11.04.2020

Od Elizabeth CD Anzaia

- Od razu nałóg - mruknęłam niewyraźnie, przenosząc wzrok z mężczyzny na tosta, którego właśnie obskubywałam z przypieczonego sera. - To tylko tak... dla towarzystwa.
- Również dla towarzystwa postanowiłaś od rana uraczyć się alkoholem? - zapytał nieznajomy, uśmiechając się krzywo. Ewidentnie mi nie wierzył, z resztą nie mogłam mieć o to do niego pretensji. Mało która osoba, która raczyła się różnymi, wątpliwego pochodzenia substancjami z taką częstotliwością i w takich ilościach, w jakich robiłam to ja, nie była uzależniona. Można powiedzieć, że byłam fenomenem... Ale tak, on nie mógł o tym wiedzieć. Mimo to za ten jego komentarz posłałam mu mordercze spojrzenie.
- To było w ramach stworzenia realnej szansy na przeżycie tego dnia - syknęłam.
- To już chyba uzależnienie - zauważył, nieco rozbawiony, ale szybko spoważniał, widząc moją minę. Która doskonale odzwierciedlała w tym momencie moją żądzę mordu.
- Cofnijmy się do początku tego poranka i spójrzmy na niego z mojej perspektywy - zaczęłam, niepokojąco spokojnie, odkładając tosta na talerz, choć skręcało mnie z głodu. Ale to mogło poczekać. - Obudziłam się w zupełnie obcym miejscu, w jakimś domu nienależącym ani do mnie, ani do nikogo, kogo znam. Sądząc po wystroju, w domu należącym do faceta. Przepraszam, ale prawda jest taka, że większości z was jedno w głowie, szczególnie, jak pofatygujecie się, żeby zabrać naćpaną dziewczynę do siebie - zastukałam palcami lewej dłoni w blat stołu. Odruch. Próbowałam jakoś pozbyć się napięcia. Cholera, w sumie to po co ja w ogóle z tym gościem rozmawiałam? - No więc mniej więcej wtedy stwierdziłam, że na trzeźwo nie przeżyję konfrontacji z osobą, która zabrała mnie z klubu i prawdopodobnie wykorzystała bez mojej świadomej zgody. Potem zobaczyłam twoją... kolekcję alkoholi. I uznałam, że się poczęstuję - ostatnie zdanie wysyczałam, wściekła. Czy też raczej mój wilk widać postanowił ingerować, bo aż się wzdrygnęłam, zaskoczona tak gwałtowną reakcją. Przecież, nawet gdyby ten facet postanowił wykorzystać sytuację, to ja mu to umożliwiłam. Jakbym się wczoraj nie naćpała, nie obudziłabym się dzisiaj w tak... niekomfortowej dla mnie sytuacji. Nie powinnam się więc teraz na gościa wściekać, jednak...
Mój wilk miewał odmienne zdanie ode mnie. I jako dominator szanował swoją, a zatem i moją, godność, więc czasami w takich sytuacjach, szczególnie, gdy nie byłam w pełni władz umysłowych przez różnorakie używki, przejmował częściowo kontrolę. Nie tyle nad słowami, które wypowiadałam, co nad emocjami, które im towarzyszyły.
No więc skończyło się na tym, że warknęłam na mężczyznę. Nie było to na szczęście typowo zwierzęce warknięcie, jedynie dość mocno agresywny sposób wypowiadania słów, jednak... Nie powinnam była.
- Przepraszam - mruknęłam niemal natychmiast, schodząc z tonu. Podniosłam z powrotem tosta z talerza i wzięłam wielkiego gryza, byleby nie musieć już rozmawiać z mężczyzną. Żeby się bardziej nie zbłaźnić. - Powinnam ci dziękować za pomoc, a nie jeszcze mieć do ciebie problemy... - ostatnie zdanie wypowiedziałam tak niewyraźnie, że równie dobrze mógł tego nie usłyszeć. Trudno. To były i tak bardziej moje przemyślenia. Jeszcze tego mi brakowało, żeby uznał, że jestem mu coś winna za to, że wczoraj się powstrzymał i zamiast od razu przejść do rzeczy, zapewnił mi nocleg, a teraz jeszcze śniadanie...
Nagle coś mi się jednak przypomniało. Przełknęłam szybko, co omal nie doprowadziło do zachłyśnięcia, jednak ostatecznie zdołałam wykrztusić:
- Em... Tak w zasadzie, to gdzie jest moja komórka? Chciałabym zadzwonić do przyjaciela, żeby po mnie przyjechał.

Anzai?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics