7.12.2019

Od Kangsoo CD Liama

Słowa Liama w ogóle nie poprawiały sytuacji. Kangsoo wcale nie chciał go ratować... Nie dlatego, że go nie lubił ‐ wręcz przeciwnie, bał się, że coś źle zrobi i przez niego Liam będzie bardziej cierpiał albo jeszcze gorzej. Nawet nie potrafił o tym myśleć. Dlaczego wziął do domu jadowitą kobrę? W ogóle kto trzyma u siebie jakiekolwiek jadowite zwierzę? Chyba nigdy nie pozna na to pytanie odpowiedzi, którą w pełni zrozumie.
Wziął głęboki wdech, próbując zachować spokój, a raczej go odzyskać. Zwilżył językiem usta, następnie wolno odwrócił się i podszedł do klatki z Tokką. Papuga spojrzała na niego, zaskrzeczała wesoło:
- Cześć, piękna!
Kangsoo zmrużył oczy, które przemieniły się w dwie kreseczki. Jakiś czas tak jej się przyglądał, ostatecznie jednak postanowił nie reagować źle. Dobrze wiedział, że papugi lubiły wypowiadać charakterystyczne formułki i miały to coś, przez co wybierały te frazy, które zawierały w sobie podteksty albo były wulgarne. Ta, już nieraz słyszał obrazy z ust Geuma skierowane w jego stronę (żeby nie było, ptak nauczył się ich nie od niego, a od poprzedniego właściciela).
Zmierzył wzrokiem Tokkę, która wskoczyła na żerdkę, by być bliżej krat. Nieco się schylił, by być z nią mniej więcej na równi, spojrzał na nią badawczo. Po chwili rzekł:
- Nie, ty jesteś piękna.
Papuga przechyliła głowę delikatnie w bok. Popatrzyła na Kangsoo, wydawało się, jakby w jej małych oczkach pojawił się pewien błysk. Machnęła skrzydłami, pokiwała głową.
- Nie, ty jesteś piękna! - powtórzyła. - Nie, ty jesteś piękna!
Kangsoo uniósł brwi. O bogowie, nic złego nie zrobiłem, co nie? Papuga wyglądała na swego rodzaju szczęśliwą, więc chyba nie.
Wyprostował się, spuścił wzrok na paczkę z karmą dla ptaków, jaką trzymał w ręce. Taką samą kupował Geumowi. Była jedną z lepszych - może nie należała do najtańszych, ale miała wszystko, co potrzebne było papugom. Odruchowo obrócił opakowanie, spojrzał na skład, pokręcił jednak głową, rezygnując z czytania.
Otworzył drzwiczki od klatki, z której wyciągnął pustą już miskę. Co pewien czas spoglądał na papugę, pilnując, by czasem nie uciekła. Nie chciał sprawiać Liamowi problemów, patrząc na cały ten zwierzyniec już i tak mężczyzna miał ręce pełne roboty. Kangsoo dostał w sumie najłatwiejsze zadanie, więc wypadałoby go nie spieprzyć. Na szczęście Tokka nie wyglądała, jakby zabierała się za ucieczkę. Siedziała na żerdce i przyglądała się Koreańczykowi, zapewne czekając, aż dostanie jedzenie.
Gdy uzupełnił miskę, odłożył ją na dno klatki. Już miał zabierać rękę, gdy nagle Tokka zeskoczyła na dół i zaczęła stukać dziobem w pierścień. Kangsoo zganił cicho pod nosem papugę, cofnął odrobinę rękę, lecz wtem zastygł w bezruchu. Popatrzył na Tokkę, która przeszła kawałek, by móc znów zacząć dziobać pierścień, westchnął.
- W sumie - rzekł cicho - gdybyś tak potrafiła go zniszczyć, to może wtedy byłbym wolny...
Zamilkł nagle, przypominając sobie o czymś. Liam miał bardzo rozwinięte zmysły, więc mógł to usłyszeć. Kangsoo przygryzł dolną wargę, karcąc siebie w duchu za wypowiedzenie tego na głos. Prosił, by tamten tego nie usłyszał, choć wiedział, że trochę marne były na to szanse. Odwrócił głowę, spojrzał na Liama. Mężczyzna nie spoglądał na niego, wyraźnie był skupiony na karmieniu kobry. Być może nie usłyszał. Albo nie zwrócił na to uwagi. Oby jedno bądź drugie. Kangsoo nie chciał jeszcze mu się ze wszystkiego tłumaczyć.
Cicho odetchnął z ledwo widoczną ulgą, lecz nagle poczuł, jak jego tętno gwałtownie wzrasta. Otworzył szeroko oczy, widząc, jak kobra w jednej chwili ucieka na bok, by zaraz po tym stąd skoczyć z kłami na rękę Liama. Wypuścił z ręki paczkę z karmą dla ptaków i pospiesznie wykonał gest machnięcia, w tym momencie nie myśląc o niczym - zależało mu tylko na jednym.
Kobra leciała, lecz nim zdążyła wbić swe kły w rękę Liama, tuż przed nią pojawiła się bariera. Odbiła się od niej, upadając na dno terrarium. Ochronna soczewka rozproszyła się, ale zaraz pojawiła się druga, znacznie bliżej węża. Zwierzę złowrogo zasyczało, po czym się skuliło.
Liam patrzył na to wszystko z niemałym zaskoczeniem. Stał w bezruchu, w końcu jednak odwrócił się i spojrzał na nieruchomego, nieco przykucniętego Kangsoo z jedną ręką wyciągniętą, drugą w klatce, na której znajdował się pierścień, cały ten czas dziobany przez Tokkę. Obok leżało opakowanie z karmą dla ptaków, z powodu upadku trochę ziarna się wysypało na podłogę.
Przerażenie w oczach Koreańczyka nieco zmalało, gdy zobaczył, że Liamowi nic nie jest. Wciąż jednak uważnie monitorował węża, nie zamierzając jeszcze usuwać bariery. Musiał mieć pewność, że jest już po wszystkim.

Liam?
wybacz zwłokę

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics