2.12.2019

Od Michaela CD Any

   Choć mężczyzna czuł, że w życiu Any coś się zmieniło, nie chciał drążyć dalej tego tematu i wolał zacząć rozmowę o czymś bardziej luźniejszym. Tak też spędzili razem kilka godzin, a gdy zrobiło się już szaro, każdy wrócił do swoich posiadłości.
Życie Michaela uspokoiło się do takiego stopnia, że kompletnie zapomniał o problemach oraz jakimkolwiek złu, które kiedyś mocno się go trzymało. Szkoła, kawiarnie, spotykania z przyjaciółmi oraz częstsze rozmowy z bratem. To było to, czego mężczyźnie najbardziej brakowało przez ostatnie kilka tygodni. Jednak była jedna osoba, o którą demon się martwił — Ana. Od ostatniego spotkania, brunet czuł, że coś jest nie tak i powinien, mimo wszystko, zareagować, wyciągnąć od kobiety jakieś informacje lub usłyszeć jakikolwiek powód takiej zmiany. Z drugiej strony nie miał w zwyczaju naciskać, gdyż sam wie, jakie to nieprzyjemne uczucie. Postanowił więc odpuścić. 
    Dzisiejszego dnia, mężczyzna pozostał dłużej w szkole, żeby poćwiczyć z Leną szermierkę, z którą tak długo już zwlekał. Młoda kobieta zdążyła zapomnieć podstawowych kroków, lecz to nie przeszkadzało w treningu, gdyż elfka szybko nabrała wprawy. Prowadzili zawziętą walkę, a że oby dwoje mają doświadczenie w obsłudze miecza, ciężko było o powalenie. Jednak w pewnym momencie Michael poczuł dziwne mrowienie w głowie, a następnie usłyszał krótkie wołanie o pomoc, co całkiem zdezorientowało mężczyznę. W tym też momencie, Lena pozbawiła przyjaciela miecza, który spojrzał na blondynkę, a następnie na boisko, na którym wylądowało ogromne ciało smoka. Przeklął krótko pod nosem, po czym biegiem skierował się do nieprzytomnego gada, wokół którego zdążyło zebrać się wielu gapiów. 
— Rozejść się! — krzyknął ciemnowłosy, przedzierając się przez ludzi.
Gdy stał naprzeciw tłumu, dostrzegł znajomy wygląd smoczycy, co od go zirytowało i zaniepokoiło jednocześnie. Wiedział, że coś jest nie tak. Wiedział, ale czemu nie zareagował? Czemu nie dopytał? W tym momencie mężczyzna bił się ze swoimi myślami, wyklinając na samego siebie i za swoją głupotę. A czemu? Ana nie zmienia się w smoka od tak i nie pada nieprzytomna na boisku akademii. 
— Lena, przynieś moją torbę z pokoju. — poprosił przyjaciółkę, która stała obok niego. 
Blondynka przytaknęła i skierowała się po walizkę, natomiast Mike zbliżył się do gada i obadał jego stan. Oddychała, lecz płytko, do tego była bardzo rozgrzana i nie reagowała na czułe punkty, które normalnie powodują ból. 
— Co się stało? — spytał nagle dyrektor, który przybiegł ze swojego pokoju — I po co ten tłum? — spojrzał na ludzi — Rozejść się. To teren prywatny. — dodał ostro, co zmusiło gapiów do opuszczenia boiska. 
— Drakonid. — powiedział mężczyzna, gdy poczuł obok siebie dyrektora — Straciła przytomność w locie, oddycha, ale nie reaguje na bodźce. — wyjaśnił i spojrzał na bruneta.
— Coś musiało ją zatruć. — rzekł spokojnie i przyjrzał się gadowi. 
Nagle Michaela coś tknęło, wstał ze skupiony wzrokiem i zaczął obchodzić ciało smoczycy dookoła, a zatrzymał się dopiero przy jej brzuchu. Tam też zauważył strzałkę z czerwoną końcówką, co świadczyło o środku usypiającym. 
— Jestem. — powiadomiła z lekka zdyszana elfka — Nie mogłam jej znaleźć. — dodała, odkładając torbę obok bruneta. 
— Dziękuję. — rzekł spokojnie i sięgnął do walizki. 
Od razu założył gumowe rękawiczki, chwycił za odrobinę waciku i zbliżył się do strzałki, którą delikatnie wyciągnął, tamując od razu krople krwi. Blondynka podała foliowy woreczek, do którego brunet schował strzałkę, szczelnie zamknął opakowanie i odłożył na bok. 
— Myśliwska na duże zwierzyny. — mruknęła elfka, która przyglądała się pociskowi. 
— Kto normalny poluje na smoki? — prychnął dyrektor — Sopportare używa o wiele lepsze środki.
— Myślę, że to jej sprawa. — powiedział demon i zerknął na dyrektora — Może Pan wrócić do swoich zadań? Wolałbym się skupić w tej czynności. — dodał z delikatnym uśmiechem. 
— Tak, tak. — przytaknął zaraz — Powiadomię remonterów o uszkodzonej murawie. — dodał i oddalił się do swojego gabinetu. 
Gdy wokół zapadła cisza, a Crowley skupił się na obecnej sytuacji, podał smoczycy niewielką dawkę substancji pobudzającej, po czym czekał na jej reakcję. W tym też czasie Lena otoczyła całą trójkę tarczą, które skutecznie odcięła gapiów od gada. Mężczyzna usiadł na murawie, lekko zgiął nogi w kolanach, na które oparł swoje ręce, żeby nie pobrudzić rękawiczek brudną ziemią. 
Po prawie godzinie lek zaczął działać, gdyż smoczyca ciężko odetchnęła, a jej powieki kilkukrotnie mrugnęły dla uzyskania lepszej ostrości widzenia. Podniosła lekko łeb, lecz zaraz od razu upadł, co świadczyło o jej znacznym zmęczeniu. 
— Nie podnoś się. — powiedział mężczyzna i podszedł do zwierzęcia — I mnie nie zjedz przy okazji. — dodał z krótkim westchnięciem, podając kolejną substancję na przemianę. 
Gdy drakonid dochodził do siebie, brunet schował swoje rzeczy do auta i zaraz wrócił do Any, która wróciła do swojej ludzkiej postaci. Elfka zadbała o jej komfort i odziała w luźną szatę, którą oczywiście wyczarowała, jak to elfka. Mike podniósł ledwo przytomną kobietę i skierował się do auta, będąc w niewidzialnej iluzji.
   Gdy trójka przyjaciół znalazła się w domu demona, Ana została położna do jego łóżka, natomiast Lena wróciła do swoich zajęć, nie wciskając nosa w sprawy bruneta. Choć mężczyzna chciał czuwać przy przyjaciółce, musiał pojechać do jej domu po jakieś ubrania, gdyż elfia szata za długo nie pobędzie. To też uczynił i może Crowley wyglądał na spokojnego, to w środka aż wrzał z nerwów — ktoś zranił jego przyjaciółkę. Pierwsza osoba, która przyszła mu na myśl, był Leo, lecz nie miał na to dowodów, więc nie wtajemniczał rudego w ten interes. 
Gdy dotarł pod posiadłość blondynki, wszedł do jego środka przez frontowe drzwi, które były otwarte, natomiast wnętrze domku było z lekka zniszczone. Po głowie chodziło mu wiele czarnych scenariuszy, które jeszcze bardziej nakręcały demona, co było bardzo złym znakiem. Pomimo tego, zgarnął ubrania przyjaciółki, jakieś jej kosmetyki oraz żele czy balsamy. Wszystko wpakował do czarnej torby, którą znalazł w jej szafie, po czym wyszedł z domku i odłożył pakunek na siedzenie pasażera. Wnet przypomniał sobie o zwierzętach Any, a konkretnie o psie oraz koniu, które jeszcze kilka dni temu tutaj były. Nim odjechał, przeszedł się wokół posiadłości, nawołując psiego towarzysza, którego imię znał, gorzej było z kopytnym, którego imienia nie znał lub nie pamiętał. Długo czekać nie musiał, gdyż po kilku minutach zjawił się wilczak cały i zdrowy, natomiast za nim pojawił się koń, który choć nie ufał demonowi, zbliżył się do niego. 
   Gdy kopytnego zabrał stajenny z jego stajni, Crowley mógł wrócić do swojego domu, mając u boku psa przyjaciółki, który jak nigdy, słuchał się ciemnowłosego. W spokoju wjechali na piętro mieszkania i weszli do jego środka, a do uszu demona doszedł szum wody. Asha w domu nie było, więc musiała być to Ana, która poczuła się na tyle dobrze, żeby wziąć prysznic. Oczywiście Mike jej tego nie bronił, a nawet sam by jej o tym wspomniał, żeby ta poczuła się lepiej. 
— Mam rzeczy dla Ciebie. — rzekł brunet stoją przy drzwiach łazienki — Odstawię obok. — dodał.
— Dobrze, dziękuję. — odpowiedziała nadal słabo, co zaniepokoiło przyjaciela. 
Nie zadawał więcej pytań, tylko zaszedł do kuchni, gdzie przygotował drugą miskę dla psa, do której obecnie wlał wodę. Zrobił też świeży posiłek w postaci grubych naleśników i podał do stołu, gdy blondynka akurat opuściła łazienkę. 
— Wybacz, że bez pytania.. — zaczęła, przecierając jeszcze wilgotne włosy. 
— Przestań, Ana. — przerwał jej i delikatnie się uśmiechnął — Przyprowadziłem Twojego psiego towarzysza, natomiast konia zabrali do stajni. — dodał, wskazując na końcu na posiłek — A teraz coś zjedz, słabo wyglądasz. 

Ana? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics