę, z długim rękawem. Do tego
czarne buty na słupku. Wyprostowałam także włosy i pomalowałam się,
jednak tak, żeby wyglądać na naturalną. Delikatny naszyjnik ze srebra,
najlepsze perfumy, jakie miałam w szafce i byłam gotowa do wyjścia.
Wzięłam również, kilka rzeczy na jutro, żeby się przebrać, które
spakowałam do sportowej torby, którą wrzuciłam do samochodu. Nie często
nim jeździłam, gdyż preferowałam spacery, jednak w tej chwili nie miałam
ochoty na długie spacery. Zaparkowałam pod jego domem i już po chwili
wpuścił mnie do środka.
- Mmm, co gotujesz? Pachnie świetnie - Uśmiechnęłam się, czując od progu cudowny zapach pieczonego mięsa, połączonego z warzywami i czymś jeszcze, czego nie mogłam zidentyfikować.
-
W naszej kulturze jest to dosyć popularne danie, co prawda nie miałem
wszystkich składników, więc jest kilka zamienników, ale mam nadzieję, że
będzie Ci smakować - Uśmiechnął się, zabierając ode mnie skórzaną kurtkę.
- Pachnie nieziemsko, więc aż jestem ciekawa, jak to smakuje - Przyznałam
z uśmiechem, patrząc na niego. W salonie były już uszykowane talerze,
sztućce, kieliszki do wina, a także kilka świeczek, które stały na
środku. Zaczęłam podejrzewać, że naprawdę zaprosił mnie na randkę, a na samą myśl o tym, zaczęłam się uśmiechać.
Nath?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz