12.12.2019

Od Hime cd. Kangsoo

Szczerze? Zrobiło mi się trochę cieplej na duszy. Dawno ktoś się tak nie martwił o to, jak się czuję, przebywając w miejscach, gdzie mogło znajdować się dużo zwierząt. Odkąd powiedziałam Copycat, że głowa przestaje mnie już boleć przy tylu głosach, to niekoniecznie się tym już przejmowali. Mnie też to szło na rękę, bo nie lubiłam, gdy zmienialiśmy plany przez moją moc.
I pomimo tego, że zrobiło mi się milej, poczułam się tak, jakbym wpływała na Kangsoo i jego decyzje. Daj spokój, Hime. Byłaś tyle razy w miejscach, gdzie znajdowało się o wiele więcej zwierzaków i głowa bolała cię dwa razy mocniej, a narzekasz w zwykłej kawiarni?
No i ta herbata z miodem by się zmarnowała.
- Już przestaje boleć. To nic wielkiego. Poza tym nie wypiłam herbaty – odpowiedziałam na propozycję szatyna naprzeciwko mnie. Zaraz potem wyciągnęłam dłoń po filiżankę z herbatą i upiłam kilka łyków. Napój dobrze mnie rozgrzewał i być może leczył już z lekka zdarte struny głosowe.
Dalej dostrzegałam niepokój na twarzy chłopaka i w oczach widziałam chęć ponownej próby wyprowadzenia mnie z Clare’s Home.
- Właśnie – zaczęłam, próbując w ten sposób zmienić temat na jakkolwiek inny. - Gdybym wiedziała, że przyjdziesz tak elegancko ubrany, sama nałożyłabym sukienkę.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
- Musiałem zostać dłużej w pracy i nie opłacało mi się wracać do domu, aby się przebrać – wyjaśnił, upijając trochę swojej kawy. - A tobie naprawdę jest zimno pomimo herbaty? - Sama cicho się zaśmiałam, zerkając na napis na bluzie. No racja. „Zimno mi”.
- Na szczęście mnie rozgrzało – szeroko się uśmiechnęłam. Kangsoo powtórzył czynność.
- Jak w ogóle powrót z Sally do schroniska? - zapytałam, przypominając sobie sunię, z którą wczoraj go widziałam i miałam okazję trzymać w rękach. W końcu jak się dowiedziałam, do odważnych nie należała i miałam nadzieję, że obyło się bez żadnych przygód, gdy wracali.
Mężczyzna oparł się o tylne oparcie kanapy.
- Bez problemu, choć czasami miałem wrażenie, jakby się zatrzymywała i spoglądała za siebie, czy za nami nie idziesz – odpowiedział. - To było dosyć urocze – dodał.
- Ona cała jest urocza… - wyznałam, marzycielsko wpatrując się w ciemną herbatę. - Pewnie, gdyby nie Kazu i Mia, to pomyślałabym nad kolejnym psem. Choć i tak jestem w trakcie oszczędzania na jednego – opowiedziałam, dolewając sobie napoju. - Od dawna marzy mi się owczarek szwajcarski. Wiesz, takie białe owczarki. Kazu jest czarny, on byłby biały. Miałabym w domu prawdziwe Yin i Yang – zaśmiałam się, upijając łyka ciepłej herbaty.
- Ciekawe marzenie, choć rasowe psy do tanich nie należą. A tak poza tym, kto to Mia?
- Mój szczurek – odpowiedziałam. Następnie sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, chcąc wyciągnąć telefon. - Mam chyba kilka jej zdjęć, to ci pokażę.
- W takim razie poproszę – odparł. Po chwili już byłam w galerii i weszłam w album podpisany „Mia”. Miałam pełno różnych folderów, każdy inaczej nazwany. Na przykład „Kazu”, „Copycat”, „Koncerty”, „Przepisy” i tym podobne. Łatwiej było mi się wtedy rozejrzeć, gdzie co miałam.
Odwróciłam ekran w stronę ciemnookiego, przekazując mu przedmiot.
- Możesz przesunąć na następne zdjęcia, jeśli chcesz – rzekłam, z uśmiechem przyglądając się reakcji Kangsoo. Wyglądał na chyba zachwyconego, ale potem zauważyłam zdziwienie na jego twarzy. Od razu oddał mi telefon, a ja zauważyłam na wyświetlaczu napis „mama”. Westchnęłam głęboko.
Natychmiast nacisnęłam czerwoną słuchawkę, wyłączyłam dźwięk i schowałam telefon. Przy okazji humor mi się nieco pogorszył.
- Jeśli chcesz, to możesz przecież odebrać… - zaczął chłopak z naprzeciwka. Popatrzyłam na niego spod byka, ale w miarę szybko się opanowałam.
- Przepraszam – rzuciłam, zrzucając wzrok znowu na moją herbatę. - Nie chcę odbierać. Nawet nie zamierzam – odpowiedziałam. Wypiłam resztę mojego napoju. No i zakończyła się też moja ochota na spędzenie czasu i lepsze zapoznanie się z Kangsoo. Dzięki, mamo…
- Chcesz już stąd iść?
Podniosłam oczy na prawdopodobnie zmartwionego szatyna i szepnęłam pod nosem dość ciche „Przepraszam”.
Po kilku minutach staliśmy w ciszy na dworze zaraz obok wejścia do kawiarni Clare’s Home. Zrobiło mi się głupio, że taka mała głupota, jak próba skontaktowania się mojej mamy ze mną, zakończyła nasze spotkanie.
Wzięłam głęboki wdech.
- Chciałbyś może wymienić się numerem telefonu? - odważyłam się zapytać, spoglądając dosyć niepewnie na mężczyznę obok. - Mogłabym kiedyś potowarzyszyć ci przy kolejnym spacerze z Sally. No i dawałabym ci znać o wszelkich koncertach Copycat – wyjaśniłam. Jednak pomimo tego nie miałam odwagi, żeby wyciągnąć komórkę z torebki, więc na szybko podałam numer chłopakowi.
- Do następnego, Kangsoo – pożegnałam się z nim i odeszłam.
Czy mogę jeszcze jakoś naprawić ten wieczór? Może wspólnym filmem z Kazu i Mią? Mogłabym im też coś ugotować… Jestem pewna, że nie mieliby nic przeciwko. Jak to zwierzaki.
Minęło pół godziny, nim dotarłam do kamienicy z drobnymi zakupami w ręku. „Drobnymi”. Chrupki serowe, mrożona pizza – oczywiście serowa. Moje domowe zjadacze sera się ucieszą.
Zamknęłam drzwi od budynku, powoli kierując się do schodów.
Dawno nie sprawdzałam skrzynki na listy. Zatrzymałam się jeszcze przy niej, kluczykiem otworzyłam metalowe pudełko i wyjęłam parę kopert. Włożyłam je tylko pod pachę i ruszyłam po schodach w górę.
Po wejściu do mieszkania i odstawieniu torby z zakupami przywitał mnie Kazu żwawo merdający ogonem.
- W końcu jesteś! Ile można czekać! - obwąchiwał mnie, jednocześnie próbując polizać mój policzek.
- Też się cieszę, że cię widzę – delikatnie się uśmiechnęłam. Wtem owczarek znieruchomiał, opadł na podłogę i usiadł. Zaczął się we mnie wpatrywać.
- Co się stało? - zapytał. - Ten chłopak nie przyszedł? Wystawił cię? Rozmawiał z kimś innym? Mówiłem, że powinnaś to odwołać!
- Nie gadaj głupot. Kangsoo przyszedł i rozmawialiśmy ze sobą. Mama zadzwoniła… - wyjaśniłam, zabierając torbę do kuchni i położyłam ją na blacie. Zaraz potem jednak wróciłam do szafki w przedpokoju po wszelkie listy i koperty, które pewnie były rachunkami lub innymi reklamami.
- Marina dzwoniła? Chyba sobie ze mnie żartujesz – w jego głosie nie było ani krzty zadowolenia. Uwierz kochany, też bym wolała sobie z ciebie pożartować.
Trzy rzeczy były w skrzynce. List od właściciela mieszkania, gazetka marketu znajdującego się w mieście i… jeszcze jeden list. Otworzyłam go, a w środku ujrzałam zaproszenie. Ale nie byle jakie.
- Kazu… - jęknęłam.
- Co?
- Dostałam zaproszenie na ślub… - Otworzyłam kartkę i spojrzałam na poniższy podpis. - Ślub kuzyna Rikiego od strony mamy…
- Żartujesz.
O wiele bardziej chciałabym sobie żartować. Wróciłam do treści zaproszenia.
- „Chcielibyśmy zaprosić panią Hime Tayuki, córkę ciotki pana młodego Mariny Tayuki, wraz z osobą towarzyszącą” - zacytowałam. Skamieniałam totalnie. „Osobą towarzyszącą”? Nie, ja muszę usiąść.
Opadłam na kanapę, jeszcze raz przyglądając się zaproszeniu. Riki był moim kuzynem, którego widziałam zaledwie z trzy razy w życiu. Dlaczego zaprosił mnie na swoje wesele?
To jest głupie pytanie, może być wiele powodów. Ciekawiło mnie jednak to, kogo miałabym wziąć ze sobą! Teoretycznie mogłabym iść sama i byłoby po problemie. Z drugiej strony jednak wiem, jak moja rodzina krzywo patrzy na samotne osoby na tego typu uroczystościach. No to co, pewnie ktoś z Copy… No chyba oszalałam! Większość rodziny nie znosi muzyki i miałabym iść do nich w towarzystwie muzyka?
O losie…
Wtem do głowy wpadł mi Kangsoo. Tak, zaproś prawie obcą osobę na wesele. No ale to jest jednak jakieś wyjście z sytuacji. Jednak czy się zgodzi? Nie wiem, póki nie zapytam. Tylko nie zrobię tego przez telefon, nie wypada. Na naszym następnym spotkaniu, tak. Tylko… kiedy ono miałoby się odbyć?

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics