14.03.2020

Od Kangsoo CD Liama

O bogowie!
Opadł na kanapę, wypuścił z płuc powietrze, jakie przez chwilę wstrzymał, czując wyraźnie ulgę. Naprawdę cieszył się, że do niczego nie doszło, a Tokka sama postanowiła zostawić nóż. Przez całą tę akcję po jego głowie krążyły myśli i wizje, jak papuga zahacza nożem gdzieś o Liama, co tylko nakręcało panikę. Nie wytrzymałby chyba, gdyby przyjacielowi coś się stało. Już nawet się szykował, by w razie czego na siebie przyjąć ostrze. Na szczęście nie wydarzyła się żadna tragedia, a on nawet nie musiał używać bariery. Akcja zakończyła się bez ofiar. Jak dobrze!
Zignorował sprośne podśpiewywanie Tokki, rozluźniając się. Spojrzał na Liama, który łapał się za głowę w niedowierzaniu, stojąc na środku pokoju. On również musiał mocno przeżyć całą tę sytuację, nadal wyglądał na choć trochę wstrząśniętego. W końcu jednak odwrócił się do Koreańczyka i posłał mu pokrzepiający uśmiech.
– Matko, co to było! – zawołał spokojniej niż można było się spodziewać.
Kangsoo wziął głęboki wdech.
– Dobrze, że już koniec – powiedział, prostując się.
Jakoś dalej komentować tego im się nie chciało. Żeby odrzucić zbędne myśli, postanowili nieco po sobie posprzątać. Kangsoo próbował pomóc, Liam jednak mu na to nie pozwalał (bo jest gościem, a do tego ma ranną rękę i tak dalej), co skończyło się na tym, że Koreańczyk po prostu kręcił się wokół niego niczym pies poszukujący atencji. Nie mógł nawet sosu schować, no nic a nic. W tym wypadku nie lubił być gościem.
Jak już się obydwoje uwinęli ze wszystkim, ruszyli w stronę kanapy. Liam rozejrzał się po swoim mieszkaniu, wziął nieco głębszy wdech, a następnie odwrócił się w stronę Koreańczyka.
– Co chciałbyś porobić? – zapytał, posyłając mu uśmiech. – Obejrzeć coś? Coś innego?
Kangsoo zatrzymał się, ściągnął nieco brwi, popadając w zamyślenie. Wzrokiem zaczął błądzić po otoczeniu, jakby to mu miało pomóc w myśleniu. Popatrzył na schody prowadzące na górę, przyjrzał im się, gdy wtem przypomniał sobie o czymś. Na górze w sypialni siedziała Luna. Myśląc trochę o suczce nad jego głową zapaliła się wyimaginowana żarówka.
– Jak szliśmy do mieszkania, to mówiłeś coś o treningu uspołeczniającym dla Luny – powiedział.
Liam zmrużył nieco oczy, po chwili jednak otworzył je szerzej, jakby go oświeciło.
– Ach, tak! – odparł. – Jak chcesz, to możemy to zrobić. Tylko czekaj, wezmę kaganiec – rzucił.
Ruszył gdzieś w tylko sobie znanym kierunku, lecz zatrzymał się, słysząc:
– A nie możemy go sobie darować?
To pytanie musiało go zdziwić, bowiem odwrócił się i zmierzył wzrokiem Kangsoo, który przez ten czas zdążył do niego nieco podejść.
– Darować? – Liam uniósł brew, po czym cmoknął. – Cóż, niezbyt to widzę. Wolałbym dla czystego sumienia założyć Lunie kaganiec. Nie chcę powtórki z dnia wczorajszego – dodał, krzyżując ręce na piersi.
Kangsoo wolno przytaknął, odwracając wzrok. Jego usta zmieniły się w długą wąską kreskę. Stał tak chwilę w milczeniu, w końcu jednak zrezygnował z poddania się. Jakoś tak nie podobała mu się wizja, że Luna w swoim własnym domu musiała chodzić w kagańcu, ponieważ on tu był. Dla niego było to... smutne.
– Wtedy to był wypadek – rzekł, spoglądając na Liama, machnął niezgrabnie ręką. – To nie tak, że ugryzła mnie, bo miała taki kaprys.
– Ale mogła pomyśleć, że ty ją zaatakowałeś – Liam podszedł bliżej i stanął tuż przed Koreańczykiem tak, by móc perfidnie patrzeć na niego z góry – a przez to przynajmniej trochę się do ciebie zrazić.
– No ale chyba nie do końca. Zna mnie już trochę, widzi, że ty się ze mną przyjaźnisz, więc wiesz...
– Nie wiem, Kangsoo – przerwał mu. – Poza tym, tu nie tylko chodzi o zaufanie. Większość psów na jej miejscu wczoraj to by uciekła, ale ona odwróciła się i ugryzła.
Słysząc to, Kangsoo przygryzł dolną wargę. Nie wiedział za bardzo, co mógł powiedzieć, by jakoś przekonać Liama, w tym momencie nic mu nie przychodziło do głowy. Uciekł wzrokiem gdzieś na bok, akurat natrafił na siedzącą w klatce Tokkę, która właśnie czyściła swoje piórka pod skrzydłem. Chwilę się jej przyglądał nieco pustym spojrzeniem, myślami wciąż tkwiąc w dyskusji.
Ostatecznie mógł powiedzieć tylko:
– Ludzie też tak mają – przeciągnął ostatnią sylabę, dodając koreański akcent. – Jak wystraszysz ich od tyłu, to większość odskoczy, ale znajdą się też tacy, którzy odwrócą się i w odruchu uderzą pięścią. – Prawą dłoń zacisnął w pięść i wykonał w powietrzu drobny gest uderzenia. – Wyraźnie to widać na filmikach internetowych pranksterów. Takie osoby nie muszą być cały czas tak nerwowe.
Podniósł wzrok na Liama, który wciąż patrzył na niego z góry, krzyżując ręce na piersi (w sumie ciężko mu było patrzeć na Kangsoo z dołu, kiedy był od niego wyższy nieco ponad pół głowy, ale mniejsza).

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics