1.03.2020

Od Kangsoo CD Liama

Odruchowo pokiwał głową, po czym przygryzł dolną wargę. Ukradkiem mierzył wzrokiem Liama, który wyglądał, jakby emocje w nim nadal buzowały. Kangsoo aż odniósł wrażenie, że gdyby żywiołem przyjaciela był ogień, w najlepszym przypadku zrobiłoby się strasznie gorąco w samochodzie. Wziął nieco głębszy wdech, spojrzał na palce jednej ręki mężczyzny nerwowo uderzające o kierownicę, podczas gdy druga włączała silnik pojazdu.
– Nie będę się sprzeciwiał – powiedział wolno.
Na te słowa Liam przytaknął, gest ten jednak był słabo widoczny, jakby mężczyzna był nieobecny. Zapewne myśli o tym całym zajściu nadal nim targały. W tej sytuacji akurat Kangsoo był spokojniejszy... Chociaż dałby głowę, że gdyby to Liam był ranny, Koreańczyk również strasznie by to wszystko przeżywał. Wystarczyło wrócić wspomnieniami do dnia, w którym o mało Liama nie ugryzła kobra. Na samą myśl Kangsoo przeszedł dreszcz. Powstrzymał się przed potrząśnięciem głową. Czym prędzej odpędził myśli związane z tamtym wydarzeniem i skupił się na tym, co działo się teraz.
Samochód zdążył już opuścić teren stadniny i teraz jechał drogą w stronę miasta i najbliższego szpitala. Między dwójką przyjaciół trwała cisza, Liam wpatrywał się w drogę, marszcząc brwi prawdopodobnie ze stresu i nerwów, Kangsoo z kolei obserwował opatrunek, który stopniowo nasiąkał krwią. Co chwilę zwilżał językiem usta, raz po raz nieznacznie się krzywiąc. Rana powodowała dość spory ból, a że on nigdy nie był specjalnie na niego uodporniony, dokuczało mu to wręcz okropnie. Próbował odwrócić od tego uwagę, co okazało się być zadaniem bardzo trudnym – atmosfera i okoliczności na to nie pozwalały. Odwrócił głowę, spojrzał na siedzącą z tyłu na pace Lunę. Patrzył na nią, dopóki nie poczuł, jak po jego karku przechodzi dreszcz. Suczka wciąż oblizywała pysk, Kangsoo na tyle długo się jej przyglądał, że w pewnym momencie już nie wiedział, czy oblizuje, bo chce go wyczyścić, czy smakuje jego krwi. Wziął nieco głębszy wdech, powrócił wzrokiem na jezdnię.
Dalszego trwania ciszy już nie mógł wytrzymać. Potrzebował czegoś, dzięki czemu chociaż na chwilę zapomni o ranie albo przestanie się na niej skupiać. Jednocześnie miał dziwne uczucie. Uczucie, które to właśnie zaważyło na tym, że w końcu zebrał się w sobie, by spojrzeć na Liama i rzec:
– Tylko nie obwiniaj się za to, dobra?
Słysząc to, Liam zamrugał parę razy, jakby właśnie się ocknął z transu. Spojrzał przelotnie na Koreańczyka.
– Ach, no nie wiem! – jęknął, powracając wzrokiem na drogę.
Kangsoo przyjrzał mu się uważnie. Przez ten czas mężczyzna nie rozluźnił się ani odrobinę. Musiał się naprawdę o niego martwić. Na tą myśl Kangsoo poczuł pewne ciepło w sercu. Wziął głębszy wdech, poprawił pozycję na siedzeniu, pomagając sobie zdrową ręką. Dawno nikt się o niego tak nie martwił. Było to miłe. Chociaż z drugiej strony źle mu było, że przyjaciel aż tak się martwił. W końcu tak naprawdę ugryzienie nie było bardzo poważną rzeczą.
Zwilżył językiem usta, spojrzał na prędkościomierz, którego wskazówka pokazywała dosyć dużą liczbę. Widząc to, uniósł nieco brwi. Podniósł wzrok na Liama.
– Zwolnij, nie musisz tak pędzić – powiedział w miarę spokojnie, choć mimo wszystko dało się w jego głosie usłyszeć nutę niepewności, niepokoju.
– Kiedy ty krwawisz – odparł nieco uniesionym tonem Liam. – Nie muszę nawet patrzeć na twój zakrwawiony opatrunek, wyraźnie czuję woń twojej krwi.
– Wybacz.
Kangsoo spuścił głowę, ostrożnie zakrywając ręką szkarłatne plamy na opatrunku. Po chwili jednak znów popatrzył na przyjaciela.
– Ale i tak nie musisz się specjalnie o mnie martwić – dalej ciągnął.
Liam otworzył usta, by coś powiedzieć, Kangsoo domyślił się, co to mogło być, dlatego wyprzedził go, mówiąc:
– Moja regeneracja może nie jest oszałamiająco szybka, ale naprawdę jest znacznie lepsza od ludzkiej! – próbował przepełnić głos pewnością. – Nawet, gdyby nikt nie zajął się porządnie raną, to i tak by się zagoiła. Nie zostanie żaden ślad, zobaczysz! Pewnie lekarz powie, że będzie blizna, ale tak się nie stanie. Spotkały mnie gorsze rzeczy i się z nich wylizałem. – Na chwilę zamilkł. – Mogę zabrzmieć trochę dziwnie, ale nie musisz się o mnie nie wiadomo jak martwić. Jestem silniejszy niż myślisz!
Posłał mu uśmiech, ranną rękę nieco uniósł i zacisnął w pięść. Jakoś powstrzymał się przed okazaniem cierpienia, tylko zmrużył odrobinę oczy.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics