12.04.2020

Od Kangsoo CD Liama

Stał bez ruchu, nieustannie wbijając wzrok w Liama, który wsiadł z powrotem do radiowozu, przygryzając dolną wargę. Dzisiejszy dzień z pewnością był jednym z tych najdziwniejszych. Praktycznie niczego nie rozumiał; ani dlaczego policja ich usiłowała aresztować, ani skąd się wzięły tamte dziwaczne myśli. Nic nie miało sensu. I jeszcze ta obecna sytuacja.
Dawno się tak nie wahał. Nie wiedział co zrobić. Liam w sumie miał rację – najlepiej dla niego chyba by było po prostu uciec. Jeśli policja go przeszuka i każde dać wszystkie rzeczy, to pierścień zrobi swoje i wymusi na kimś, by go założył, a wtedy sytuacja przybierze jeszcze gorszy obrót. Ale z drugiej strony... nie chciał uciekać od przyjaciela. Już raz to zrobił i do dzisiaj żałował. Nie chciał tego powtórzyć.
W tym momencie wyjątkowo chciał, by ktoś założył pierścień i za niego dokonał tej decyzji.
Poczuł metaliczny posmak krwi, a zaraz po chwili dołączyło delikatne acz nieprzyjemne pieczenie. Świetnie, rozgryzł sobie dolną wargę. Zwilżył językiem usta, przełknął ślinę, krzywiąc się. Krew naprawdę była niedobra. Jak w ogóle wampiry mogły ją pić? Chyba że tylko on miał tak niedobry w smaku płyn ustrojowy. Kolejny fakt, przez który się wyróżniał. Za dużo tego, zdecydowanie za dużo.
Ale nie czas na myślenie o bzdetach. Wziął głęboki wdech. Po dosyć długim namyśle w końcu zebrał się w sobie na tyle, by z bólem podjąć decyzję.
– Trzy godziny – rzekł głosem przepełnionym powagą, spoglądając na Liama. – Jeśli za trzy godziny nie zjawisz się w Balanchine's, wkroczę do akcji.
Wiedział, że tak naprawdę bez posiadania pana niewiele zrobi, jednak mimo to próbował samemu sobie wmówić, że nie jest tak bezużyteczny.
– Mogę być nawet szybciej. – Liam posłał mu uśmiech. – Obiecuję, że do tego czasu wrócę.
Kangsoo zmierzył go wzrokiem. Nic więcej nie mówiąc, odwrócił się na pięcie i wyminął szybkim krokiem radiowóz. Już miał biec, lecz w ostatniej chwili się przed tym powstrzymał. Nie chciał zwracać na siebie uwagi. Postanowił możliwie jak najspokojniej odejść.
Szedł w stronę kawiarni Any, jednak po drodze zatrzymał się w pobliskim parku. Usiadł na ławce niedaleko altany, wzdychając ciężko. Spuścił wzrok na spoczywający na palcu pierścień, którego kamień ładnie odbijał przebijające się przez drzewa promienie słońca. Misterne wzory wyryte w metalu również lśniły. W tym momencie pierścień prezentował się naprawdę okazale. Ale nadal się nie podobał Kangsoo. Bywały dni, kiedy nie lubił go, i to bardzo. Pomyśleć, że jego życie tak naprawdę zależało od takiej małej błyskotki, a w zasadzie tego, kto ją nosił. Żeby chociaż nie ściągał na siebie uwagi, to tyle by było dobrze, ale nie, on musiał magicznie przyciągać innych, by go założyli i przejęli kontrolę nad Niebiańskim Sługą. I jakby tego było mało, to jeszcze ograniczał jego zdolności. Jakby miał wszystkie moce odblokowane, to mógłby zostać z Liamem i wcale nie byłby kulą u nogi.
Zacisnął ręce w pięści, gdy nagle poderwał się niemal niczym poparzony. Jednym ruchem zdjął z palca pierścień, po czym wykonał zamach ręką, zamierzając go wyrzucić jak najdalej. W ostatniej jednak chwili zastygł w bezruchu, nie wypuszczając przedmiotu. Wziął głęboki wdech, wolno opuścił rękę. Otworzył ją, spojrzał na pierścień. Że też nawet nie mogę go wyrzucić ani zakopać, ani nawet nawet rzucić do oceanu.
Aish, co ja zrobiłem w poprzednim życiu, że spotkał mnie taki los?!
Zaklął pod nosem, gdy nagle w jego głowie pojawiła się pewna myśl, która przebijała się między wszystkie inne:
Musisz iść, wciąż jesteś niedaleko drogi, na której stanął radiowóz.
Przygryzł dolną wargę. Znowu to samo. Znów coś mu podpowiadało, co miał robić, jakby już wcześniej miał do czynienia z podobną sytuacją i zdobył jakieś doświadczenie. Ale to nie było możliwe, przecież omijał wszelakie problemy z policją, żył jak prawy człowiek. Skąd więc miałaby się u niego wziąć wiedza dotycząca radzenia sobie w tego typu sytuacjach? Może gdzieś raz coś takiego przeczytał? Nie był pewien, choć czuł, że to nie to. W takim razie co?
– Ach, nie mam siły na takie myślenie! – jęknął do siebie, odchylając głowę do tyłu.
Na razie nie chciał się na tym skupiać. Aczkolwiek to coś miało rację – powinien iść. Dlatego niechętnie założył z powrotem pierścień, a następnie wstał i udał się dalej. Musiał się oddalić od policji. I wolałby znaleźć się w kawiarni pierwszy, przed Liamem.
Oby on tylko jakoś to rozwiązał.

Liam?
Takie sobie, wybacz :T

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics