22.11.2019

Od Larissy cd Liama

   Czułam się całkowicie zagubiona w sytuacji. Przez dłuższą chwilę mogłam tylko oniemiała patrzeć na Liama. Czekając na jakieś wyjaśnienie z jego strony. Targało mną wiele wykluczających się emocji. Byłam zła, nie na chłopaka, bo przywykłam, że ludzie robią dziwne rzeczy. Byłam zła na siebie, bo w jakiś głupi sposób mi się to spodobało. Dlatego właśnie wolę unikać kontaktów z żyjącym ludźmi. Zawsze potrafią mnie zadziwić i sprawić, że z jakiegoś powodu czuje się bardzo nieswojo.
Spuściłam wzrok oblewając się gorącym rumieńcem.
- chodzimy - w to jedno słowo włożyłam wiele wysiłku, aby zabrzmiało swobodnie i naturalnie. Przecież musiał mieć jakiś powód. A w domu wszystko mi wyjaśni. Obym tylko się nie przeliczyłem. Chociaż moja intuicja nigdy jeszcze nie wyprowadziła mnie w pole.
Szliśmy w milczeniu, a cisza stawała się coraz bardziej niezręczna. Przynajmniej ja tak odczuwałam. Bo Liam wydawał się rozluźniony i chyba zadowolony z siebie.
Dupek tak powiedziałabym, gdybym była wredną, pewną siebie jedzą, ale nie byłam. Więc mogłam obrażać go tylko w myślach, ale i to poprawiało mi jakoś humor.
Po kolejnej przecznicy Liam zaczął nucić pod nosem jakoś wesołą melodię.
Wywróciłam oczami, tak ja naprawdę wywróciłam oczami.
- ale ci wesoło - skomentowałam
- bo to bardzo wesoły wieczór - odparł z łobuzerskim uśmiechem.
Pozostawiłam to bez komentarza. I otworzyłam drzwi do klatki bloku, w którym mieszkałam. Chłopak posłusznie podążył za mną na piętro i poczekał na zaproszenie do środka mieszkania. Mały niepokój znów odezwał się w mojej głowie. Czy robię dobrze? Ale uciszyłam ten głosik nim zaczął być zbyt głośny.
I już w progu powstał mały problem, bo Luna za nic nie chciała wejść do środka. Nawet prośby i namowy chłopaka nie przekonały psiny.
- nigdy się tak nie zachowuje - powiedział chłopak uspokajająco głaszcząc psinę po głowie.
No tak, bo biedaczysko nigdy nie było zmuszanie, by wejść do nawiedzonego domu.
Luna ustąpił, dopiero kiedy Liam puścił smycz i sam wszedł do środka. Przywiązanie do Pana zrobiło swoje i Luna weszła do środka.
Patrzyłam na to wszystko zafascynowana. Nigdy nie pomyślałabym, że tak silna więź może połączyć dwie istoty innego gatunku.
Zostawiłam ich samych i sama skierowała się do salonu. Z radia leciała jakiś dziwna, stara melodia, a w pomieszczeniu znajdowały się aż cztery istoty.
No pięknie wyjdź na chwilę a Vaness sprowadzi znajome duchy z okolicy. Jak tak dalej pójdzie niebawem będziemy miały kłopoty z łowcami dusz.
Spojrzałam za siebie upewniając się, że Liam mnie nie usłyszy. Już zapewne uważa mnie za wariatkę co dopiero kiedy zacznę gadać sama ze sobą. To chyba nie jest pozytywnie rozpatrywane nawet w nadnaturalnym świecie.
- Vaness co to ma być - szepnęłam do duszki - co oni tu robią. Wyproś ich w tej chwili.
- tak jak mówiłam - wypaliła dziewczynka kompletnie nie zwracając na mnie uwagę. - widzimy się o północy na strychu
Dom zaczął szybko pustoszeć, gdy znikali jeden po drugim. Dokładnie w tym momencie, kiedy Liam wszedł do salonu.
- nie mówiłaś, że mamy gości - zaćwierkała duszka podchodząc bliżej chłopaka - i przyprowadził pieska - pisnęła klaszcząc w dłonie
Zostawia chłopaka i cało uwagę poświęciła biednej Lunie, która wściekłe zaczęła szczękać.
- Luna cicho, naprawdę nie wiem co w nią wstąpiło
Ja za to dokładnie wiedziałam, i szczerze współczułam psinie mimo to, że początek naszej znajomości był trochę mało przyjemny. Vaness potrafi być uciążliwa.
- napijesz się czegoś? - spytałam chłopaka i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam do kuchni przechodząc obok Luny i ręką odgoniłam Vaness. - albo może od razu powiedz mi co to wszystko miało znaczyć?

<Liam? >

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics