23.11.2019

Od Connora CD Manon

   Brunet w spokoju słuchał przemówienia Artura, który choć wyglądał na pewnego siebie, w jego głowie było słychać strach lub też niepokój. Dla tego właśnie Connor nie reagował agresją, tylko czekał na odpowiedni moment, na który długo czekać nie musiał. Gdy dzieciak chwycił blondynkę za dłoń i dość mocno nią szarpnął, ciemnowłosy uśmiechnął się z ironią.
— Puść ją Artur. — powiedział spokojnym tonem — Widać przecież, że się boisz. Do tego sam prowokujesz tych.. "mutantów". — dodał z uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy głównie przez fakt, że czuł strach mężczyzny.
— Ja się boję? — zaśmiał się głośno — Słyszeliście? — rozłożył ręce na bok i spojrzał na innych ludzi — Mutant twierdzi, że się boję. — dodał udając głos ducha, co rozbawiło część zebranych.
— Boisz się. — odparł zaraz Con — Szukasz teraz wsparcia, bo dobrze wiesz, że sam nie dasz sobie rady. — mruknął zbliżając się do Artura, który nerwowo przełknął ślinę.
— Jesteś taki cwany? — szepnął, stojąc dosyć blisko ciemnowłosego — Zapraszam na tyły. Tam się sprawdzimy. — dodał z uśmiechem.
— Z chęcią. — przytaknął.
Artur cicho prychnął i wrócił do swojej przemowy, w której życzył wszystkim miłej zabawy. Nie wspomniał już o parze przyjaciół, która od czasu do czasu czuła na sobie dziwne spojrzenia innych ludzi.
— Jesteś pewny, że chcesz zmierzyć się z Arturem? — spytała cicho blondynka, która stała naprzeciw gada.
— Oczywiście. — odpowiedział krótko — Skoro ojciec nie potrafi go wychować, najwidoczniej potrzeba będzie lekcja życia. — dodał delikatnie się uśmiechając.
— Więc pójdę z Tobą. — stwierdziła zaraz.
— Lepiej nie. Może być niebezpiecznie.
Po krótkiej rozmowie z przyjaciółką, mężczyzna poszedł śladami chłopaka, który zaprowadził na tyły domu. Choć była tylko ich dwójka, Connor widział dookoła pełno polterów, które tylko czekały na rozkaz bruneta. Niektóre z nich zaczepiały młodocianego buntownika, przez co ten nerwowo zerkał na boki.
— Tylko bez żadnych sztuczek, Connor. — powiedział Art, wracając wzrokiem na mężczyznę.
— Nie ma problemu. Zapraszam.
Walka wręcz zaczęła się dosyć szybko i jak można było się domyślić, gad miał większe szansę ze względu na nadludzką siłę, której starał się nie używać. Oczywiście on sam także dostał kilka ciosów, część z nich otworzyła drobne rany, lecz nie stwarzały większego zagrożenia. W pewnym momencie brunet odepchnął od siebie Artura, żeby zaprzestać szczeniackiej bijatyki, lecz młodociany miał całkiem inny plan. Wyjął z kieszeni długi nóż i podbiegł do Connora, od razu wbijając ostrze pod jego żebra. Nie spodziewał się tego ataku, gdyż był z lekka zamroczony ciosami, natomiast teraz, jego gadzi gen aż wrzał.
— Dobranoc, Connorku. — mruknął do jego ucha.
Ból, który czuł, jeszcze bardziej go nakręcił, przez co popadł w lekką furię. Odstąpił na dwa kroki od Artura, po czym wymierzył mu mocny sierpowy prosto w twarz, przez co młodociany osunął się nieprzytomny na ziemię. Natomiast Connor walczył ze swoim genem, aby się nie przemienić, co było jego największym wyzwaniem. Skierował się więc w stronę lasu, gdzie światło z domowych lamp nie dochodziło, gdzie mógł swobodnie opaść na wilgotną trawę. Wtem odpuścił sobie walkę i przemienił się dla własnego dobra, lecz nie było to żadne z leśnych zwierzyn, a dobrze mu znana jaszczura postać. W takiej też formie opuścił teren willi i skrył się między drzewami, obserwując jednocześnie tłumy wokół nieprzytomnego Artura. W tym też tłumie była Manon, która nerwowo szukała wzrokiem swojego przyjaciela, a żeby jej ułatwić poszukiwania, gad cicho zamruczał, co od razu zwróciło uwagę blondynki. Niezauważona skierowała się w stronę płotu, który bez problemu pokonała, po czym spojrzała w jasne ślipia gada.
— Co on Ci zrobił? — mruknęła cicho i zbliżyła się do przyjaciela. — Nie zabiłeś go, prawda? — szepnęła niepewnie, co ten od razu zaprzeczył ruchem pyska.
Gad podszedł do kobiety i głęboko odetchnął, zerkając na tłumy, które zaraz zostały rozproszone przez pogotowie. Spojrzał w oczy przyjaciółki i kiwnął łbem w stronę głębi lasu, żeby oddalić się od tego przeklętego miejsca.
— Tam jest ciemno. — rzekła niepewnie, na co Con wskazał swój grzbiet — Mam wejść? — spytała. Gad przytaknął łbem.
Blondynka zajęła miejsce na grzbiecie przyjaciela, natomiast z kurtki zrobiła dla siebie trzymak, którą owinęła wokół jego szyi. Tak też oby dwoje opuścili leśne zacisze, udając się na klify za miastem, skąd widoki na miasto zapierają dech w piersi. W tym też miejscu Connor mógł dojść do siebie i wrócić do ludzkiej postaci, co zajęło mu blisko godzinę. Nóż, który był wbity w jego brzuch, opadł na ziemię, natomiast rana była okryta łuską w celu regeneracji.
— Arturek taki honorowy, że zabawił się nożem. — mruknął ciemnowłosy — Ważne jednak, że Ty wyszła z tego cało. — dodał, przytulając się do blondynki. Tego obecnie pragnął najbardziej.
— Ale on Cię dźgnął, Connor. Mogło Ci się coś stać.. — zaczęła, gdy spojrzała na mężczyznę. — Przecież..
Kobieta nie dokończyła swojej zmartwionej wypowiedzi, gdyż brunet skutecznie ją uciszył delikatnym pocałunkiem, który złożył na jej ustach.
— Spokojnie Manon, przecież nic mi nie jest. — mruknął z zawadiackim uśmiechem.

Manon? c: 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics