5.01.2020

Od Claudii do Liama

   Gdy kobieta opuściła salę odpraw, od razu została zaczepiona przez Harrisa, który zaprosił ją do swojego biura. Jak się okazało, mężczyzna miał do niej pewną prośbę, której nie mogła odrzucić czy zostawić na później. Miała za zadanie przetransportować kilka dokumentów oraz broni do mniejszej jednostki policji, oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od Seattle. Bez zbędnych pytań zgodziła się i po spakowaniu wspomnianych rzeczy do jej auta, ruszyła w trasę.
Dotarcie na miejsce zajęły jej prawie dwie godziny, a załatwienie formalności z mundurowymi zaledwie kilka minut, więc gdy wszystko było na miejscu, wróciła do swojego pojazdu i skierowała się do Seattle. Jednak droga powrotna nie była już taka spokojna, gdyż kilka kilometrów przed miastem, jej auto zaczęło szwankować, do czego raczej dojść nie powinno. Temperatura silnika niebezpiecznie się podniosła, przez co komputer pokładowy wymusił na kobiecie zatrzymanie pojazdu na poboczu i sprawdzenie stanu silnika. Z cichym westchnięciem opuściła jeepa i otworzyła jego maskę, a gdy poczuła nagły podmuch ciepłego powietrza wiedziała, że ten po prostu się zagotował, ale czemu? Pomimo ograniczonej wiedzy na temat aut, Clau postanowiła na własną rękę zlokalizować usterkę, lecz nim to zrobiła, odczekała kilka minut na ochłodzenie motoru. Gdy ten miał już optymalną temperaturę, zerknęła do jego środka i dość szybko naprawiła uszkodzony element, jakim był poluzowany przewód czujnika temperatury wody. Okurzone dłonie wytarła wilgotnymi ściereczkami, po czym wsiadła w pojazd i skierowała się na komendę.
Gdy tylko jej osoba pojawiła się w biurze, od razu została zabrana na przesłuchanie osoby podejrzanej o kontakty z mafią, co było o wiele lepszą czynnością, niż patrolowanie miasta niewygodnym wozem policyjnym. Będąc w pokoju przesłuchań, blondynka stanęła obok swojego znajomego i przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn, spoglądając raz do dowodów raz na przesłuchiwanego.
— Słuchajcie, drodzy panowie detektywi. Ja naprawdę nie wiem, dlaczego jestem zatrzymany. Nic nie zrobiłem. Za to w domu czeka na mnie wnerwiony waran stepowy, papuga i pies. Wszyscy na pewno już głodni, bo zgarnęliście mnie, jak wracałem z pracy i nie miałem kiedy ich nakarmić. Mieliście kiedyś do czynienia z głodnym waranem stepowym? Nie? Uwierzcie, nie chcecie mieć. Ja też nie. Więc proszę, skończmy tę szopkę i rozejdźmy się w pokoju. — powiedział po dłuższym czasie podejrzany.
— To nie on, William. — stwierdziła blondynka po chwili zamyślenia — Rysopis podobny, ale zeznania nie pasują. Do tego akcja działa się w czasie, gdy podejrzany był w pracy. Ma alibi.
— Dobrze Pani mówi. — przyznał brunet, na którym od razu wylądowało spojrzenie obu policjantów.
— Ale jego siostra.. — zaczął Willi.
— Ale jego siostra to inna sprawa i lepiej tego nie mieszajmy. — uśmiechnęła się ironicznie — Odprowadzę Pana do wyjścia.
— Mam nadzieję, że wiesz co robisz, Treskow. — rzekł mundurowy.
Kobieta krótko spojrzała na znajomego, po czym bez problemu odpięła kajdanki Balanchinea i skierowała go do wyjścia. Szli w ciszy, a nawet jakby brunet zaczął o czymś mówić, blondynka nie odezwałaby się słowem. Taka jej natura.
— Staraj się nie zwracać na siebie uwagi. — powiedziała krótko przy drzwiach komisariatu. — I nakarm swoich zwierzęcych przyjaciół. — westchnęła, odchodząc od mężczyzny.
   Gdy praca Treskow dobiegła końca, wróciła do swojego domu w celu umycia się oraz przebrania, żeby nie paradować w mundurze po całym mieście. Czuła się o wiele lepiej w ciuchach cywilnych, gdyż nie zwracała na siebie uwagi ubiorem, jak większość ludzi. Po poprawieniu makijażu opuściła posiadłość i skierowała się do jednej z pobliskich kawiarni, gdzie często lubiła przebywać, szczególnie po godzinach pracy.
W lokalu przywitał ją przyjemny zapach kawy oraz przygotowanych ciast, co od razu uspokoiło jej duszę. Zasiadła wygodnie przy wolnym stoliku i zamówiła to co zawsze, czyli kawę ze skromnym ciastkiem. Gdy spojrzenie blondynki zaczęło wędrować po lokalu, zauważyła ona niejakiego Liama z popołudniowego przesłuchania oraz jego siostrę, która jest właściciel kawiarni. Widać, że rodzeństwo się dogaduje i mają się dobrze. W sumie to.. dobrze.
Gdy kubek kawy został opróżniony, a na talerzyku pozostały tylko okruszki ciasta, młoda Treskow zbierała się do opuszczenia lokalu i pewnie wyszłaby bez większego problemu, oczywiście płacąc wcześniej za kawę, lecz do pomieszczenia wszedł uzbrojony osobnik, który spłoszył garstkę ludzi siedzących przy stolikach. Mężczyzna od razu zażądał pieniędzy, grożąc przy tym bronią palną, którą posiadał w dłoniach. Kobieta stojąca za ladą uczyniła jego rozkaz i pozwoliła bandycie opuścić kawiarnię, lecz Treskow, będąca Sopp, nie mogła pozwolić na coś takiego. Wykorzystała chwilę nieuwagi mężczyzny i ruszyła prosto za nim w pogoń, kierując się w wąską uliczkę. Ucieczka oprawcy zakończyła się tak szybko, jak się zaczęła, gdyż po drugiej stronie stanął Balanchine, torując tym drogę. Spanikowany złodziejaszek zaczął strzelać serią raz do kobiety, raz do mężczyzny, lecz żadnego z nich nie trafił, co spowodowało wyzerowanie magazynka. Zirytowany rzucił broń na bok i ruszył biegiem na słabszy mur, czyli blondynkę, która była gotowa na wszelki kontratak.
Mężczyznę udało się szybko obezwładnić, choć gdyby nie brunet, mogłoby dojść do użycia zdolności przez Treskow, czego raczej nie chciała czynić. W międzyczasie zdołała zjawić się policja, która zabrała bandytę, a pieniądze w materiałowym worku trafiły do właścicielki.
— To już dzisiaj drugi raz, Balanchine. — powiedziała spokojnie Claudia, która zabrała swoje rzeczy ze stolika, chcąc opuścić lokal — Mam nadzieję, że do trzeciego razu nie dojdzie. — dodała podając pieniądza za kawę, a gdy zorientowała się, że jej słowa mogły źle zabrzmieć, wymusiła u siebie delikatny uśmiech.

Liam? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics