Dzisiejszy dzień w pracy był dość męczący, masa telefonów,
papierkowej roboty i obmyślania planów. Nie mogłem się wręcz doczekać przerwy
obiadowej, a co dopiero końca tego piekielnego dnia. Jak zawsze ciężko mi było
pozbierać myśli, kłębiące się w mojej głowie, i skupić na robocie. Miałem
wrażenie, że od dłuższego czasu stoję w miejscu. Miałem w zwyczaju część
papierkowej roboty zabierać ze sobą do domu, gdyż tam najłatwiej mi było się za
cokolwiek zabrać. Szczerze, chyba przebimbałem ten dzień, stwarzając pozory.
Stwierdziłem to po powrocie do domu, gdy otworzyłem pliki przesłane wcześniej z
komputera w pracy. Było tego stanowczo za dużo, jednak nie potrafiłem ukryć
radości, gdy wyjmując telefon i sprawdzając połączenia, ukazał mi się dzień
tygodnia: Piąteczek. To wyjaśniało moje dzisiejsze samopoczucie, po prostu po
całym tygodniu moje akumulatory zostały wyczerpane do końca. Niewiele się
zastanawiając, wyłączyłem komputer, zostawiając to wszystko na później, w moim
zwyczaju na ostatnią chwilę. Spojrzałem na zegarek, wiszący na ścianie,
upewniając się co do godziny. Była dopiero siedemnasta, wyssany z
energii mimo wszystko zastanawiałem się, jak nie spaprać sobie wieczoru. Miałem
do wyboru kilka opcji. Pierwsza, zostać w domu i oglądać seriale lub filmy.
Druga zasiąść w swoim domowym barku i samotnie pić truneczki, usiłując jednak
tknąć te głupie pliki. Trzecia iść na jakąś imprezę, wypić troszkę, potańczyć.
Czwarta, poszukać jakiegoś wydarzenia, koncertu i się tam wybrać
Miałem dylemat pomiędzy trzy a cztery, w końcu jednak
uświadomiłem sobie, że przecież jeśli jest jakiś koncert, to w sumie potem jest
impreza. To takie upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. Zszedłem na dół, do
kuchni, zrobić sobie jakąś sytą kolację, nawet hybrydy potrzebują dobrze zjeść
przed piciem alkoholu. Wyjąłem z lodówki kurczaka i wstawiłem do piekarnika,
zrobiłem na szybko jakąś sałatkę z reszty warzyw, która mi pozostała w lodówce.
Wyciągnąłem sok pomarańczowy i nalałem sobie do szklanki, a gdy pieczony kurczak
był już gotowy, włożyłem go na talerz wraz z sałatką, zasiadłem do stołu i
zabrałem się za jedzenie. Posiłek był dla mnie świętym czasem, więc
ignorowałem, dzwoniących do mnie ludzi, usiłujących się dobić. Po posiłku
wszystkie naczynie włożyłem do zmywarki, jako że było w niej, jeszcze sporo
miejsca, postanowiłem jej nie włączać, poczekać aż się będzie z niej
wysypywało. Wszedłem po schodach na górę, po czym zajrzałem do kosza na pranie,
elegancko posegregowałem ubrania i wstawiłem pranie, dzisiaj padło na czarne
koszule i koszulki. Skierowałem się do garderoby, stanąłem na środku i zacząłem
zastanawiać się co mam ubrać na dzisiejsze wyjście. Sięgnąłem z wieszaka czarną
koszulę oraz Jeansy i do tego skórzane buty.
Chwilę zastanawiałem się nad dodatkami, wyjąłem z szuflady
srebrny zegarek, który idealnie pasował. Nie będzie to zbyt elegancki, ale też
pobłażliwy strój, w sam raz na takie spontaniczne wyjście.Sięgnąłem po żelazko
i dokładnie wyprasowałem wszystko, aby nie wyglądało jak wyjęte psu z gardła.
Następnie odwiesiłem wszystko na wieszak i skierowałem swoje kroki do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic, umyłem i ułożyłem włosy, po czym lekko przystrzygłem
brodę. Ponownie poszedłem do garderoby i założyłem, wcześniej przygotowany
przez siebie stój, sięgnąłem buteleczkę perfum i psiknąłem się kilkakrotnie.
Przejrzałem się dokładnie w lustrze. Byłem gotowy do wyjścia. Zszedłem na dół,
wziąłem telefon i zadzwoniłem po transport. Kierowca miał być za pięć minut,
sprawdziłem dokładną lokalizację wydarzenia. Był to koncert jakiegoś zespołu w
jednym z klubów, grali tam, aby umilić, pierwsze godzinki za nim nie zaczną się
tańce. Sięgnąłem do jednej z szuflad i schowałem strzykawkę do kieszonki. Była
to specjalne lekarstwo w razie, gdybym zaczął się przemieniać. Nigdy nie
wiadomo czy na sali nie będzie ludzkiej istoty, która wda się w bójkę lub
skaleczy, zawsze mogła zjawić się też jakaś piękna dama, która zbyt mocno
podziała na moje zmysły.
Wyszedłem z domu, zamknąłem drzwi i udałem się do furki,
gdzie czekał na mnie kierowca. Wsiadłem i podałem dokładny adres. Całą drogę
milczałem i zastanawiałem się, czy to jest dobry pomysł. Gdy dotarliśmy na
miejsce, wyjąłem kartę i przyłożyłem do terminalu, płacąc za kur. Wysiadłem i
spojrzałem na zegarek, pokazywał dwudziestą czterdzieści, dokładnie za
dwadzieścia minut miał zacząć, grać zespól. Udałem się do środka, zamówiłam
sobie drineczka i usiadłem przy stoliku. W końcu na scenę weszli artyści i
zaczęli grać, do moich nozdrzy dostał się zapach dobrze mi znany, pośród nich
był wilkołak. Jako że nie jestem do końca wampirem, nie działał mi tak na
nerwy, potrafiłem to zignorować. Przyznam, Ci ludzie grali dobrą muzykę, a
nasza pani wilkołak miała niezły głos. Z przyjemnością się ich słuchało. Kiedy
zeszli ze sceny, ich instrumenty szybko zostały sprzątnięte i wstawiony sprzęt
jakiegoś DJ-a. W międzyczasie wypiłem cztery drinki i zdobyłem się na odwagę,
aby poprosić kilka pań do tańca. Było sympatycznie i miło a mi nadal udawało
się zostać opanowanym, pomimo że tak te panie z dekoltami i miniówkami
przykuwały uwagę. Gdy poczułem, że moja wola słabnie, wyszedłem na zewnątrz się
przewietrzyć. Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek, po czym sięgnąłem jednego,
podpaliłem i porządnie się zaciągnąłem.W pewnej chwili poczułem znowu ten
zapach, automatycznie mój wzrok padł na dziewczynę, która stała na parkingu. Od
razu było widać, że coś jest z nią nie tak. Do moich uszu dotarł stłumiony
krzyk dziewczyny, jakby się z kimś kłóciła. W pierwszej chwili nie miałem
zamiaru mieszać się w nie swoje sprawy, jednak stać i patrzeć było mi głupio.
Zebrałem się w sobie i skierowałem w stronę parkingu. Tak
dziewczyna ewidentnie była pijana, a koleś prawdopodobnie usiłował ją do czegoś
zmusić.
- Nie możecie być ciszej ? Trochę mi przeszkadzacie. -
powiedziałem całkiem spokojnie i poważnie.
Chłopak w momencie spojrzał na mnie i zaśmiał się i zadrwił.
- Jak Ci przeszkadzamy to wypierdalaj !
- Nie chciałbym być niegrzeczny, ale nie wydaje mi się, że
to dobry pomysł załatwiać swoje prywatne sprawy w miejscu publicznym- w moim
tonie nie było ani trochę agresji, ani poirytowania.
- Wkurzasz mnie koleś, jeszcze słowo a Ci przywalę.
Dziewczyna patrzyła na mnie, jej źrenice były duże, oczy jej
się świeciły. Nie od płaczu, prawdopodobnie to od trawki lub amfetaminy.
- Po prostu daj jej spokój.
- Ostrzegałem ! - Koleś zamachnął się, chcąc uderzyć mnie
prosto w twarz.
Jednym ruchem zatrzymałem jego pięść swoją dłonią,
uśmiechnąłem się i zacisnąłem, po czym wykręciłem jego rękę z taką siłą, że
klęknął. Drugą ręką złapałem go za szyje, podniosłem do góry, lekko
podjuszając.
- To Ja Cię prosiłem. - stwierdziłem, obojętnie puszczając
go.
Spojrzałem na dziewczynę, która nie ogarniała
rzeczywistości.Na całe szczęście chłopak sobie odpuścił i skierował swoje kroki
w stronę lokalu. Ja zaś zostałem z kolejnym problemem. Miałem nie wtykać nosa w
nie swoje sprawy, ale ta laska zrobiła się blada i zobaczyłem, jak nogi się pod
nią uginają. W ostatniej chwili złapałem ją, za nim całkiem zdążyła upaść na
ziemię.
Ewidentnie przesadziła, z tym, co brała. Jako że byłem
zdawałem sobie sprawę, że dzwoniąc po pogotowie, przysporzę jej tylko
problemów. Przez kolejne pięć minut udało mi się ją jakoś ocucić, gdy odzyskała
przytomność, kierowca już na nas czekał. Podniosłem ją z ziemi, przełożyłem jej
rękę za swój kark i złapałem pod bok, wsadziłem do auta. Gdyby trafiła, na
jakiegoś szemranego typa mógłby z nią zrobić wszystko, miała szczęście, że
padło na mnie. Po dojechaniu na miejsce zapłaciłem kierowcy za kurs dla naszej
dwójki. To nie było rozsądne, zabierać obcą kobietę do domu, chociaż moje
intencje były czyste. Zaprowadziłem ją do pokoju dla gości, nadal była blada
jak ściana i mamrotała coś pod nosem. Nie wiem, czy do mnie a może sama do
siebie. Na wszelki wypadek przyniosłem jej miskę do pokoju. Gdy leżała na
łóżku, chwilę się jej przyglądałem, a gdy zasnęła, delikatnie przykryłem
kołdrą. Udałem się do siebie na górę, zdjąłem ciuchy i wsunąłem się pod ciepła
kołdrę. Nie byłem świadomy swojego zmęczenia, gdyż ledwo co przyłożyłem głowę
do poduszki i zasnąłem.Wstałem równo ze słońcem jak to miałem w zwyczaju, na
całe szczęście nie potrzebuje tak wiele snu, jak przeciętny śmiertelnik w
zupełności dwie godzinki to dla mnie wystarczająco. Spojrzałem na zegarek, było
przed czwartą rano, poszedłem pod zimny prysznic, aby się nieco orzeźwić.
Włożyłem na siebie białą czarną koszulkę i Jeansy przy
okazji przypominając sobie, że nie rozwiesiłem wczoraj prania, więc zabrałem
się za to od razu.Zrobiłem sobie kawę w kuchni i wyszedłem z nią do ogrodu,
wyjąłem papierosy i odpaliłem jednego. Oddychałem spokojnie, snem śpiewu ptaków
i odprężyłem. Gdy wróciłem do środka, zacząłem, przygotowywać tosty, na wszelki
wypadek zrobiłem ich więcej, nie wiadomo czy nieznajoma nie złapie z rana
gastro. Do moich uszy nagle dobiegł dźwięk szklanki kładzionej na blat od baru.
Wyłoniłem się z kuchni, zobaczyłem jak dziewczyna bez pytania, częstuje się
jednym z moich drogich alkoholi.
- To chyba niezdrowe zaczynać dzień od szklanki
whisky - zwróciłem jej grzecznie uwagę.
Ze zdziwieniem spojrzała na mnie, przez chwilę zawahała się,
ale upiła łyk i zabrała głos.
- Nie zdrowe, wykorzystywanie nieprzytomnej kobiety.
- Chyba nic nie pamiętasz, wczoraj się kłóciłaś z jakimś
typem, po czym zemdlałaś, w ostatnim momencie złapałem Cię, widziałem, że coś brałaś, zadzwonienie w pogotowie by Cię tylko pogrążyło, zabrałem Cię do
siebie, ale widzę, że masz się już znakomicie... Nie musisz mi
dziękować-uśmiechnąłem się i zabrałem jej z ręki szklankę, wylewając
zawartość-Lepiej zacznij dzień od śniadania, zrobiłem tosty, mam nadzieję, że
lubisz.
Patrzyła na mnie jak na jakiegoś kosmitę, dziwaka, sam nie
wiem jak to określić, może po prostu nie spodziewała się, że trafi na miłego
kolesia.
- Tak nawet ... - wymamrotała.
Zajęła miejsce przy stole w jadalni, przyniosłem jej kawę i
cukier oraz talerz. Nakryłem sobie do stołu, zaś na środku podałem tosty.
- Smacznego. - Sięgnąłem ręką po jednego.
Patrzyła na mnie nieufnie, jedząc spokojnie, miałem
wrażenie, że dokładnie gryzie każdy wzięty kęs.
- Mogę spytać, jak masz na imię ? - spojrzała w moją stronę.
- Jestem Anzai. - uśmiechnąłem się lekko.
- Elizabeth... Dziękuje. - nieśmiało wymamrotała.
- Powiedz mi, jeśli mogę zapytać. Czemu tak młoda,
utalentowana dziewczyna, popadła w tak paskudne nałogi ?
Elizabeth?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz