13.04.2020

Od Estery CD Floriana

   Estera wyszła z kawiarni z palmami po czekoladzie na ubraniach, a miała taką ochotę na skosztowanie zawartości papierowego kubeczka, skończył w koszu bez pocałunku. Dziewczyna przeszła przez ulicę, oczywiście czuła się okropnie, ponieważ plama na czerwonym płaszczyku bardzo się wyróżniała, a ona nienawidziła być brudna. Szybko dotarła do swojego samochodu, otworzyła drzwi, szukając czystych spodni i bluzy, którą kupiła. Skrzywiła się, patrząc na ubrania z metką, świadczącą o fakcie, iż ubrania są nowe. Niestety, nie gwarantowała, że nikt nie nakładał tych ubrań wcześniej. Wzdrygnęła się na myśl, że mógł nałożyć je ktoś inny, ktoś, kto jeszcze gorzej, miał choroby skórne... U zwierząt jej to całkowicie nie przeszkadzało, jakby cały ten pedantyzm był wyłączony przyciskiem OFF. Nie potrafiła tego zrobić w przypadku ubrań, które ponownie schowała do torby. Wsiadła do samochodu, włączyła radio i zdjęła płaszczyk, kładąc go na siedzeniu pasażera. Lis zaczął coraz intensywniej pachnieć, co nie zadowalało dziewczyny w żaden sposób.
Minęło może pół godziny, gdy dojechała pod wieżowiec znajomej. Estera miała nadzieję, że Petra będzie znała trupa, którego woziła w bagażniku. Wzięła nowe ubrania i poszła do wysokiego budynku, gdzie wskoczyła do zamykającej się windy. Wjechała na 13 piętro, pukając delikatnie w ciemne, mocne drzwi. Od razu pomyślała, że mogła wcześniej zadzwonić, jednak okazało się, że mieszkanie nie było puste. Petra najwyraźniej nie czuła się najlepiej, włosy miała potargane, a na twarzy miała odciśnięty zapewne materiał poduszki lub koca. Białka oczu były, błyszczące i delikatnie zaczerwienione, a palce u rąk spuchnięte. Poza objawami organizmu zmagającego się z odwodnieniem, które było spowodowane chorobą z podwyższoną temperaturą, ciało wydzielało inny zapach niż zwykle.
- Hej Petra. Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale mam spory problem. - Powiedziała, wchodząc do mieszkania, chorej dziewczyny.
- Nic nie szkodzi, muszę akurat przyjąć lekarstwa. - Mruknęła, biorąc z półki tabletki. - Co się takiego stało?
- Mam trupa w bagażniku to dosyć długa historia. W sensie to zmiennokształtny, który się nie przemienił w człowieka przed śmiercią ani po niej i jest to bardzo dziwne. - Szybko powiedziała, patrząc na jedną ze zmiennokształtnych. - Pomyślałam, że może go rozpoznasz. - Opowiedziała jak dokładnie wygląda lis z jej bagażnika. - Mogę się przebrać u ciebie? - Zapytała, idąc już w stronę łazienki, Petra nawet nie zwróciła na nią uwagi pochłonięta myślami. Gdy wyszła, zmiennokształtna siedziała na krześle i pisała coś w telefonie. Estera usiadła obok, trzymając złożone ubrania, pomyślała, że może jednak spróbuje pozbyć się plam. Zaczęła opowiadać, jak wygląda lis i gdzie został znaleziony.
- Przykro mi, znam kilku zmiennokształtnych którzy przyjmują tę postać, ale żaden z nich nie jest czarny. - Powiedziała, obserwując szklankę, po chwili spojrzała na Esterę i się uśmiechnęła pocieszająco. - Popytam się znajomych, może kogoś takiego skojarzą.
- Oby jak najszybciej mój samochód ma coraz gorszy zapach...
Dziewczyny siedziały jeszcze, rozmawiając o tym, co się wydarzyło ostatnio w ich życiu. Estera spojrzała na zegarek, było kilka minut po osiemnastej.
- Zasiedziałam się u ciebie, może wpadnę któregoś dnia, jak będę miała więcej czasu. Dzięki za herbatę. - Powiedziała, zapinając bluzę i skierowała się do drzwi. - Napisz, jak się czegoś dowiesz. Pa. - Estera uśmiechnęła się i wyszła z mieszkania.
- Do usłyszenia. - Petra podeszła do drzwi i je zakluczyła.
Dziewczyna poszła do windy, nie musiała długo na nią czekać. Gdy już opuściła budynek, skierowała się w stronę samochodu, niestety nie było go tam, gdzie jej się wydawało, że go zostawiła. Zaczęła rozglądać się po parkingu.
- To chyba jakiś żart. - Powiedziała, patrząc na miejsce gdzie była pewna, że zaparkowała samochód. Stał tu jednak jakiś inny pojazd, jednak samochody po bokach były takie same. Przed grafitowym BMW wisiała tabliczka... Okazało się, że Estera zaparkowała na czyimś miejscu, nie miała pojęcia, jak mogła nie zobaczyć tej tabliczki. Poprawiła ubrania pod ręką i poszła do parku, za nim był postój taksówek. Postanowiła wrócić jedną z nich, nie chciała fatygować brata, który z pewnością szykował sobie o tej godzinie kolację. Nie była nawet w połowie parku, gdy poczuła jak na jej twarz spadały krople deszczu. Założyła więc kaptur i zaczęła powoli biec przez park. Deszcz szybko stał się ulewą, a w oddali można było usłyszeć grzmoty, nagle światła w parku zgasły. Dziewczyna wybrała telefon z kieszeni i włączyła latarkę. Zaczęła dalej biec, gdy pod jej nogi wyskoczył pies, zatrzymała się i przyjrzała się stworzeniu. Zadbany pies na pewno nie był bezdomny, kucnęła z nadzieją, czworonożny przyjaciel podejdzie do niej. Gdy był blisko, dotknęła zawieszki na obroży, było tam imię suczki i numer telefonu.
- Żeby wszyscy ludzie dawali takie zawieszki swoim przyjaciołom. Masz szczęście kochana. - Powiedziała, głaszcząc mokrą głowę Kiry. - Poczułaś mój zapach czy się wystraszyłaś grzmotów? - Spytała, obserwując suczkę, która w pewnym momencie zaczęła patrzeć za Estetę. Dziewczyna usłyszała kroki i skierowała latarkę w stronę nadchodzącego człowieka. Ktoś również jak ona raził ją jasnym światłem telefonu. Kira podbiegała natychmiast do swojego właściciela, skacząc z radości.
- Tu jesteś. - Powiedział pieszczotliwym głosem i zaczął głaskać swoją czworonożną przyjaciółkę. - Estera? - Zapytał niepewnie i widząc zaskoczenie na twarzy dziewczyny, wskazał ubrania, które trzymała pod ręką. - Rozpoznałem po czerwonym płaszczyku.
- Racja. - Uśmiechnęła się, poprawiając kaptur, który był mokry jakby wyszła z jeziora. - Często wam tu gasną światła? - Spytała, sprawdzając swoją baterię na telefonie, zostało kilka procent, a powerbank został w samochodzie.
- Przy burzach czasem się zdarza, temu zazwyczaj mam ze sobą latarkę. - Zaśmiał się skromnie. - Mieszkasz w pobliżu?
- Nie, mieszkam pod miastem, ale zabrali mi samochód, bo zaparkowałam na czyimś miejscu... To chyba nie jest mój dzień. - Powiedziała, zakładając ręce, czuła, że wszystkie jej ubrania były przemoczone. Nie wiadomo skąd zerwał się zimny wiatr, dając do zrozumienia dziewczynie, że nie może tak stać w miejscu. - Chyba nie ma co stać w tej ulewie, nie będę cię zatrzymywać.


Florian?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics