10.12.2019

Od Michaela CD Any

   Po nocnej zabawie w "niegrzeczną parę przyjaciół", oby dwoje poszli spać blisko godzinę później, gdy ich rozbawione humory znacznie się uspokoiły. Rano, lub też przed południem, pierwszy obudził się Michael, który choć nie spał za wiele, czuł się wyspany i wypoczęty. Ogarnął się w łazience oraz przygotował śniadanie, do którego zaraz dołączyła Ana, ubrana w koszulkę mężczyzny, która choć była na nią za duża, wyglądała naprawdę uroczo. Posiłek zjedli w przyjemnej ciszy, po czym oby dwoje przystąpili do porządków oraz szykowania się do wyjścia z mieszkania.
— Dziwne.. — mruknęła kobieta, spoglądając na swój telefon.
— Co się stało? — spytał brunet, wychylając się z kuchni.
— Znaczy.. Będą montować w mojej kawiarni nową witrynę i mam przy tym być. — wyjaśniła i spojrzała na mężczyznę — Choć nigdy wcześniej nie prosili mnie o obecność. — dodała, wracając wzrokiem na telefon.
— Może inna ekipa remontowa jest i wolą, żebyś przy tym była. — rzekł, podchodząc do przyjaciółki — W sumie możemy jechać tam we dwójkę. — dodał z delikatnym uśmiechem.
Jasnowłosa przytaknęła, odwdzięczając tym gest mężczyzny, po czym oby dwoje ubrali się, a następnie wyszli z mieszkania.
Podczas drogi do kawiarni, wszelkie ulice Seattle były zakorkowane do takiego stopnia, że bawarka bruneta z lekka się zagotowała, co dało się rozpoznać po głośnych wentylatorach pod maską. Sam mężczyzna był z lekka zirytowany, więc gdy tylko ujrzał wolny pas, zjechał na niego i z dużą mocą pojechał dalej, mijając kolejne dwa skrzyżowania. Widział jednak odruch Any, która chyba nie spodziewała się takiego zrywu i szybko chwyciła na boczek drzwi, natomiast na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
— Nie dygaj młoda. — powiedział Mike, spoglądając na kobietę.
— Że ja? Proszę Cię. — zaśmiała się, puszczając boczek drzwi.
Mężczyzna spojrzał kątem oka na przyjaciółkę, po czym wjechał w jedno ze skrzyżowań, stawiając auto bokiem. Gęsty dym spod opon zatrzymał nie jeden pojazd, a głośny, lecz bardzo przyjemny, warkot silnika zwrócił uwagę nie jedną osobę, która aktualnie przemieszczała się po chodniku. Część z nich uśmiechnęła się na widok auta, inni natomiast wyklinali pod nosem czyn Michaela, lecz ten miał to gdzieś i jechał dalej, prostując tor jazdy.
— Pojebany.. — mruknęła, kurczowo trzymając się tego, co miała pod ręką — Zrób tak jeszcze raz. — dodała po chwili, spoglądając na bruneta.
— Później, bo zaraz z witryną do Ciebie przyjadą. — powiedział, cicho się przy tym śmiejąc.
Mijając jeszcze kilka przecznic, dojechali do kawiarni, pod którą jeszcze nikogo nie było. Mężczyzna zatrzymał auto na parkingu lokalu i dał chwilę schłodzić się pojazdowi, po czym wyłączył silnik, opuszczając zaraz auto. Para przyjaciół weszła do środka kawiarni i tam też czekali na ekipę remontową, która i tak się nie zjawiła. Gdy brunet zaszedł na zaplecze lokalu, żeby przestawić kilka ciężkich kartonów, usłyszał, jak ktoś wchodzi do środka kawiarni. Kroki wskazywały na jedną osobę, prawdopodobnie mężczyznę, lecz nie pasowały one do robotnika czy zwykłego klienta.
— Dobrze Cię widzieć, Ana. — odezwał się obcy, nadal kierując się w głąb lokalu.
Sam jego ton oraz brak odpowiedzi ze strony kobiety świadczył, że nie jest to nikt dobry i raczej blondynka nie chciałaby widzieć tego człowieka. Tak przynajmniej domyślał się ciemnowłosy, który zaraz przypomniał sobie opowieści przyjaciółki. Choć mógł teraz po prostu wyjść i przegonić napastnika, preferował małą rozgrzewkę i lekkie wyładowanie swoich umiejętności. Wniknął więc w ciemny skrawek pomieszczenia, po czym przeleciał do głównej części kawiarni, uważnie przyglądając się zaniepokojonej blondynce oraz czarnowłosemu mężczyźnie, którego spojrzenie nie należało do normalnych. Choć Michael przebywał pod postacią niewidocznej chmury, Ana jakby śledziła wzrokiem tor lotu bruneta, po czym szybko wróciła wzrokiem na czarnowłosego. Crowley bezszelestnie ukazał się za jego plecami, delikatnie dotknął ramienia, a gdy obcy odwrócił się do bruneta, został przywitany prawym sierpowym, który prawie zwalił czarnowłosego z nóg.
— Sam opuścisz ten lokal czy osobiście mam Cię wyprowadzić? — spytał Mike, delikatnie masując swoje kostki dłoni.
Brunet spojrzał na przyjaciółkę i znacznie do niej kiwnął, by ta zaszła za ladę, gdzie będzie znacznie bezpieczniejsza i najlepiej, żeby nie wtrącała się w "walkę kogutów".
— Miłe przywitanie. — prychnął czarnowłosy, dotykając swojej twarzy.
Gdy obcy wykonał swój atak, przyjaciel sprawnie ominął jego cios i zrobił kontratak, wykonując mocnego haka nogą, dociskając dłonią jego tors, żeby upadek był bardziej bolesny.
— Zawsze jestem miły, szczególnie dla takich ścierw, jak Ty. — odpowiedział — Więc jak?
— Pierdol się. — wysyczał, od razu podnosząc się z podłogi.
Crowley obronił każdy następny atak czarnowłosego, lecz gdy jego oczy zabłysnęły lekkim płomieniem, dłonie napastnika zrobiły się ciepłe do takiego stopnia, że poparzyły przedramiona bruneta, co jeszcze bardziej go wpieniło. Odruchowo odepchnął od siebie piromana, gdyż za takiego go uznał, po czym spojrzał na swoje zranione ręce.
— Takiś cwany? — mruknął i spojrzał na napastnika, a następnie na Ane, która stała przy włączniku światła.
Wraz z kiwnięciem bruneta, przyjaciółka zgasiła światło w lokalu, dzięki czemu demon miał większe pole do popisu, wiążąc "piromana" w macki ciemności. Oczywiście uwięziony rzucał groźbami w jego stronę, lecz Mike ignorował jego słowa, zadając mu jeszcze więcej bólu, ściskając jego całe ciało. Gdy jednak Crowley poczuł nadmierne ciepło w mackach, zaprzestał, uwalniając obcego, zrzucając go na podłogę.
— A teraz wypierdalaj. W podskokach. — mruknął, podnosząc piromana za szmaty, odrzucając go w kierunku wyjścia.
— Pożałujesz tego. — zagroził, spoglądając na demona, po czym faktycznie opuścił lokal.
Wtem zapaliło się jedno ze świateł, a ciało bruneta zostało objęte przez Ane, która wyglądała na dość mocno zdenerwowaną. Przyjaciel odwzajemnił uścisk i delikatnie pocałował ją w czoło, gładząc przy tym jej plecy. Trwali w takim uścisku kilka minut, aż blondynka znacznie się uspokoiła.
— Nic Ci nie zrobił? — spytał mężczyzna, spoglądając na kobietę.

Ana?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics