4.04.2020

Od Michaela CD Any

   Błoga cisza zajęła cały umysł mężczyzny, jego ciało było rozluźnione jak nigdy wcześniej, a medytacja przeniosła go do całkiem innego świata. Czuł się dobrze, słyszał kojący śpiew ptaków, szum drzew kołyszących przez lekki wiatr, czuł zapach wolności, choć ciałem przebywał w zaniedbanej kryjówce. Jego wewnętrzne zwierze było uśpione, lecz nie do końca opanowane, przez co nadal istniało ryzyko, że demon wybuchnie, powodując gniew ze strony mężczyzny.
Gdy w świecie Crowleya zaczęły pojawiać się cieniste postacie, a w jego głowie rozbrzmiewało wołanie o pomoc, ocknął się w medytacji, żeby skupić się na wewnętrznym głosie. Zmarszczył lekko czoło, a gdy słowa były mocno wyraźnie, niemalże uderzające w jego osobę, zrozumiał przekaz.
— Ana.. — powiedział, wnet otwierając oczy — Ona jest w niebezpieczeństwie. — dodał zdenerwowany, budząc tym uskrzydlonego demona.
Piekielna istota pojawiła na tyle szybko, że swoim wielkim ciałem zmieniła posiadłość w gruzowisko, przez co Michael pozostał bez bezpiecznej kryjówki. Jednakże w tej chwili to było nieważne, gdyż teraz to kobieta potrzebowała pomocy. Nie marnując czasu, drakonid wzbił się w powietrze, kierując się instynktem w jej stronę, co nie było łatwe dla "młodego" gada. Ciemność, która otaczała uskrzydlone zwierze znacznie ułatwiła lot, gdyż gad był niewidoczny na nocnym niebie, a zatem znajdował się na bezpiecznej pozycji.
Gdy Crowley przeleciał nad gęstym lasem oraz minął rozświetlone miasto, dotarł do części magazynów, które zaliczały się do nieużytków. Zniżył znacznie lot i nerwowo rozglądał się za ludźmi, którzy byli zagrożeniem dla zaprzyjaźnionej kobiety, lecz oprócz wielkich hal oraz skrzyń, nie widział żadnego niebezpieczeństwa. Wnet w jego głowie rozbrzmiał kolejny wrzask Any, który zabolał go nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. W ułamku sekundy jego ciało zaczęło "płonąć" mrokiem, z gardzieli wydobywał się rozwścieczony warkot, a lot był skierowany na konkretny hangar. Jego celem były duże metalowe drzwi, które nie były dla niego żadną przeszkodą. Przebił się przez nie jak igła przez materiał, jak kula przez ciało, jak cieniste pnącze przez skurwieli, którzy znęcali się nad kobietą. Gdy chwilowo zapanował spokój, demon złożył skrzydła i ostrożnie podszedł do przyjaciółki, która leżała na ziemi w pół przytomna, do tego pozbawiona jakichkolwiek ubrań.
— Co oni Ci zrobili.. — myślał zaniepokojony, błądząc wzrokiem po jej ciele.
Chcąc choć trochę zasłonić jasnowłosą, owinął ją pnączami, a gdy chciał ją podnieść, poczuł nagły ból w lewym skrzydle oraz tym samym boku, a gdy spojrzał w kierunku źródła bólu, zauważył tam coś na wzór harpuna, być może dzidy. Zaraz jego wzrok powędrował w stronę grupki ludzi, którzy przedarli się przez rozwalone drzwi. Ze smoczego gardła znowu wydobył się warkot, a ze strony porywaczy poleciały kolejne dzidy, które wbiły się w słabe punkty demona. Jego młoda skóra nie zdążyła stwardnieć, przez co był łatwy do zranienia, lecz niemożliwy do zabicia. Bo był tak wkurwiony. Gdy drakonid poczuł swoją krew, popadł w jeszcze większą złość i w nienawiści do ludzkich istot, rozpruwał flaki każdego po kolei, brudząc krwią jeszcze żywych porywaczy.
Crowley popadł w swego rodzaju furie, szał, piekielny gniew, który z czasem wyładował na oprawcach, na ludziach, którzy skrzywdzili jego przyjaciółkę, skrzywdzili kobietę, która jest kimś ważnym dla mężczyzny. Gdy wokół nie było żywej duszy, a piekielna istota znacznie się uspokoiła, ten ostrożnie wrócił do jasnowłosej i owiniętą pnączem przytwierdził do swojego ciepłego ciała, by móc z hukiem opuścić to zakrwawione miejsce. Pod osłoną nocy skierował się do posiadłości kobiety, gdyż to jedyne bezpieczne miejsce, które zna.
Lądowanie można było zaliczyć do udanych, lecz nie mogło zabraknąć potknięcia się o własne łapy, które nie dały rady utrzymać smoczego ciała, co spowodowało wywrócenie się na ziemie. Szkoda, że Ana tego nie widziała, na pewno poprawiłoby jej to humor.. Jednakże w tym momencie trzeba było działać. Crowley delikatnie odłożył kobietę na podłoże, a sam wrócił do ludzkiej postaci, co oczywiście sprawiło mu ogromny ból, gdyż dzidy siłą opuściły jego ciało. Szybko zignorował swój stan, podbiegł do przyjaciółki, po czym od razu wziął ją na ręce i wszedł do domu. Do domu. Normalnego domu. Z hukiem zamknął za sobą drzwi i skierował się do sypialni, gdzie został przywitany przez spojrzenie obcego psa. Zignorował czworonoga i delikatnie ułożył kobietę na łóżku, okrył ją kocem i przez chwile przy niej czuwał. Sprawdził jej temperaturę oraz tętno, a gdy wszystko było w normie, opuścił sypialnie zamykając za sobą drzwi. Głęboko odetchnął i widząc rozłożoną kanapę w salonie, usiadł na jej krawędzi, pozbył się dziurawej koszulki, po czym położył się na materacu, od razu odpływając do krainy snów.. Pierwszy raz od pół roku zasnął ludzkim snem, dając organizmowi normalny odpoczynek.

Ana?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics