11.04.2020

Od Anzaia do Elizabeth


Dzisiejszy dzień w pracy był dość męczący, masa telefonów, papierkowej roboty i obmyślania planów. Nie mogłem się wręcz doczekać przerwy obiadowej, a co dopiero końca tego piekielnego dnia. Jak zawsze ciężko mi było pozbierać myśli, kłębiące się w mojej głowie, i skupić na robocie. Miałem wrażenie, że od dłuższego czasu stoję w miejscu. Miałem w zwyczaju część papierkowej roboty zabierać ze sobą do domu, gdyż tam najłatwiej mi było się za cokolwiek zabrać. Szczerze, chyba przebimbałem ten dzień, stwarzając pozory. Stwierdziłem to po powrocie do domu, gdy otworzyłem pliki przesłane wcześniej z komputera w pracy. Było tego stanowczo za dużo, jednak nie potrafiłem ukryć radości, gdy wyjmując telefon i sprawdzając połączenia, ukazał mi się dzień tygodnia: Piąteczek. To wyjaśniało moje dzisiejsze samopoczucie, po prostu po całym tygodniu moje akumulatory zostały wyczerpane do końca. Niewiele się zastanawiając, wyłączyłem komputer, zostawiając to wszystko na później, w moim zwyczaju na ostatnią chwilę. Spojrzałem na zegarek, wiszący na ścianie, upewniając się co do godziny. Była dopiero siedemnasta, wyssany z energii mimo wszystko zastanawiałem się, jak nie spaprać sobie wieczoru. Miałem do wyboru kilka opcji. Pierwsza, zostać w domu i oglądać seriale lub filmy. Druga zasiąść w swoim domowym barku i samotnie pić truneczki, usiłując jednak tknąć te głupie pliki. Trzecia iść na jakąś imprezę, wypić troszkę, potańczyć. Czwarta, poszukać jakiegoś wydarzenia, koncertu i się tam wybrać
Miałem dylemat pomiędzy trzy a cztery, w końcu jednak uświadomiłem sobie, że przecież jeśli jest jakiś koncert, to w sumie potem jest impreza. To takie upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. Zszedłem na dół, do kuchni, zrobić sobie jakąś sytą kolację, nawet hybrydy potrzebują dobrze zjeść przed piciem alkoholu. Wyjąłem z lodówki kurczaka i wstawiłem do piekarnika, zrobiłem na szybko jakąś sałatkę z reszty warzyw, która mi pozostała w lodówce. Wyciągnąłem sok pomarańczowy i nalałem sobie do szklanki, a gdy pieczony kurczak był już gotowy, włożyłem go na talerz wraz z sałatką, zasiadłem do stołu i zabrałem się za jedzenie. Posiłek był dla mnie świętym czasem, więc ignorowałem, dzwoniących do mnie ludzi, usiłujących się dobić. Po posiłku wszystkie naczynie włożyłem do zmywarki, jako że było w niej, jeszcze sporo miejsca, postanowiłem jej nie włączać, poczekać aż się będzie z niej wysypywało. Wszedłem po schodach na górę, po czym zajrzałem do kosza na pranie, elegancko posegregowałem ubrania i wstawiłem pranie, dzisiaj padło na czarne koszule i koszulki. Skierowałem się do garderoby, stanąłem na środku i zacząłem zastanawiać się co mam ubrać na dzisiejsze wyjście. Sięgnąłem z wieszaka czarną koszulę oraz Jeansy i do tego skórzane buty.
Chwilę zastanawiałem się nad dodatkami, wyjąłem z szuflady srebrny zegarek, który idealnie pasował. Nie będzie to zbyt elegancki, ale też pobłażliwy strój, w sam raz na takie spontaniczne wyjście.Sięgnąłem po żelazko i dokładnie wyprasowałem wszystko, aby nie wyglądało jak wyjęte psu z gardła. Następnie odwiesiłem wszystko na wieszak i skierowałem swoje kroki do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, umyłem i ułożyłem włosy, po czym lekko przystrzygłem brodę. Ponownie poszedłem do garderoby i założyłem, wcześniej przygotowany przez siebie stój, sięgnąłem buteleczkę perfum i psiknąłem się kilkakrotnie. Przejrzałem się dokładnie w lustrze. Byłem gotowy do wyjścia. Zszedłem na dół, wziąłem telefon i zadzwoniłem po transport. Kierowca miał być za pięć minut, sprawdziłem dokładną lokalizację wydarzenia. Był to koncert jakiegoś zespołu w jednym z klubów, grali tam, aby umilić, pierwsze godzinki za nim nie zaczną się tańce. Sięgnąłem do jednej z szuflad i schowałem strzykawkę do kieszonki. Była to specjalne lekarstwo w razie, gdybym zaczął się przemieniać. Nigdy nie wiadomo czy na sali nie będzie ludzkiej istoty, która wda się w bójkę lub skaleczy, zawsze mogła zjawić się też jakaś piękna dama, która zbyt mocno podziała na moje zmysły.
Wyszedłem z domu, zamknąłem drzwi i udałem się do furki, gdzie czekał na mnie kierowca. Wsiadłem i podałem dokładny adres. Całą drogę milczałem i zastanawiałem się, czy to jest dobry pomysł. Gdy dotarliśmy na miejsce, wyjąłem kartę i przyłożyłem do terminalu, płacąc za kur. Wysiadłem i spojrzałem na zegarek, pokazywał dwudziestą czterdzieści, dokładnie za dwadzieścia minut miał zacząć, grać zespól. Udałem się do środka, zamówiłam sobie drineczka i usiadłem przy stoliku. W końcu na scenę weszli artyści i zaczęli grać, do moich nozdrzy dostał się zapach dobrze mi znany, pośród nich był wilkołak. Jako że nie jestem do końca wampirem, nie działał mi tak na nerwy, potrafiłem to zignorować. Przyznam, Ci ludzie grali dobrą muzykę, a nasza pani wilkołak miała niezły głos. Z przyjemnością się ich słuchało. Kiedy zeszli ze sceny, ich instrumenty szybko zostały sprzątnięte i wstawiony sprzęt jakiegoś DJ-a. W międzyczasie wypiłem cztery drinki i zdobyłem się na odwagę, aby poprosić kilka pań do tańca. Było sympatycznie i miło a mi nadal udawało się zostać opanowanym, pomimo że tak te panie z dekoltami i miniówkami przykuwały uwagę. Gdy poczułem, że moja wola słabnie, wyszedłem na zewnątrz się przewietrzyć. Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek, po czym sięgnąłem jednego, podpaliłem i porządnie się zaciągnąłem.W pewnej chwili poczułem znowu ten zapach, automatycznie mój wzrok padł na dziewczynę, która stała na parkingu. Od razu było widać, że coś jest z nią nie tak. Do moich uszu dotarł stłumiony krzyk dziewczyny, jakby się z kimś kłóciła. W pierwszej chwili nie miałem zamiaru mieszać się w nie swoje sprawy, jednak stać i patrzeć było mi głupio.
Zebrałem się w sobie i skierowałem w stronę parkingu. Tak dziewczyna ewidentnie była pijana, a koleś prawdopodobnie usiłował ją do czegoś zmusić.
- Nie możecie być ciszej ? Trochę mi przeszkadzacie. - powiedziałem całkiem spokojnie i poważnie.
Chłopak w momencie spojrzał na mnie i zaśmiał się i zadrwił.
- Jak Ci przeszkadzamy to wypierdalaj !
- Nie chciałbym być niegrzeczny, ale nie wydaje mi się, że to dobry pomysł załatwiać swoje prywatne sprawy w miejscu publicznym- w moim tonie nie było ani trochę agresji, ani poirytowania.
- Wkurzasz mnie koleś, jeszcze słowo a Ci przywalę.
Dziewczyna patrzyła na mnie, jej źrenice były duże, oczy jej się świeciły. Nie od płaczu, prawdopodobnie to od trawki lub amfetaminy.
- Po prostu daj jej spokój.
- Ostrzegałem ! - Koleś zamachnął się, chcąc uderzyć mnie prosto w twarz.
Jednym ruchem zatrzymałem jego pięść swoją dłonią, uśmiechnąłem się i zacisnąłem, po czym wykręciłem jego rękę z taką siłą, że klęknął. Drugą ręką złapałem go za szyje, podniosłem do góry, lekko podjuszając.
- To Ja Cię prosiłem. - stwierdziłem, obojętnie puszczając go.
Spojrzałem na dziewczynę, która nie ogarniała rzeczywistości.Na całe szczęście chłopak sobie odpuścił i skierował swoje kroki w stronę lokalu. Ja zaś zostałem z kolejnym problemem. Miałem nie wtykać nosa w nie swoje sprawy, ale ta laska zrobiła się blada i zobaczyłem, jak nogi się pod nią uginają. W ostatniej chwili złapałem ją, za nim całkiem zdążyła upaść na ziemię.
Ewidentnie przesadziła, z tym, co brała. Jako że byłem zdawałem sobie sprawę, że dzwoniąc po pogotowie, przysporzę jej tylko problemów. Przez kolejne pięć minut udało mi się ją jakoś ocucić, gdy odzyskała przytomność, kierowca już na nas czekał. Podniosłem ją z ziemi, przełożyłem jej rękę za swój kark i złapałem pod bok, wsadziłem do auta. Gdyby trafiła, na jakiegoś szemranego typa mógłby z nią zrobić wszystko, miała szczęście, że padło na mnie. Po dojechaniu na miejsce zapłaciłem kierowcy za kurs dla naszej dwójki. To nie było rozsądne, zabierać obcą kobietę do domu, chociaż moje intencje były czyste. Zaprowadziłem ją do pokoju dla gości, nadal była blada jak ściana i mamrotała coś pod nosem. Nie wiem, czy do mnie a może sama do siebie. Na wszelki wypadek przyniosłem jej miskę do pokoju. Gdy leżała na łóżku, chwilę się jej przyglądałem, a gdy zasnęła, delikatnie przykryłem kołdrą. Udałem się do siebie na górę, zdjąłem ciuchy i wsunąłem się pod ciepła kołdrę. Nie byłem świadomy swojego zmęczenia, gdyż ledwo co przyłożyłem głowę do poduszki i zasnąłem.Wstałem równo ze słońcem jak to miałem w zwyczaju, na całe szczęście nie potrzebuje tak wiele snu, jak przeciętny śmiertelnik w zupełności dwie godzinki to dla mnie wystarczająco. Spojrzałem na zegarek, było przed czwartą rano, poszedłem pod zimny prysznic, aby się nieco orzeźwić.
Włożyłem na siebie białą czarną koszulkę i Jeansy przy okazji przypominając sobie, że nie rozwiesiłem wczoraj prania, więc zabrałem się za to od razu.Zrobiłem sobie kawę w kuchni i wyszedłem z nią do ogrodu, wyjąłem papierosy i odpaliłem jednego. Oddychałem spokojnie, snem śpiewu ptaków i odprężyłem. Gdy wróciłem do środka, zacząłem, przygotowywać tosty, na wszelki wypadek zrobiłem ich więcej, nie wiadomo czy nieznajoma nie złapie z rana gastro. Do moich uszy nagle dobiegł dźwięk szklanki kładzionej na blat od baru. Wyłoniłem się z kuchni, zobaczyłem jak dziewczyna bez pytania, częstuje się jednym z moich drogich alkoholi.
- To chyba niezdrowe zaczynać dzień od szklanki whisky - zwróciłem jej grzecznie uwagę.
Ze zdziwieniem spojrzała na mnie, przez chwilę zawahała się, ale upiła łyk i zabrała głos.
- Nie zdrowe, wykorzystywanie nieprzytomnej kobiety.
- Chyba nic nie pamiętasz, wczoraj się kłóciłaś z jakimś typem, po czym zemdlałaś, w ostatnim momencie złapałem Cię, widziałem, że coś brałaś, zadzwonienie w pogotowie by Cię tylko pogrążyło, zabrałem Cię do siebie, ale widzę, że masz się już znakomicie... Nie musisz mi dziękować-uśmiechnąłem się i zabrałem jej z ręki szklankę, wylewając zawartość-Lepiej zacznij dzień od śniadania, zrobiłem tosty, mam nadzieję, że lubisz.
Patrzyła na mnie jak na jakiegoś kosmitę, dziwaka, sam nie wiem jak to określić, może po prostu nie spodziewała się, że trafi na miłego kolesia.
- Tak nawet ... - wymamrotała.
Zajęła miejsce przy stole w jadalni, przyniosłem jej kawę i cukier oraz talerz. Nakryłem sobie do stołu, zaś na środku podałem tosty.
- Smacznego. - Sięgnąłem ręką po jednego.
Patrzyła na mnie nieufnie, jedząc spokojnie, miałem wrażenie, że dokładnie gryzie każdy wzięty kęs.
- Mogę spytać, jak masz na imię ? - spojrzała w moją stronę.
- Jestem Anzai. - uśmiechnąłem się lekko.
- Elizabeth... Dziękuje. - nieśmiało wymamrotała.
- Powiedz mi, jeśli mogę zapytać. Czemu tak młoda, utalentowana dziewczyna, popadła w tak paskudne nałogi ?


Elizabeth?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics