Poza tym niespecjalnie zwracałam uwagę na godzinę, póki chłopak nie powiedział mi, że jest czwarta rano. O boże, to ta cała akcja zajęła nam tak długo? Kolejna rzecz tego wieczoru, której się nie spodziewałam.
Jednak odzyskaliśmy psa Jugheada. Okazał się nim być słodki mopsik. Trochę kiepsko, że w całą sprawę z nim wmieszali bezbronnego psa, który, ha, nawet nie próbował się bronić i wrócić do właściciela. Aż się zastanawiam, czy Judy też byłaby taka bierna, gdyby ją porwali. Wolałabym chyba nie wiedzieć.
Na propozycję chłopaka odwiezienia mnie do domu, tylko ziewnęłam, co świadczyło o moim zmęczeniu. Pewnie miałam też niezłą szopę na głowie, a także cały rozmazany makijaż. Praktycznie nic nowego, ale z chęcią wróciłabym już do domu. Istniało jednak pewne "ale".
- Nie wiem, czy nie zasnę po drodze… - odpowiedziałam, zasłaniając usta przy kolejnym ziewnięciu. - A do mojego domu kawałek jest – dodałam. Bo to prawda. Z tego, co zdążyłam zauważyć podczas naszych podróży, to mieszkał na prawie drugim krańcu miasta.
- Czyli chcesz zostać na noc? - zapytał, a po jego tonie głosu zgadłam, że do szczęśliwców teraz nie należał. - Skaranie boskie z tobą.
- Wiem – rzekłam krótko, zdejmując buty i podwinęłam nogi pod siebie, zwijając się w pseudo kłębek na kanapie w przyczepie chłopaka.
- Możesz udawać, że jestem niewidzialna. Tylko łapy przy sobie – dodałam, kładąc sobie poduszkę pod głową i zamykając oczy. Poczułam jeszcze, jak zostaję czymś nakryta, a po chwili rozległ się dźwięk gaszonego światła. Uśmiechnęłam się, przykryłam bardziej kocem i zasnęłam.
Obudził mnie przepyszny zapach… jedzenia. Zamruczałam przez sen, otwierając leniwie oczy i podnosząc się z łóżka. A raczej kanapy. Objęłam swoje nogi i próbując dostosować ostrość wzroku, wpatrywałam się w postać chłopaka przy aneksie kuchennym.
- Księżniczka wstała – stwierdził, rzucając w moją stronę jedno spojrzenie. Przechyliłam ociężale głowę i oparłam ją o zagłówek sofy.
- Tak – wymamrotałam, jeszcze śpiąca. Odpowiedział mi śmiech Jugheada.
W ogóle, zaczęło mnie coś zastanawiać. Ile on ma lat? Czym się zajmuje? I czemu przyczepa? Myślałam nad tymi pytaniami, wpatrując się w jego plecy spod przymrużonych oczu.
- Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę.
- Lubie – tym razem moje słowa były wyraźniejsze. Do mojego mózgu chyba już doszła informacja, że nie śpię i pora zacząć normalnie funkcjonować. A przynajmniej próbować.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i podał mi talerz świeżo zrobionej jajecznicy. Kiedy pierwszy raz widziałam Jugheada, było ciemno i nie mogłam mu się przyjrzeć. Można również powiedzieć, że wczoraj nie miałam żadnej okazji, żeby zobaczyć, jak wyglądał. Teraz widziałam wszystko w pełnej okazałości, bo był ranek i światło słoneczne miło wpadało do przyczepy chłopaka.
A więc skorzystałam w końcu z okazji i mu się przyjrzałam. Posiadał uroczo zawijające się czarne włosy, a także jasne oczy morskiej barwy. Na lewym policzku i brodzie zauważyłam kilka pieprzyków. Jednak coś mi w jego urodzie nie grało. Wyglądał… młodo. Prawie jak dzieciak, a zdążyłam się wczoraj przekonać, że nim nie był. O ironio, ja sama wyglądam, jakbym dopiero co skończyła osiemnaście lat. No i zachowaniem od tego też nie odstaje.
Przez te różne pytania w mojej głowie, kiedy tylko chwyciłam talerz ze śniadaniem, zamiast mu podziękować, wypaliłam:
- Ile ty masz lat?
Brawo Angeline, jesteś bardzo kulturalną dziewczyną.
- A ty? - natychmiast odpowiedział. Poczułam, jak na moje policzki wpływa rumieniec. Jeden do zera, tę rundę wygrał on. Przemilczałam jego pytanie i zabrałam się do jedzenia. Nie ukrywam, że powstała między nami napięta cisza, co jakiś czas przerywana chrapaniem psa Jugheada. Z tego, co już zdążyłam zauważyć, to mopsik nic sobie nie robił z wczorajszo-dzisiejszych wydarzeń. Ten to ma sielskie życie.
Moje myśli znowu przeszły na yorka, który noc spędził beze mnie, najpewniej w ramionach Filipa. Boże, ja jeszcze muszę nagrać filmik na Instagrama.
Odłożyłam pusty talerz na materiał kocyka, którym byłam przykryta.
- To… kiedy zamierzasz odwieźć mnie do domu?
Jughead?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz