5.12.2019

Od Natalie CD Michaela

  Przysłuchując się słowom mężczyzny, ciche westchnięcie uciekło z ust białowłosej. Oczywiście, czego innego można było się spodziewać po zaistniałej sytuacji? Kręcąc w niedowierzaniu głową, na nowo swe spojrzenie umieściła w tancerkach, gdzie na widok jednej z nich, lekki uśmiech pojawił się na ustach Natalie. Niestety, nie mogła sobie pozwolić na dłuższe obserwowanie tego, co działo się na scenie, ponieważ dołączył do nich mężczyzna, który pomógł im uciec półtorej tygodnia temu.
- I tak patrząc na ciebie, wiem, że to propozycja nie do odrzucenia. – powiedziała, z lekkim uśmiechem, dokładnie obserwując dwójkę mężczyzn, którzy szeroko się uśmiechnęli na wypowiedziane słowa dziewczyny.
Jasnowłosa podniosła się z miejsca, gdy tancerki opuściły scenę, przepraszając swoich towarzyszy, że musi pójść do toalety. Znając lokal praktycznie na pamięć, z łatwością doszła do łazienki, gdzie załatwiła swoją potrzebę. To po tym umyła ręce i po niespełna pięciu minutach, na nowo znalazła się przy stoliku, gdzie Michael żywiołowo rozmawiał z Edwinem. Było to aż zaskakujące dla lykantropa, w końcu zdołała zapomnieć o tym, jak niektórzy potrafią się cieszyć z niektórych rzeczy, czy rozmów.
Mike niemalże od razu przeniósł swoje spojrzenie na Natalie, która była, delikatnie mówiąc, niedoinformowana. Przyglądali się sobie nawzajem, aż w końcu wyższy zaczął opowiadać o tym, co takiego będą robić. Rzecz jasna, niektóre kwestie dopowiadał drugi, a Miller jedynie potakiwała, czasami zadając pytania, aby mieć pewność, że dobrze coś zrozumiała.
Jednak po tym wszystkim, dwójka pozostała sam na sam, aczkolwiek to dziewczyna nie miała siły na większe dyskusję. W połowie leżała na stoliku, głowę mając ułożoną na swoim ramieniu. Wpatrywała się w blat, czasami spoglądała na mężczyznę, lecz częściej pomrukiwała na jego pytania, czasami wysilając się na coś bardziej rozbudowanego. W pewnym momencie, powieki dwudziestosiedmiolatki opadły, przez co przysnęła na dobre pięć minut, ponieważ obudzona została przez bruneta, który szturchnął ją w ramię.
- Może odwieźć cię do domu, bo zaraz tutaj całkowicie zaśniesz. – mruknął, miało pewnie zabrzmieć na propozycje, ale tak nie można było tego nazwać.
- Nie trzeba. Wrócę sama. Umiem zadbać o swoje cztery litery. Zresztą, do lasu raczej nie jedziesz. – wzruszyła cierpko ramionami, podnosząc się ze swojej pozycji, aby oprzeć się o oparcie kanapy, na której siedziała.
- No nie jeżdżę do lasu, bo nie mam za czym. – odparł, dokładnie przyglądając się twarzy przyjaciółki. W pierwszej chwili jedynie zmarszczył brwi, dopiero po tym mrugając i spoglądając na dziewczynę raz jeszcze, bardziej wytrzeszczonymi oczami. – Ty sobie żartujesz? Po co śpisz w lesie? Mogłaś chociaż bardziej się wysilić i pomieszkać w hotelu bądź motelu. Masz ich mnóstwo.
- Mike. Proszę cię. Co złego jest w spaniu w lesie? Może czasami jest dość niebezpiecznie, gdy miśki kręcą się w pobliżu, ale idzie przeżyć. Najwyżej pójdę nocować do Ruby albo Alexisa. Nic takiego. – burknęła, cierpko wzruszając ramionami. – Ale jednak lepiej się śpi w lesie. Nie zabieram nikogo dodatkowego miejsca. I pilnuj swojego tyłka, a nie mojego. Jestem dużą dziewczynką. – dodała, kopiąc przyjaciela w łydkę, dopiero po tym wstając z miejsca. No ale, tak jak wstała, tak na nowo wylądowała na poprzednim miejscu. Niepokojąco znajome zapachy dotarły do nozdrzy jasnowłosej, a było ich tyle, że świat zaczął przez krótką chwilę wirować. – Wstawaj. Idziemy. – oznajmiła, ponownie wstając i łapiąc za rękę Mike’a. – No ruszaj się. Wyjdziemy innym wejściem. Chyba, że chcesz spotkać Harrisa i jego podwładnych debili. – westchnęła, ciągnąc za jego rękę, nie mając zamiaru go tutaj zostawiać.

Michael? C:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics