23.03.2020

Od Jugheada CD Angeline

Angeline wsiadła na motocykl i objęła mnie. Ich plan był do zaakceptowania, jednak miałem obawy, że niepotrzebnie narażam grupkę niewinnych ludzi. Jadąc, Do przyczepy, cały czas myślałem, jak rozwiązać ten problem. Gdy dobraliśmy na miejsce, dziewczyna pośpiesznie zsiadła z motocyklu. Spojrzałem na nią, nie potrafiła ukryć, jak bardzo zaskoczona jest faktem, że mieszkam w przyczepie. Miałem ważniejszy kłopot niż to, co sobie pomyśli ona i jej znajomi. W sumie nie wstydziłem się tego, gdzie mieszkam, ani kim jestem. Ruszyłem przodem, otworzyłem jej drzwi i puściłem przodem. Gdy Angeline z całych sił usiłowała, nie skomentować tego, zabrałem się za szukanie w notatniku, zapisanych przeze mnie informacji.
- Wyśle im lokalizacje-oznajmiła Angeline.
- Jasne.
- Już jadą, właśnie mi napisała Mi... Co tam masz ? - zaciekawiona dziewczyna, zajrzała mi przez ramię, patrząc na moje notatki, pisane niestarannym charakterem.
- Zobaczysz, jak nasz plan wypali.
Wyrwałem kartkę, zacząłem pisać szereg cyfr i liter. Pozornie niemających najmniejszego sensu. W końcu do przyczepy wparowała reszta. Filip wszedł i odpalił swojego laptopa, podałem mu kartkę. Dziewczyny nie miały bladego pojęcia, co my robimy. Najważniejsze, że my wiedzieliśmy, nie to, że one były, nam zbędę. Obie przebrały się w wygodniejsze ubrania.
- Angeline, Miami stójcie na czatach przy oknach, nie wychylajcie się. - powiedziałem lekko zdenerwowany.
Wziąłem laptopa, aby pomóc filipowi złamać szyfr. Poderwałem się na równe nogi, po czym złapałem za książkę, leżącą na szafce. Otworzyłem na dwunastej stronie i dalej klikałem cyfry i litery na laptopie. Przesyłałem rozszyfrowane fragmenty na bieżąco Filipowi.
- Chłopaki mamy towarzystwo-Powiedziała zaniepokojona Angeline.
- Jughead, Co teraz ? - Mi, spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Filip ile czasu potrzebujesz ?
- Za 15 minut będę miał lokalizację.
- Dziewczyny ukryjcie się w przyczepie, Filip rób swoje, ja odwrócę ich uwagę.
- Idę z tobą ! - oznajmiła Angeline.
Nie miałem czasu, jej wybijać tego z głowy, jeśli do przyczepy, wparuje sześciu kolesi z kijami i metalowymi rurkami to wszyscy skończymy dwa metry pod ziemią. Zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i wyszedłem, pewnym krokiem z przyczepy, łapiąc metalową rurkę, stojącą przy drzwiach.
- Jug wyszedłeś ze swojej nory, myślałeś, że to koniec ?
- Czekałem na ciebie, co tak długo ? - uśmiechnąłem się, zaciskając ręce na rurce.
Tu już nie było nic do gadania. Porachunki zaszły za daleko Majk i kolesie ruszyli biegiem w moją stronę. Zaczęła się bijatyka. Słychać było charakterystyczny dźwięk uderzenia metalu o metal. Kilka razy dostałem po nogach i żebrach. Do tej pory nie wiem, jak to się stało, że kiedy omal nie ogłuszono mnie, uderzeniem w głowę Angelina psiknęła dwóm kolesiom gazem pieprzowym, prosto w oczy. To był ten moment, wyjąłem broń z kurtki i strzeliłem trzy razy w górę. Tak za chwilę mogły zjawić się tutaj gliny, więc grzecznie wszyscy spakowali się i zawinęli swoje cztery litery.
- Dzięki...- spojrzałem na chyba lekko wystraszoną dziewczynę.
- Jak to, masz broń ? Nie użyłeś jej wcześniej ?
- Nie chce, oglądać świata przez kraty, broń to nie zabawka. - oznajmiłem.
-Jest mamy to-rozległ się radosny krzyk Filipa.
Oboje wparowaliśmy do przyczepy, chłopak od razu pokazał mi, gdzie znajduje się mój pies, oraz ich kryjówka.
- Dzięki za pomoc ! Teraz już poradzę sobie sam. Możecie wracać do siebie.
Na szczęście nie zaprotestowali, zwinęli swoje manatki i wyszli, odetchnąłem z ulgą. Jednak nie wszyscy postanowili pozostawić mnie samego. Zadowolona z siebie Angeline stała ze skrzyżowanymi rękoma przy moim motocyklu.
- Jadę z tobą !
W tym momencie naprawdę myślałem, że zwariuje przez nią, nie mogła być, jak tamta dwójka. Grzecznie już dać mi spokój. Cofnąłem się trzy kroki i zdjąłem z drzewa kask, który jej podałem, po czym wsiadłem na motocykl. W sytuacjach, kiedy byłem zły lub dużo myślałem, po prostu przestawałem się odzywać. Pojechaliśmy za miasto do opuszczonego starego psychiatryka. To tutaj znajdowała się kryjówka, tych zbirów. Zgasiłem światła i motocykl musieliśmy iść spory kawałek pieszo. Mieliśmy szczęście, nie było świeżych śladów opon, co oznaczało, że jeszcze nie wrócili.
- Ja idę przodem, ty osłaniasz tyły, trzymaj- podałem jej pistolet.
- Co ja nigdy nie strzelałam !
- Spokojnie naciskasz tylko spust, tutaj są ślepaki, robią dużo hałasu, nikomu nie zrobisz tym nawet zadrapania.
Weszliśmy na teren kryjówki przez dziurę w siatce, po czym wślizgnęliśmy się do środka przez otwarte okienko piwnicy. Było tutaj ciemno, wilgotno i powiewało chłodem. Idąc po drewnianych strych skrzypiących schodach do góry. natknęliśmy się na drzwi, okazały się, zamknięte, chwilę pomyślałem.
- Masz wsuwkę ?
Angelina wyjęła wsuwkę z włosów, podając mi ją. Kilka zręcznych ruchów, a zamek w drzwiach odpuścił. Usłyszałem nagle, jak ktoś idzie, w naszym kierunku. Zatrzymałem się i wyciągnąłem rękę, aby dziewczyna została z tyłu. Wyjrzałem zza rogu, jednak przejście było puste. Serce waliło mi jak szalone, gdy ujrzałem psa, którego pilnował jeden koleś.
- Angeline masz gaz ? - szepnąłem.
- Jeszcze mam...- odparła szeptem.
- Ty zostajesz tutaj ... ja wchodzę robie dużo hałasu, jeśli zbiegną się pozostali, odwracam ich uwagę, ty wbijasz, psikasz gazem i zabierasz psa. Pamiętaj, nie wychodź drzwiami głównymi. W piwnicy od wschodniej strony jest wybite okno, uciekniesz prosto do motocykla, jeśli będziesz miała kłopoty, strzelisz dwa razy w niebo jasne ? - spytałem.
- Tak.
- Ruszamy - dałem sygnał.
Przebiegłem przez korytarz, zrzucając kilka rzeczy z półek, które się rozbijały, złapałem ciężką cegłę, wybiłem okno. Po chwili tylko dwóch kolesi stanęło jeden przede mną drugi za mną. W tym momencie Angelina prześlizgnęła się, do pokoju słyszałem krzyk mężczyzny, gdy jeden z kolesi, chciał biec, mu pomóc, ale dostał ode mnie cegłą w tył głowy. Wszystko szło zgodnie z planem, jeden typek mi odpuścił. Dogoniłem Angeline. Razem wyszliśmy oknem. Gdy byliśmy przy motocyklu, zabrałem od niej psa. Schowałem go pod swoją kurtkę, dziewczyna założyła kask, i szybko ruszyliśmy prosto do przyczepy. Gdy byliśmy na miejscu. Oboje odetchnęliśmy z ulgą.
- Dzięki.
- Widzisz, a nie chciałeś, bym z tobą jechała.
Spostrzegłem, że leci jej krew z ręki. Bardzo stała się ukryć fakt, że zraniła się, przy wychodzeniu przez rozbite okno. Weszliśmy do środka, wpuściłem psa, który od razu rzucił się do miski. Wyjąłem apteczkę i bez pytania wziąłem, jej rękę dziewczyny delikatnie odkaziłem ranę, przyłożyłem dwa gaziki i zawinąłem bandażem.
- Odwiozę Cię do domu, zająłem Ci całą noc, jest czwarta rano. - oznajmiłem.

Angeline?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics