29.03.2020

Od Liama CD Kangsoo

Co ich, kurwa, opętało?!
Zacisnąłem ręce na kierownicy, starając się opanować rodzącą się gdzieś na granicy świadomości panikę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby policja goniła mnie z taką zapalczywością. A już na pewno w życiu nie podjęli pościgu, gdy już raz ich zgubiłem. I rejestracja nie miała w tym przypadku większego znaczenia, można po niej znaleźć właściciela samochodu, więc ewentualnie kończyło się na rewizji mieszkania (w którym oczywiście nigdy nic nie znajdywali). Ale. Nigdy. Nikomu. Nie. Chciało. Się. Mnie. Gonić. Po. Mieście.
- Pojebało ich - warknąłem. - Co się z tą policją dzieje, do kurwy nędzy?!
Kątem oka dostrzegłem, jak Kangsoo raz po raz ogląda się przez ramię, by spojrzeć przez tylną szybę samochodu. Na jadący za nami na sygnale radiowóz. Niedobrze.
- Przepraszam Kangsoo - westchnąłem po chwili takiej jazdy. Nie miałem pomysłu, jak wyjść z tej sytuacji bez konfrontacji. Mogłem tak jeździć w kółku, próbując ich zgubić... Ale jeśli spisali moją rejestrację, prędzej czy później znowu weszliby mi na głowę. Czego naprawdę nie chciałem.
Zwolniłem, przez co radiowóz, który ewidentnie się tego nie spodziewał, omal nie wjechał nam w tył. No tak, a tyle trąbią o zachowywaniu bezpiecznej odległości między pojazdami... żałosne.
Wrzuciłem kierunkowskaz i, spokojnie jak gdyby nigdy nic, zjechałem na pobocze. Takie manewry tak dużym samochodem, jak mój, mogły być uznawane za niebezpieczne, więc w razie czego miałem wytłumaczenie, dlaczego nie zjechałem od razu. Widziałem, jak we wzroku Kangsoo zaczyna rosnąć panika, gdy zatrzymałem pojazd i wyłączyłem silnik.
- Co ty robisz? - zapytał drżącym głosem mój przyjaciel.
- Spróbuję załagodzić sytuację - westchnąłem, sięgając po mój telefon, który położyłem na specjalnej półce pod radiem. - Schowaj się jakoś. Jakby tu przyszli, udawaj, że śpisz albo, nie wiem, że jesteś chory. Albo niekumaty, nieważne. Chodzi o to, żeby nie zebrali twoich danych osobowych.
- Ale dlacze...
- Weź telefon ze skrytki - kontynuowałem, nie dając Kangsoo możliwości przerwania mi. Zerknąłem szybko we wsteczne lusterko, żeby zobaczyć, że jeden z policjantów wychodzi z wozu. Przy udzie trzymał odbezpieczoną broń. - Przytrzymaj jedynkę, żeby wybrać numer do... mojego przyjaciela. Powiedz mu, co się stało po moim wcześniejszym telefonie i poproś, żeby przysłał wsparcie czy cokolwiek. Chyba że chce mieć dwa trupy do ukrycia, jego wybór. I pod żadnym pozorem nie mów mu, jak się nazywasz.
Po czym wysiadłem z samochodu. Moją komórkę natychmiast włożyłem do tylnej kieszeni dżinsów, ukradkiem włączając dyktafon. Nie wiem, co to byli za ludzie, ale zdecydowanie nie były to zwykłe gliny. Oni nie mają aż takiej motywacji do gonienia kogoś po mieście. Joey prawdopodobnie będzie chciał usłyszeć każdy fragment tej rozmowy, więc wolałem być przygotowany.
Przywołałem na twarz mój najlepszy uśmiech, starając się go w miarę możliwości przytłumić lekkim zaniepokojeniem i ruszyłem w kierunku policjanta.
- Ani kroku dalej! - wrzasnął nagle, gdy zbytnio się zbliżyłem. Podniósł opuszczoną do tej pory broń i wycelował nią we mnie. Całe rozbawienie zniknęło z mojej twarzy. Cholera.
- Ymm... Dzień dobry? - zacząłem, spoglądając ponad ramieniem policjanta na jego kolegę, który nadal siedział w radiowozie. - Dlaczego mnie panowie...
Nim miałem okazję dokończyć, mężczyzna przypadł do mnie, przyciskając mi lufę do klatki piersiowej. W jego mniemaniu pewnie szybko odwrócił mnie, cały czas we mnie celując, wykręcając mi ręce za plecami. Poczułem jak na nadgarstkach zamyka mi się zimny metal kajdanek. Zwyczajnych kajdanek. Dobrze. Czyli nie wiedzieli, z kim mają do czynienia.
- Jesteś aresztowany za posiadanie i handlowanie narkotykami - poinformował mnie. W jego głosie wyraźnie słyszalne były emocje: strach wymieszany ze zdecydowaniem i... wściekłością? - Oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
- Słucham? - zaśmiałem się nerwowo. - Nie rozumiem, o czym...
- Mamy nakaz rewizji pańskiego mieszkania i samochodu - poinformował, w żaden sposób nie reagując na moje pytanie. Uroczo.
W tym momencie zobaczyłem, jak z samochodu wychodzi drugi policjant. Wypuszczając z niego uroczego owczarka belgijskiego. Chciałem nawet kiedyś kupić psa tej rasy, ale nie nadawał się raczej do trzymania w mieszkaniu. Były stworzone do czynu. Na przykład pracy na policji w poszukiwaniu narkotyków...
Westchnąłem ciężko, próbując poprawić ułożenie wygiętych w niewygodnej pozycji rąk, ale mężczyzna miał zbyt silny uścisk. Westchnąłem ponownie. Co za upierdliwa farsa.
- Można wiedzieć, skąd panowie wysnuli te oskarżenia? - zapytałem spokojnie patrząc na psa, z którym drugi policjant bawił się właśnie piłką na sznurku. - Kim panowie tak właściwie są?
- Federalni. Zajmujemy się sprawą największej mafii narkotykowej w kraju - nie uraczył mnie żadnym innym komentarzem, nie odpowiedział na żadne z moich pozostałych pytań.
Uciekaj, Kangsoo, zwróciłem się nagląco w myślach do przyjaciela. Uciekaj, poradzę sobie, Sopportare na pewno wyjaśni całą tę sytuację w ciągu kilku dni. Tak, na szczęście byli oni. Nie na darmo wstępowałem w ich szeregi... Choć ostatnio praca dla nich zaczęła mi się podobać. Potrafiła być całkiem ciekawa. I opłacalna. Powiedz wszystko Joeyowi. I wyrzuć telefon, jak już się z nim skontaktujesz. Będę cię teraz osłaniał.
Było to co prawda ryzykowne - dawanie Kangsoo telefonu, z którym kontaktowałem się z ojcem mafii. Nie tyle dla Joey'a, co dla samego Kangsoo. Ale Jo musiał wiedzieć. Nie chodziło tu nawet o mnie. Nie mieli na mnie żadnych dowodów, od kilku lat nie miałem nic wspólnego z dilerką. Nic na mnie nie znajdą. Jednak jeśli federalni działają z taką zapalczywością, Rodzina może mieć problemy.
Tymczasem zerknąłem ukradkiem w kierunku samochodu, by po stronie, gdzie siedział Koreańczyk, stworzyć iluzję, która zamydli wzrok policjantom na na tyle długo, by mógł się wyśliznąć niepostrzeżenie z pojazdu. I oddalić na na tyle dużą odległość, by nikt nawet nie podejrzewał, że miał ze mną coś wspólnego.
A tymczasem pies rozpoczął obwąchiwanie mojego samochodu...

Kangsoo? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics