18.04.2020

Od Any CD Michaela

Odruchowo zaczęłam bębnić palcami lewej ręki o udo, z pewnym roztargnieniem patrząc na siedzącego na moim łóżku mężczyznę. Gdybym była w humorze, pewnie bym w tym momencie jakoś zażartowała, rzuciła jakąś po przyjacielsku kąśliwą uwagę... Ale że daleko mi było do dobrego nastroju, zwyczajnie patrzyłam na niego. Cisza się przedłużała, widziałam, jak Mike niespokojnie poprawia się na łóżku, jakby moje milczenie dosłownie go uwierało.
Gdy po chwili złapałam się na tym, że bezwiednie nadal uderzam rytmicznie palcami o udo, skrzywiłam się lekko i przyłożyłam rękę płasko do nogi. Roztargnienie... Musiałam coś z tym zrobić.
- Nie masz mnie za co przepraszać, Mike - mruknęłam, uciekając spojrzeniem od mężczyzny. - Wiem, jak upierdliwe potrafią być instynkty, a jak tobą dodatkowo rządził przez ostatnie miesiące demon... - wzruszyłam ramionami, nadal nie patrząc na mężczyznę. Zastanawiałam się, gdzie wywiało Ciri, bo w pokoju, gdzie ją zostawiłam, jej nie było. Ale ostatecznie dałam spokój zastanawianiu się nad tym. Przede mną siedział większy problem.
- Zrobiłem ci krzywdę - zauważył Mike rzeczowo, jednak w jego oczach dostrzegłam ból. Naprawdę sądził, że mu nie wybaczę...?
- Tak, nie byłeś wtedy sobą - uśmiechnęłam się lekko, przezwyciężając obecną ze mną od rana chęć ukrycia się w jakimś ciasnym kącie i w spokoju zalania się łzami. Do cholery, weź się w garść. Nic się przecież takiego nie stało... a on potrzebuje twojej pomocy. - Mike, nie ma rzeczy, po której zrobieniu mogłabym cię znienawidzić - jeszcze z pewnym wahaniem, ale pewniej niż wcześniej, gdy siadałam koło niego na kanapie z Finnem na rękach, przysiadłam koło mężczyzny na łóżku. Szturchnęłam go delikatnie w ramię, uśmiechając się przy tym, trochę tylko smutno. - A ostatnim, czego bym chciała, to żebyś zniknął z mojego życia - dodałam, patrząc przyjacielowi w oczy. - Więc... kurwa, po prostu nigdy więcej tego nie rób.
Przy ostatnich słowach nie byłam już w stanie powstrzymać łez, które cisnęły mi się do oczu. Płakałam... sama nie wiem, dlaczego. Ale emocje jednak wzięły górę. Zarzuciłam mężczyźnie ramiona na szyję i przywarłam do niego, głowę chowając w zagłębieniu jego ramienia... odetchnęłam głęboko, wciągając w nozdrza jego zapach, miałam z resztą wrażenie, że on zrobił to samo, obejmując mnie ramionami i przyciągając jeszcze bliżej siebie. Po chwili przerzuciłam jedną nogę nad nogami przyjaciela, siadając okrakiem na jego udach, jednocześnie ani na moment nie przestając go obejmować. Miałam ochotę tak zostać, otulona jego zapachem, jego obecnością, już na zawsze, nie opuszczać tej bezpiecznej dla mnie przystani...
Ale obydwoje musieliśmy wrócić do życia. A im szybciej to zrobimy, tym potem będzie nam łatwiej.
- Przygotowałam śniadanie - mruknęłam w jego ramię. Powoli przekręciłam głowę, cały czas opierając ją na ramieniu przyjaciela, musnęłam nosem jego szyję. Jego zapach pozwalał mi się uspokoić, pozbierać myśli... wiedziałam, że jestem z nim bezpieczna, nawet mimo tego, że obecnie opornie idzie mu panowanie nad demonem. W końcu nie jestem zwyczajnym człowiekiem, potrafiłam w razie potrzeby doprowadzić do porządku innego drakonida, więc czemu nie istotę, która jest do niego łudząco podobna?
Już wtedy postanowiłam sobie, że nie będę się bać. Czegokolwiek Mike nie zrobi, kierowany instynktem demonicznej istoty czy nie, nie będę się go bać. To jedno na pewno mogłam dla niego zrobić.

Mike? <333

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics