30.04.2020

Od Isli CD Bellamiego

Od jakiegoś czasu, zapach i widok krwi dziwnie na mnie wpływał. Jej zapach, nieco różnił się od zapachu który znam od zawsze. Może zmieniam się w jakiegoś dzikusa kanibala? Nie chciałbym tego...ale nie wiem czy mam coś do dodania. Jebaniutki dar, jaja sobie robi i ewoluuje? Cóż, jak na razie mam inny problem. Głupio mi się zrobiło, kiedy krew zaczęła spływać po mężczyźnie. Nie myślałam że mój rzut był taki mocny. Albo to on ma skórę jak dzieciak i wystarczy kartką przejechać a zacznie się wykrwawiać. Zajrzałam do kieszeni czarnych jeansów, niestety, jedyne co miałam to kilkudniowy paragon.
- Jeśli nie jesteś wybredny...- wzruszyłam ramionami, podając mu kwitek. Ten intensywnie czytał rozmazany drug, unosząc na koniec brwi.
- Medyczne zielsko palisz? - uniósł kącik ust.
- Dobra, to się wykrwaw.- wyrwałam mu papierek z rąk.- brat czasem się przyczepia...jakoś trzeba sobie radzić. To mój pretekst.
- i poświęciłaś go dla mnie? Ja wiem, czarujący ze mnie obywatel, ale żeby tak się poświęcać?- Rzekł, miałam nadzieje, w żartach. Nie wiem czy bym zdzierżyła gdyby serio tak wygórowanie o sobie myślał.
- Nie pochlebiaj sobie.- przewróciłam oczami- Nie umawiam się z dziadkami.- uśmiechnęłam się ironicznie. Nie wyglądał na starego, co prawda, ale i tak pewnie nie mieścił się w mojej tabeli wiekowej.
- Nie jestem taki stary- skrzyżował ręce.- Wiek to tylko cyfry, nie słyszałaś?- rzekł oczywistym tonem.
- Ta, a więzienie to domek letniskowy.- prychnęłam, zapinając psy na smycz. Usłyszałam cichy śmiech, chyba ironiczny. Kątem oka spojrzałam na dziewczynę, czy,s wyraźnie zajętą, gdyż nie zwracała uwagi na konwersację odbywająca się tuż obok niej. Byli do siebie nieco podobni, może rodzeństwo. 
- W każdym razie.- kontynuowałam- pozwól że się oddalę.
- Tak bez przedstawienia się? Nieładnie.- przysunął się bliżej, co nie spodobało się dobermanowi. Bullet zawarczał, bacznie obserwując nieznajomego. Ja także zrobiłam krok w tył.
- Kradniesz mi powietrze, odsuń się trochę. - zakasłałam- gruźlica, rozumiesz.
- To mam na ciebie mówić pani z gruźlicą czy jak?
- Mów mi jak chcesz.- wzruszyłam ramionami.- pozostanie to moją tajemnicą, kolego. Także papa, jak się wykrwawisz to weź chociaż kartkę napisz, wyślę ci kwiatki. Albo flaszkę chociaż.- Nie czekając na odpowiedź, pomachałam na dowodzenia i oddaliłam się w szybkim tempie.
Uff. Sytuacja, choć nie było po mnie widać, trochę mnie zestresowała. Nie nie, nowe znajomości nie są dla mnie. I tak zapomni o mnie a ja o nim w przeciągu kilku dni.
Psy podążały za mną szybkim tempem, prawie biegiem. Droga do domu zleciała mi bardzo szybko. Weszłam odpięłam psy, zmieniłam wodę w miskach na świeżą, wzięłam zimny, orzeźwiający sok z lodówki i zamknęłam się w swoim pokoju. Zakluczyłam drzwi i opadłam tyłem na łóżko. Stres stres stres. Serce dalej mi biło, przez co wpadłam na chwalebny, cudowny pomysł zapalenia. Upiłam łyk picia i wstałam by otworzyć okno. Na parapecie, skręciłam blanta i odpaliłam go, a następnie wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powoli dym z płuc, delektując się wyrazistym smakiem. W mojej głowie miło zawirowało, a serce zwolniło. Kilka błogich chwil spokoju, czego chcieć więcej. Niestety w połowie mojego relaksu, usłyszałam dosyć głośne pukanie.
- Isla, otwórz.- Westchnął mój brat, z wyraźną frustracją.
- Czego chcesz? Przebieram się.- Skłamałam, mając nadzieję że to go powstrzyma od wchodzenia.
- Gdzie jest zawieszka Milo?- Spytał, na co wzruszyłam ramionami, choć i tak tego przecież nie widział.
- Na obroży?- Przewróciłam oczami.
- Nie? Zgubiłaś ją, prawda?
- Skąd mam wiedzieć? Byłam w parku, jak rzucałam im patyka to jeszcze wisiała.- Zmrużyłam oczy, przypominając obie tą chwilę. Była tam. Ale potem...nie wiem.
- Idź ją znaleźć. Teraz.
- Uspokój się, kupimy drugą.- Zamknęłam okno i otworzyłam w końcu drzwi, uprzednio gasząc i wyrzucając blanta za okno.
- Co tak śmierdzi?- Zmrużył oczy.- Z resztą. Nie rozumiesz chyba. Isla tam był kontakt, nasze imiona, nadajnik jakby Milo uciekł. To nie było tanie.
- Nie kazałam ci kupować zawieszki za pięć stów.
- Isla!- Złapał się za głowę.- Proszę cię. Jedź i ją znajdź. Miała
gps, jak ktoś ją znajdzie i będzie ogarniał technologię, może znaleźć nasz adres.
- Jezu jaki z ciebie paranoik.- Jęknęłam, wymijając go. Może ma rację...Eh. W każdym razie, dobra, znajdę ją.

Gdy dotarłam na miejsce, od razu skierowałam się w stronę miejsca w którym ostatni raz widziałam zawieszkę. Ma neonowy, zielony kolor, widoczna jest nawet z daleka...Ale w razie czego, uważnie się rozglądałam. Dwa razy przeszłam drogę którą wracałam, lecz na nic. Nie wiedząc co dalej robić, poszłam w głąb parku, jego głównej części. Nie wiem czemu, ale może to coś da.
- Isla idź znajdź. Isla bo ktoś się włamie. Isla, Isla, Isla, idź ty w chuj, Aaram- Powiedziałam do siebie- No do chuja pana gdzie jesteś zawieszko?- Wycedziłam przez zęby, zirytowana sytuacją. Westchnęłam głęboko. Było mi gorąco, gdyż miałam na sobie dosyć grubą bluzę, a pod spodem krótki, beżowy top. Postanowiłam nieco się ochłodzić, ściągając jedną z górnych części garderoby. Niestety, przy ściąganiu zahaczyłam o coś i się zaplątałam. Zaczęłam tracić równowagę, kręcąc się w kółko, przeklinając pod nosem.
Podskoczyłam, kiedy nagle poczułam na sobie czyjś dotyk. Intuicyjnie wymierzyłam zablokowanym łokciem cios, co nie było dobrym pomysłem.
Zaczęłam spadać w dół i z pewnością poobijałabym się, gdyby ktoś mnie w ostatniej chwili nie złapał. W końcu wydostałam swoją głowę, a potem resztę, aż w końcu mogłam spojrzeć w oczy nieznajomej osobie.
- A więc masz na imię Isla?- Szeroki uśmiech pojawił się przede mną.
- O, jednak żyjesz.- Mruknęłam.- Możesz mnie już puścić?- Mężczyzna zauważył, że dalej leżę głową na jego kolanach, a on sam trzyma mnie za ramiona. Pomógł mi wstać, po czym zaczęłam się otrzepywać z ziemi.
- Tak, Isla. Too może teraz ty? Panie nieznajomy.
- Oczywiście, wać Pani. Bellami. A tak poza tym, tego szukasz?- Wyjął z kieszeni zawieszkę, którą szukałam po całym parku.
- Skąd to masz?- Wyciągnęłam rękę, a ten położył wisiorek na mojej dłoni.- Wszędzie jej szukałam.
- Wiem, widziałem.- Zaśmiał się.- Wszystko. atak twojej bluzy też.
- Spadaj.- Uśmiechnęłam się ironicznie.- Nie obserwuje się ludzi, to strasznie dziwne. Ale.. dziękuję.

Bellami?
Na przyszłość proszę sprawdzać formę, w jakiej opowiadania są wysyłane. Siedzenie nad jednym opowiadaniem paręnaście minut nie jest przyjemne (przyp. administracji)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics