29.01.2020

Od Elizabeth CD Jaerima

Oparta o drzwi samochodu nieznajomych, patrzyłam półprzytomnie na siedzącego obok chłopaka. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego moją obecnością, ale byłam zbyt pijana, by się tym faktem przejmować. Jednak coś innego nie dawało mi spokoju.
- Co jedzą koty? Oprócz takich swoich karm. Mogą pić ciepłe mleko? Koty piją mleko… to na pewno ciepłe też mogą, prawda? - spytał nagle srebrnowłosy chłopak, wyrzucając z siebie słowa serią, jak z karabinu maszynowego. Chyba nawet nie brał oddechu między kolejnymi zdaniami. Mimowolnie przewróciłam oczami. A gdy nasze spojrzenia spotkały się, chłopak, ze słyszalną w głosie irytacją, zapytał: - Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?
Gdybym była trzeźwa, od razu skuliłabym się na tak ostre słowa. Jednak że byłam w stanie, w jakim byłam... Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o zimną szybę, cały czas jednak utrzymując kontakt wzrokowy z jasnowłosym.
- Możesz mu dać cokolwiek - mruknęłam, w pewien, pewnie tylko mi zrozumiały, sposób odpowiadając na zadane pytanie. - A najlepiej wysadzić go w pierwszym dogodnym momencie.
- Razem z tobą? - warknął chłopak, jeszcze bardziej przyciskając domniemane zwierzę do piersi. Zbyt ludzkie oczy w kociej głowie popatrzyły na mnie z pewnym wyrzutem i błyskiem, jakby chciał mi przekazać "zamknij się". - Też znaleźliśmy cię na ulicy i równie dobrze znowu możesz tam wylądować!
Zaśmiałam się lekko, śmiechem pozbawionym wesołości. Ale szybko musiałam zamilknąć, bo poczułam, jak treść żołądka ponownie podnosi mi się do gardła. Zamknęłam szybko oczy, starając się odzyskać panowanie nad organizmem. Po chwili minęło.
- Ja przynajmniej nie udaję słodkiego kotka, żeby cichaczem włamać się do twojego domu - mruknęłam.
- Ona zwariowała - krzyknął chłopak, pewnie do swojego towarzysza siedzącego za kierownicą. Zbyt głośny jak na tak małą przestrzeń i moje wilcze zmysły dźwięk wręcz boleśnie wbił się w moje uszy. Skrzywiłam się odruchowo.
- Jae, bądź dla niej milszy - odpowiedział wyższy spokojnym, wręcz kojącym tonem. - Zobacz, w jakim jest stanie. Nie wie, co mówi.
Nadal wbijałam wzrok w kota, zastanawiając się, czy jego jedynym celem jest znalezienie domu. Stałego dostępu do jedzenia. Czy może... chodzi o coś więcej. Nie wydawał się zadowolony z siebie, jak to zwykle bywało w przypadku innych z jego gatunku, którzy, nie mając domu, udawali czyjeś pupilki, by załapać się na darmowe żarcie i ciepły kąt do spania. Nie podobal mi się.
- To nie jest kot, Jae - imię chłopaka wymówiłam prawie, jak przekleństwo.
- To niby co? Pies? - jasnowłosy się zaśmiał, ponownie zaczynając drapanie "zwierzaka" za uchem.
- Zmiennokształtny - wzruszyłam ramionami. - Nawet nie pachnie jak kot.
Wspomniany nadnaturalny w ciele niegroźnego zwierzaka domowego natychmiast zesztywniał, po czym powoli odwrócił na mnie wzrok. Z pewnym przerażeniem. Widać za bardzo cuchnęłam alkoholem, tytoniem i innymi substancjami, którymi ja lub ludzie z mojego otoczenia raczyliśmy się w klubie, by dało się ode mnie wyczuć zapach wilkołaka. Z resztą, niewprawione nosy zwykle zakładały po prostu, że zapach bierze się stąd, że mamy w domu psy. Podstawowy błąd, który tego tu osobnika mógł dziś wiele kosztować.
- Skąd możesz wiedzieć, jak pachnie, skoro jedyne, co mozna teraz wyczuć w tym samochodzie, to smród twoich wymiocin - chłopak ewidentnie nie był zadowolony, że jego większy, i zapewne również starszy, kolega zaproponował, że mnie podwiozą. Nawet nie próbował tej jawnej niechęci do mnie jakoś zatuszować.
Ale, z drugiej strony, miał rację. Kim byłam, żeby mi pomagać? Mniej problemów bym narobiła, jakby mnie zostawili na tej ulicy. W końcu ktoś by mnie znalazł, albo sama wróciłabym jakoś do domu. Przecież mogłam próbować łapać taksówkę...
- To po prostu nie jest kot - westchnęłan, odwracając się od chłopaka, starając się już na niego nie patrzeć. Kim ja byłam, żeby mówić mu, co ma robić.

Jaerim?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics