17.04.2020

Od Liama CD Kangsoo

Tak jak podejrzewałem, problem aresztowania został rozwiązany niemal w ekspresowym tempie. Joey zgrabnie pociągnął za odpowiednie sznurki, uruchomił potrzebne do zrealizowania swojego celu kontakty, co samo w sobie prawdopodobnie wystarczyłoby do tego, żeby nie dopuścić do mojego aresztowania. Poza nim w mojej sprawie ingerowało Sopportare, więc już w ogóle miałem wolność i oczyszczenie z wszelkich postawionych mi zarzutów zagwarantowane. Niemniej... trwało to i tak dłużej, niżbym przypuszczał. A ja nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego.
Cały czas miałem nadzieję, że to nie jest w żaden sposób połączone z tym, z jaką zapalczywością mnie gonili. I tak, była to tak złudna nadzieja, jak to tylko możliwe. Ale jednak.
Na szczęście mimo ewidentnych dowodów przeciwko mnie, jakie przedstawiła nietypowa dwójka federalnych, Sopp miało swoje spojrzenie na tę sprawę. A że to oni zajmowali się sprawami nadnaturalnych... zatem mieli ostatnie słowo w tej sprawie. I zadecydowali o tym, że zostanę wypuszczony, na dość napastliwą prośbę federalnych - pod czasowym nadzorem ich ludzi.
Przynajmniej dostali zakaz gonienia mnie po mieście i naruszania mojej własności. Zatem mogli obserwować, kto do mnie przychodzi i z kim się spotykam, ale nie mogli mnie osobiście napastować.
Cóż, wygląda na to, że mimo wszystko w najbliższym czasie będę się mógł widywać z Kangsoo tylko w kawiarni siostry lub przy udziale osób trzecich...
No właśnie, Kangsoo.
Jak tylko mnie wypuścili i zwrócili kluczyki do samochodu, pojechałem do kawiarnio-cukierni Any, mając nadzieję, że przyjaciel jeszcze nie spanikował. Bo do upłynięcia umówionych dwóch godzin zostało mi raptem piętnaście minut. Szlag. Jeśli będą korki, jedyną nadzieją na jakieś moje wytłumaczenie przed mężczyzną będzie Ana. Pod warunkiem, że jest w kawiarni, bo ostatnio często jej nie było. Mia mówiła, że jest zajęta swoimi sprawami, ale nadal piecze. Po nocach w domu i zamówienia przywozi potem do kawiarni. Swoją drogą, ciekawe, co ją tak zajmowało...
Dotarłem do kawiarni na minutę przed upłynięciem umówionego czasu. Wystrzeliłem z samochodu jak poparzony, natychmiast rzucając się do drzwi wejściowych budynku i... wałem na Kangsoo.
- Hej - wysapałem, zziajany sprintem. Bezceremonialnie wepchnąłem mężczyznę z powrotem do środka. Wzrok mój i stojącej przy kasie Any się spotkały, a dziewczyna pokręciła lekko głową. Po czym klepnęła Mię w ramię i zniknęła na zapleczu. - Przepraszam za spóźnienie - zwróciłem się do mężczyzny, postanawiając później porozmawiać z siostrą, bo miałem dziwne wrażenie, że jest na mnie wkurwiona. Serio. Akurat dzisiaj musiała... No ale mniejsza.
- Wszystko w porządku? - zapytał Kangsoo, idąc za mną do lady. Miałem ochotę na coś słodkiego. I jakąś dobrą kawę Mii, a nie to słodkie ochydztwo ze Starbuckasa.
- Tak, oczyścili mnie z zarzutów - pochyliłem się nad gablotą z dzisiejszymi wypiekami. Zmarszczyłem brwi. Żadne z ciast i ciasteczek nie były zrobione przez moją siostrę. Albo dziewczyna straciła zacięcie do tworzenia tak skomplikowanych wypieków, jak to możliwe, w co jednak szczerze wątpiłem. Czyżby więc dopiero przyszła? Możliwe. Ale... No tak. Kangsoo.
Jednak nie, nie do końca miałem zamiar tłumaczyć mu to, co się stało. Dlaczego mnie w ogóle podejrzewali. Kiedyś... może. A tymczasem... trzeba grać na zwłokę. - Zeszło trochę dłużej, niż sądziłem. Mieli jakiś przestój z załatwianiem spraw aresztantów, niby kogoś niebezpiecznego złapali, czy coś... - tą niebezpieczną osobą byłem ja, no ale nieważne. To było mało istotne. - Ale jestem. Już nic mi nie grozi, bo nic nie znaleźli i nie znajdą przez ten miesiąc obserwacji...
- Jesteś pod nadzorem policyjnym? - Kangsoo wyglądał na przerażonego.
- No... tak wyszło - westchnąłem. - Ale to normalna procedura, nie martw się - starałem się zachować tyle nonszalancji w głosie, ile było możliwe. - Zrobisz mi jakąś dobrą kawę, Mi? - zwróciłem się do czarnowłosej, przywołując na twarz uwodzicielski uśmiech.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics