15.01.2020

Od Silasa CD Minho

Gdy moja twarz, pod wpływem "ataku" od tyłu, oparła się o pizzę, która leżała przede mną na stole, zamknąłem oczy i westchnąłem ciężko. "Daj spokój. Nie zrobił tego specjalnie, nie ma potrzeby się irytować..."
Gdy byłem już pewny, że nie zareaguję impulsywnie, wyprostowałem się powoli. Niemal natychmiast po tym usłyszałem śmiech dochodzący z naprzeciwka. Szczery, niepowstrzymany śmiech. Zamarłem na chwilę, nie spodziewając się zupełnie takiej reakcji chłopaka.
Pomiędzy kolejnymi napadami rozbawienia próbował mnie przepraszać, choć niewiele byłem w stanie z jego bełkotu zrozumieć. Niemniej w tym jego śmiechu było... coś wyzwalającego.
Dlatego już chwilę później i ja się uśmiechałem. Tak po prostu, odruchowo, nawet nie wiedziałem kiedy.
Sięgnąłem po serwetki i otarłem sos pomidorowy z brody.
- Nic się nie stało - mruknąłem, jednak przez mój zwykle zimny, pozbawiony emocji ton, przebijało szczere rozbawienie. - Powiedzmy, że jesteśmy kwita. Za to podnoszenie za kaptur.
Chłopaka momentalnie opuściło rozbawienie. Wstrzymał na moment oddech, by po chwili wypuścić powietrze w długim wydechu. Po czym wbił wzrok w swój talerz z pizzą.
- No tak, cóż, możemy - rzucił, sięgając po pierwszy kawałek znanej już na całym świecie potrawy i wkładając go do ust. I z pełną buzią wybełkotał: - Ale Nullah oberwie.
Uśmiechnąłem się lekko, mieszając moją słodką herbatę mrożoną przy pomocy tkwiącej w szklance słomki. Tak, ten gościu chyba obydwu nam zalazł za skórę.
Co, tak na dobrą sprawę, mogliśmy wykorzystać na naszą korzyść...
Gwałtownie podniosłem spojrzenie na siedzącego przede mną chłopaka. Uśmiechnąłem się, pewnie lekko upiornie, bo Azjata zamarł z pizzą w połowie drogi do ust. Zamrugał powoli, nim wymamrotał:
- Chyba zaczynam się ciebie bać...
Zastukałem palcami lewej dłoni w blat, a w głowie już zaczął formować się zalążek planu, dzięki któremu miałem w końcu realną szansę, by dopaść Nullaha. Przy niewielkiej pomocy siedzącego przede mną chłopaka, który również ewidentnie nie pałał już ciepłymi uczuciami do tego kanciarza i dilera.
- Chyba nie mieliśmy okazji się sobie przedstawić - zauważyłem, porzucając moją zwyczajową małomówność. Miałem cel. Musiałem go zrealizować, nawet za cenę złamania moich zasad odnośnie niedopuszczania do siebie ludzi. Poza tym, zdążyłem się już nakręcić. Bo ten plan mógł... nawet musiał się powieść. - Nazywam się Silas Black - wyciągnąłem rękę nad stolikiem. Chłopak niepewnie ją uścisnął, nadal z kawałkiem pizzy w drugiej dłoni. Wyglądał komicznie, z tą swoją zaskoczoną miną i pizzą, z ktorej zaczynał już kapać sos na jego talerz. Ale uśmiechałem się nie z tego powodu.
Perspektywa nadchodzącej zemsty działa jak narkotyk.
- Minho Lee - mruknął chłopak trochę niepewnie. Pewnie zaskoczyła go moja nagła zmiana podejścia do życia. No tak, ale nigdy nie mówiłem, że jestem w pełni obliczalny. - Czy wszystko z tobą w porządku...?
- Jak najlepszym - odchyliłem się na oparcie krzesła i założyłem ręce za głowę. - Mam dla ciebie propozycję.
- Oho - mruknął Azjata, po czym wepchnął do ust prawie połowę kawałka pizzy na raz. Pewnie, żeby nie musiał odpowiadać. Patrzył na mnie z niejakim niepokojem.
- Skoro nam obu Nullah zalazł za skórę, może razem... odbierzemy sobie od niego to, co się nam należy - zaproponowałem z przebiegłym uśmiechem na twarzy. - Ja dostanę pieniądze, które powinienem dostać już wieki temu, a ty zemścisz się za wystawienie do wiatru. I narażenie na poważny uszczerbek na zdrowiu, bo, bądźmy szczerzy, Nullah doskonale wiedział, komu cię rzuca na pożarcie.
Minho tylko patrzył na mnie nieprzekonany, ciągle przeżuwając. Ale nie zniechęcił mnie tym. Mawet jakby się nie zgodził, zawsze można było użyć bardziej... przekonującej metody, prawda?
Na szczęście nie musiałem po nią sięgać.
- A na czym by miała polegać ta współpraca? - zapytał ostrożnie chłopak.
- Och, nie musiałbyś wiele robić - wzruszyłem ramionami. - Postatam się jeszcze dzisiaj ustalić, gdzie nasz "przyjaciel" bywa, a gdzie moglibyśmy złożyć mu wizytę.
- I jak miałbym ci w tym pomóc...? - zapytał mój rozmówca niepewnie, lustrując wzrokiem moją sylwetkę. No tak, zdecydowanie nie wyglądałem na kogoś, kto potrzebowałby pomocy ze skopaniem komuś tyłka.
- Nullah mnie zna. Gdy tylko mnie zobaczy, zacznie uciekać - wytłumaczyłem. - Nie mam ochoty za nim ganiać, jeśli mam kogoś, kto mógłby go dla mnie wyciągnąć w jakieś ustronne miejsce - widząc coraz bardziej nietęgą minę Rudego, uśmiechnąłem się, możliwie jak najprzyjaźniej. - Nic by ci nie groziło oczywiście, cały czas byłbym przy tobie i w razie czego ingerował. Chodzi tylko o to, żeby Nullah nie zobaczył mnie od razu - oparłem łokcie na stole i spojrzałem chłopakowi w oczy. - To jak? Wchodzisz w to?

Minho?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics