9.11.2019

Od Taigi CD Nathaniela

Chodziliśmy po lesie, coraz bardziej zapuszczając się w jego głąb. Im dłużej tak chodziliśmy, tym miałam większe wrażenie, że to jest bez sensu. Nikogo nie było, ani nawet nie było śladów, żeby ktokolwiek tutaj przebywał w ostatnim czasie.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? Chodzimy po lesie, jak idioci, nikogo tutaj nie ma - Westchnęłam, siadając na jednym głazie. Byliśmy akurat nieopodal wodospadu, który wydawał przyjemny szum.
- Od czegoś trzeba zacząć - Westchnął, podchodząc do mnie, co jakiś czas rozglądał się po otoczeniu, podczas kiedy ja wzięłam mniejszy patyk i rysowałam coś w mokrej ziemi. Mój rysunek był już prawie gotowy, gdy poczułam energiczne pociągnięcie na prawy bok. Nie wiele brakowało, abym znalazła się na ziemi, przez co chciałam już unieść głos, ale wtedy obok nas przeleciała kula ognia, która po spotkaniu z drzewem została rozproszona. A więc jednak przyszedł... Nie wiem, jak nas znalazł, czy może na nas czekał, wyczuł, czy cokolwiek innego. Uniosłam wzrok w kierunku, gdzie powinien znajdować się ten cały czarodziej. Powoli zbliżał się w naszym kierunku z uśmiechem na ustach. Walczył już z nami, wie, że nasza moc nie powstrzyma jego, podejrzewam, że stąd jego niepohamowana radość na nasz widok.
- W końcu - Rzucił ledwo słyszalnym szeptem. Czekał na nas? Nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że z całego miasta uwziął się właśnie na nas, nie jesteśmy jedynymi nadnaturalnymi w tym mieście. A jednak. Przez mi przeszło, że chodzi tutaj tylko i wyłącznie o Nathaniela, a ja dostałam jedynie rykoszetem. Jednak to nie był czas, żeby o tym myśleć. Mieliśmy naprzeciwko siebie potężnego przeciwnika. Kiedy obok mnie stanął syn Nathaniela, podniosłam tylko jedną brew. Byłam tak skupiona na czarodzieju, że nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy mężczyzna otworzył portal, o którym mówił wcześniej. Młody elf wyrzucił kilka słów w nieznanym mi języku, co spotkało się ze śmiechem obcego, który po powiedzeniu trzech słów, ruszył na nas spokojnie. Widziałam, że Nathaniel hamował swojego syna, aby ten nie rzucił się w przypływie emocji na wroga, który nie jest kolesiem spod dyskoteki, którego można pokonać jednym ruchem ręki.

Zrobiłam krok w tył, aby wejść w cień drzewa, który zaraz znalazł się na większej powierzchni mojego ciała. Rozprostowałam palce, gotowa do ataku.
Dłonie czarnowłosego w jednej chwili zaczęły zmieniać swój kolor, wyglądały niczym rozgrzane węgle. Na samo wspomnienie tego bólu, jaki potrafi zadać jednym dotykiem, poczułam dreszcz. Czarodziej najwyraźniej wyczuł, że dla Nathaniela największą słabością jest Adiel, gdyż to do niego pokierował swoje pierwsze ataki. Strażak od razu rzucił się w jego kierunku, przyjmując na swoje ciało, pierwsze ciosy. Widziałam na jego twarzy grymas bólu, jednak mimo to nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Zza naszych pleców wysunęły się dwa grube korzenia, które owinęły się wokół czarnowłosego, mając go unieruchomić. Korzystając z okazji, stworzyłam z cienia kilka łańcuchów, które oplotły także jego nogi, jednak zanim dotarły do rąk, ten zdążył dotknąć zieleni, która w sekundę zmieniła się w popiół. Adiel nie czekając na kolejny atak i wysuwając dłoń do przodu, podniósł kilkadziesiąt kamieni, które z powalającą siłą ruszyły na mężczyznę. Nie chcąc stać bezużytecznie, wypuściłam z dłoni cienie, przypominające małe noże, które były równie ostre, jak te z metalu. Po saldzie ataku usłyszeliśmy jedynie śmiech. Czarodziej miał na sobie, jedynie kilka otarć. Nie stało mu się praktycznie nic. Nie wiem, kiedy i jak zdołał to wszystko uniknąć. Wykonując kilka szybkich ruchów nad jego głową, znalazło się kilka małych kuli ognia, które rzucił w naszą stronę. Starałam się nas wszystkich ochronić tarczą mroku, niestety nie wszystko zostało zatrzymane.
Młody elf odleciał kilka metrów w tył, uderzając o konar starego drzewa. Nathaniel nie zwracając uwagi na otoczenie, podbiegł do niego, kucając przy nim. Niestety nasz przeciwnik od razu chciał to wykorzystać. Spojrzałam na rodzinę i przeklęłam pod nosem. Stanęłam pomiędzy nimi a nim, przyjmując na siebie kulę ognia, powtarzając w głowie kilka zaklęć, które zdołałam zapamiętać. O dziwo nie odrzuciło mnie, wręcz przeciwnie poczułam, jakbym dostała zupełnie nową energię, jakbym odblokowała w swoim ciele elementy, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Na kilka sekund mnie zamroczyło. Spojrzałam na swoje dłonie, były całe pokryte niebieskim ogniem. Spojrzałam na mężczyznę, który patrzył na mnie z zaskoczeniem.
Tym razem to ja się uśmiechnęłam, a czując w sobie rozrywającą mnie energię, pozwoliłam jej ze mnie wyjść. Czułam jedynie ciepło, a otoczenie wokół mnie zmieniło kolor na niebieski, który mieszał się z mrokiem. Zbliżyłam dłonie, po czym powoli je od siebie odsuwałam, pomiędzy nimi powstawała niebieska kula ognia. Tym razem to ja miałam przewagę. Zaczęłam rzucać tą energią w czarodzieja, nie dając mu czasu na uniki, czy też wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Kiedy leżał na ziemi, a ja opadłam na kolana ze zmęczenia, nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Odwróciłam głowę do chłopaków.
- Chyba się uda.... - Ostatnie słowo utknęło mi w gardle. Widziałam dużą białą postać ze skrzydłami, biel w niektórych miejscach była przerwana krwistą czerwienią, a zamiast twarzy posiadał on coś w rodzaju maski. - Co - Jęknęłam, nie mogłam z siebie wydusić nic więcej, w pierwszej chwili poczułam strach, dopiero co pokonaliśmy jednego wroga, a widzę przed sobą postać, która wydaje się jeszcze potężniejsza. Na dodatek trzymał w swoich ramionach Adela. Szybko zaczęłam rozglądać się za Nathanielem, jednak bezskutecznie.
- Puść go - Wstałam na równe nogi, pomimo iż drżały od wykorzystanej energii. Nie czułam się gotowa do kolejnej walki, ale nie mogłam też zostawić nieprzytomnego chłopaka sama. Korzystając z tego, że wciąż czułam w sobie płomienie, przywołałam je do swoich dłoni, dodatkowo z głębi lasu zaczęły wychodzić cienie, które pełzając po ziemi, zbliżały się do mnie - Nie zawaham się zaatakować, dobrze Ci radzę go zostawić - Przygotowałam się do ataku.

Nath?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics