28.03.2020

Od Angeline CD Jugheada

Okey, przyznaję się, nie zauważyłam tej ręki. Chyba adrenalina za bardzo mnie pobudziła i nawet nie poczułam, kiedy się skaleczyłam szkłem pozostałym w oknie. Kiedy Jughead bawił się w pielęgniarkę, chciało mi się trochę piszczeć z bólu. Ale koniec końców poczułam też ulgę, gdy sprawnie owinął mi ją bandażem. Przyjrzałam się materiałowi owiniętemu wokół lewego nadgarstka, przełożonego również przez kciuk. Oby szybko się zagoiło.
Poza tym niespecjalnie zwracałam uwagę na godzinę, póki chłopak nie powiedział mi, że jest czwarta rano. O boże, to ta cała akcja zajęła nam tak długo? Kolejna rzecz tego wieczoru, której się nie spodziewałam.
Jednak odzyskaliśmy psa Jugheada. Okazał się nim być słodki mopsik. Trochę kiepsko, że w całą sprawę z nim wmieszali bezbronnego psa, który, ha, nawet nie próbował się bronić i wrócić do właściciela. Aż się zastanawiam, czy Judy też byłaby taka bierna, gdyby ją porwali. Wolałabym chyba nie wiedzieć.
Na propozycję chłopaka odwiezienia mnie do domu, tylko ziewnęłam, co świadczyło o moim zmęczeniu. Pewnie miałam też niezłą szopę na głowie, a także cały rozmazany makijaż. Praktycznie nic nowego, ale z chęcią wróciłabym już do domu. Istniało jednak pewne "ale".
- Nie wiem, czy nie zasnę po drodze… - odpowiedziałam, zasłaniając usta przy kolejnym ziewnięciu. - A do mojego domu kawałek jest – dodałam. Bo to prawda. Z tego, co zdążyłam zauważyć podczas naszych podróży, to mieszkał na prawie drugim krańcu miasta.
- Czyli chcesz zostać na noc? - zapytał, a po jego tonie głosu zgadłam, że do szczęśliwców teraz nie należał. - Skaranie boskie z tobą.
- Wiem – rzekłam krótko, zdejmując buty i podwinęłam nogi pod siebie, zwijając się w pseudo kłębek na kanapie w przyczepie chłopaka.
- Możesz udawać, że jestem niewidzialna. Tylko łapy przy sobie – dodałam, kładąc sobie poduszkę pod głową i zamykając oczy. Poczułam jeszcze, jak zostaję czymś nakryta, a po chwili rozległ się dźwięk gaszonego światła. Uśmiechnęłam się, przykryłam bardziej kocem i zasnęłam.
Obudził mnie przepyszny zapach… jedzenia. Zamruczałam przez sen, otwierając leniwie oczy i podnosząc się z łóżka. A raczej kanapy. Objęłam swoje nogi i próbując dostosować ostrość wzroku, wpatrywałam się w postać chłopaka przy aneksie kuchennym.
- Księżniczka wstała – stwierdził, rzucając w moją stronę jedno spojrzenie. Przechyliłam ociężale głowę i oparłam ją o zagłówek sofy.
- Tak – wymamrotałam, jeszcze śpiąca. Odpowiedział mi śmiech Jugheada.
W ogóle, zaczęło mnie coś zastanawiać. Ile on ma lat? Czym się zajmuje? I czemu przyczepa? Myślałam nad tymi pytaniami, wpatrując się w jego plecy spod przymrużonych oczu.
- Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę.
- Lubie – tym razem moje słowa były wyraźniejsze. Do mojego mózgu chyba już doszła informacja, że nie śpię i pora zacząć normalnie funkcjonować. A przynajmniej próbować.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i podał mi talerz świeżo zrobionej jajecznicy. Kiedy pierwszy raz widziałam Jugheada, było ciemno i nie mogłam mu się przyjrzeć. Można również powiedzieć, że wczoraj nie miałam żadnej okazji, żeby zobaczyć, jak wyglądał. Teraz widziałam wszystko w pełnej okazałości, bo był ranek i światło słoneczne miło wpadało do przyczepy chłopaka.
A więc skorzystałam w końcu z okazji i mu się przyjrzałam. Posiadał uroczo zawijające się czarne włosy, a także jasne oczy morskiej barwy. Na lewym policzku i brodzie zauważyłam kilka pieprzyków. Jednak coś mi w jego urodzie nie grało. Wyglądał… młodo. Prawie jak dzieciak, a zdążyłam się wczoraj przekonać, że nim nie był. O ironio, ja sama wyglądam, jakbym dopiero co skończyła osiemnaście lat. No i zachowaniem od tego też nie odstaje.
Przez te różne pytania w mojej głowie, kiedy tylko chwyciłam talerz ze śniadaniem, zamiast mu podziękować, wypaliłam:
- Ile ty masz lat?
Brawo Angeline, jesteś bardzo kulturalną dziewczyną.
- A ty? - natychmiast odpowiedział. Poczułam, jak na moje policzki wpływa rumieniec. Jeden do zera, tę rundę wygrał on. Przemilczałam jego pytanie i zabrałam się do jedzenia. Nie ukrywam, że powstała między nami napięta cisza, co jakiś czas przerywana chrapaniem psa Jugheada. Z tego, co już zdążyłam zauważyć, to mopsik nic sobie nie robił z wczorajszo-dzisiejszych wydarzeń. Ten to ma sielskie życie.
Moje myśli znowu przeszły na yorka, który noc spędził beze mnie, najpewniej w ramionach Filipa. Boże, ja jeszcze muszę nagrać filmik na Instagrama.
Odłożyłam pusty talerz na materiał kocyka, którym byłam przykryta.
- To… kiedy zamierzasz odwieźć mnie do domu?

Jughead?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics