12.11.2019

Od Hime cd. Kangsoo

Byłam zmęczona po porannej pracy w kawiarni. A jeszcze czekała mnie próba. O której zapomniałam umawiając się z Kangsoo do kawiarni. Obyśmy nie skończyli zbyt późno, bo się spóźnię.
Weszłam do domu Bena jak do siebie. Drzwi wejściowe zawsze były otwarte, gdy mieliśmy przyjść na próbę. Zeszłam do garażu, tym razem nie towarzyszył mi nawet Kazu. Do pracy nie mogłam go zabierać, a gdybym miała specjalnie zajść po niego do domu, to z kolei spóźniłabym się na autobus do domu Bena. W końcu miałam się zjawić jak najszybciej, więc spacer nie wchodził w grę. Szczerze, i tak się spóźniłam.
- Cześć wam – rzuciłam do reszty członków Copycat, na co chórem odpowiedzieli mi tym samy. Od razu podeszłam do półek za perkusją, zgarniając swój mikrofon, żeby następnie go podłączyć. Zapomniałam wczoraj go zwinąć, ale najwidoczniej lider zajął się tym za mnie. Gdy ogarniałam swoje kable, postanowiłam się zapytać.
- Do której dzisiaj ćwiczymy? - rzuciłam jakby od niechcenia. Oby do siedemnastej. Było koło piętnastej.
- Zależy. Trochę ćwiczyliśmy sami, więc nie jest tak źle. Siedemnasta. Może przed – odpowiedział mi Benjamin. Skinęłam głową, prostując się. Otrzepałam tylko jeszcze moją czarną bluzę z jakimś napisem i odwróciłam się do zespołu, żeby ich widzieć. Pora zacząć próbę.

~*~

Byłam już spóźniona dziesięć minut, a nawet nie wysiadłam jeszcze z autobusu. Do tego nieźle zaludnionego jak na godzinę siedemnastą. Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie jechało do centrum. Dobrze, że stałam przy oknie. Dzięki temu cały czas orientowałam się, gdzie znajdował się autobus i mogłam kontrolować przystanki. Właśnie dostrzegłam miejsce, gdzie musiałam wysiąść. Zaczęłam przepychać się do wyjścia, powtarzając „Przepraszam”.
Gdy wyszłam z pojazdu, potknęłam się i o mało co nie upadłam na ziemię. Odgarnęłam włosy z twarzy, poprawiłam torebkę i ruszyłam szybszym krokiem do kawiarni Clare’s Home, gdzie byłam umówiona z Kangsoo. Ciekawe, jak długo już czeka.
Wypatrzyłam lokal już z daleka i z głośniej bijącym sercem otworzyłam drzwi, tym samym wchodząc do środka. W moich uszach rozległ się dzwonek przymocowany do wejścia. Nie zdążyłam dobrze się rozejrzeć, gdy dostrzegłam machającego do mnie szatyna. Zaraz po tym się uśmiechnął, co odwzajemniłam. Od razu przeleciałam wzrokiem po jego ubraniu. Koszula, marynarka i płaszcz. Okey, tego się nie spodziewałam. Cicho zaklęłam w duchu moją nieco za dużą czarną bluzę z napisem „Zimno mi” i stare zniszczone Nike’i. Gdybym wiedziała, że tak będzie ubrany, to również może bym się postarała. Hime, o czym ty myślisz.
- Hej, długo już czekasz? - zagadałam, zajmując miejsce naprzeciwko.
- Nie… - odpowiedział, przesuwając w moją stronę menu. A, no tak.
- Zamówiłeś już coś? - kolejne pytanie padło z moich ust. Zaraz po tym niemiło odchrząknęłam i automatycznie złapałam się za gardło. Struny głosowe, tylko nie dzisiaj, proszę.
- Czekałem na ciebie.
- Ej, a widziałaś ten serial wczoraj, co leciał?
Podniosłam głowę na chłopaka. Jaki serial? Zaraz, to nie był jego głos.
- Niestety nie widziałam, Jessy wyszła ze mną na spacer.
Odwróciłam się za siebie. Dostrzegłam dwie panie ze swoimi pieskami obok. Od razu nie zwróciłam na to uwagi, ale do moich uszu docierało naprawdę wiele głosów. I to wszystkie naraz, w zdecydowanie większości przypadkach. Oby nie zaatakowała mnie migrena.
Wtem do stolika mojego i Kangsoo podeszła jedna z kelnerek z pytaniem, co zamawiamy. Szatyn ruchem głowy wskazał, żebym była pierwsza. Wzięłam jedną z herbat z miodem, głównie ze względu na gardło. Chłopak wziął jakąś kawę. Kobieta zabrała od nas menu, po czym sobie poszła.
- Nie jesteś dzisiaj ze swoim psem? - zapytał Kangsoo. Odgarnęłam włosy za ucho, delikatnie się uśmiechając.
- Rano szłam do pracy i nie mogłam go wziąć. Potem miałam od razu próbę zespołu, więc nie miałam, nawet kiedy zajść po niego – odpowiedziałam. Oby nie był mocno na mnie zły. Wczoraj, kiedy wracaliśmy do domu, namawiał mnie, żebym zrezygnowała z tego spotkania. Głupi Kazu. Chłopak wydał się jakby zmartwiony.
- To może jednak powinniśmy to przełożyć…
- Spokojnie, nic się nie stało – zaśmiałam się tylko. - Kazu jest przyzwyczajony do zostawania długo w domu. Najwyżej tylko będzie na mnie krzyczał, nic nowego – dopowiedziałam, przenosząc wzrok na jedną z klientek, która trzymała fretkę na kolanach. Miała słodkie szelki ze skrzydełkami. Może bym znalazła coś podobnego dla mojego owczarka? Obraziłby się na mnie na jakiś tydzień.
- Krzyczeć? W sensie szczekać - Kangsoo jakby mnie nie zrozumiał. A, nie mówiłam mu… Znowu się zaśmiałam, poprawiając swoje włosy za uchem.
- Wiesz… Ja rozumiem mowę zwierząt. Nie pamiętam, żebym słyszała, jak pies typowo szczeka.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics