6.03.2020

Od Liama CD Kangsoo

Gdy moim oczom ukazał się Koreańczyk, zatrzymałem się, unosząc brew w wyrazie zdziwienia.
- A ty nie miałeś dzisiaj siedzieć w domu? - zawołałem z pewnej odległości. Widziałem popłoch w oczach przyjaciela, co w sumie nieco mnie bawiło. Włożyłem dłonie do tylnych kieszeni dżinsów i zakołysałem się na piętach. W zasadzie przyszedłem tu dzisiaj głównie dlatego, że Kangsoo nie mógł, bo miał odpoczywać. Po wieczorze spędzonym z Lou byłem nieco... skacowany. Czułem tempe pulsowanie w skroniach, które potęgowało światło słoneczne, rażące mimo okularów przeciwsłonecznych, które założyłem przed wyjściem z domu.
- Ym... - Kangsoo uciekł spojrzeniem na kojce. Pokręciłem głową z politowaniem.
- Mogłeś chciaż sobie podarować sprzątanie. Zrobić coś, co nie wymaga angażowania ręki - westchnąłem, podchodząc do przyjaciela. Pies z kojca, przy którym staliśmy, skoczył na kraty i zaczął merdać ogonem, szczekaniem dopominając się o uwagę.
- A co innego miałbym robić? - zapytał cicho. - Wyprowadzanie psów też odpada, bo szarpanie za smycz mogłoby pozrywać szwy.
- Dlatego mówiłem, żebyś został chociaż ten jeden dzień w domu - wzruszyłem ramionami, wkładając rękę między kraty kojca, by pogłaskać domagającego się uwagi czworonoga. Wywalił język na wierzch i zaczął drapać łapami o kraty, niemo prosząc, by go wypuścić. - Ale skoro już koniecznie MUSIAŁEŚ się tu pojawić... na pewno są tu też starsze, spokojne psy, które potrzebują miłości. I nie szarpią na spacerach.
Kangsoo popatrzył na mnie niepewnie, jakby spodziewał się z mojej strony jeszcze czegoś, jakiegoś komentarza, albo upewniał się, czy aby na pewno mówię serio i nie zacznę zaraz na niego wrzeszczeć, że tu przyszedł. Chociaż w sumie miałem ochotę. Ale co się stało, to się nie odstanie. Jak mówiłem, starsze psy też potrzebują miłości, a zwykle nie zwraca się na nie uwagi w schroniskach. Na pewno skorzystają na tym, że Koreańczyk postanowił się jednak dzisiaj pojawić.
Spędziliśmy w schronisku kilka godzin, Kangsoo głównie wałęsając się po okolicy ze starymi psiakami, albo siedząc z nimi w kojcach, ja skupiłem się na sprzątaniu. Potem wziąłem też kilka bardziej żwawych psów na spacer, żeby mogły pobiegać.
Gdy już wychodziliśmy, w oczy rzucił mi się kojec stojący w pewnym oddaleniu od pozostałych. Widziałem wiszącą na nim kartkę z informacją o psie, ale samego czworonoga ani śladu. Podczas gdy pozostałe psy wyskakiwały ze swoich bud, biegały w kółko, skakały i szczekały, chcąc zwrócić na siebie uwagę ludzi, ten jeden... chyba siedział w budzie.
- Kangsoo? - zwróciłem się do przyjaciela, przystając. - Co to za pies?
Mężczyzna również przystanął, podążając wzrokiem na moim spojrzeniem. A gdy spoczął na kojcu... momentalnie posmutniał.
- Ach, to... Ona się boi - wytłumaczył. - Nigdy nie wychodzi, jak kręcą się tu ludzie. Nie wystawia nosa z budy, a gdy ktoś próbuje ją wyciągnąć, to gryzie - przeniósł wzrok na mnie. - Schronisko nie współpracuje z behawiorystą, a dziewczyny, która zajmowała się trudnymi przypadkami, dawno nie widziałem.
- Mogę do niej podejść? - zapytałem, już ruszajac w kierunku kojca.
- Tak. Ale... raczej jej nie zobaczysz.
Kangsoo musiał truchtać, żeby za mną nadążyć, gdy pokonywałem odległość dzielącą mnie od celu. Gdy tylko się zbliżyliśmy, sąsiad lękliwego psa rzucił się na kraty i zaczął wesoło merdać ogonem, szczekając raz po raz. Cóż, z takim towarzystwem to się nie dziwię, że pies boi się wyściubić nosa z budy.
Przeczytałem najpierw informację na karteczce, zanim nachyliłem się, by zajrzeć do budy. Zobaczyłem tylko skrawek ciemnobrązowej sierści, nic poza tym. Z powrotem się wyprostowałem i, po chwili tępego wpatrywania się w przestrzeń przede mną, wyciągnąłem telefon z kieszeni jeansów.
- Co robisz? - zapytał zaciekawiony Kangsoo.
- Skoro nikt z nią nie pracuje, podrzucę ją siostrze - wzruszyłem ramionami. - Ma rękę do zwierząt, może da radę coś z nią wypracować. Bez sensu, żeby zmarnowała życie w schronisku - na karteczce widniał wiek około trzech lat. Całe życie jeszcze przed nią, a tymczasem, co również wyczytałem z kartki, już od roku tkwi w kojcu.
- Myślisz, że będzie chciała tu przychodzić? - zapytał przyjaciel, patrząc smutno na budę, gdzie schował się pies.
- Dla tego jednego psa, owszem. Wątpię, żeby robiła cokolwiek innego, ale jeśli będzie miała cel... - zawiesiłem na chwilę głos, by zrobić zdjęcie kartki. Od razu wszedłem w konwersację z Aną na messengerze i je jej wysłałem, z krótką wiadomością:

Nowe wyzwanie?

Po czym wygasiłem ekran i z powrotem schowałem telefon do kieszeni. Spojrzałem na Kangsoo.
- To co - zagaiłem, ponownie ruszając w kierunku wyjścia. Mężczyzna ruszył za mną. - Chcesz wpać do mnie? Możemy zamówić coś do jedzenia, bo chyba nie mam niczego w lodówce, żeby gotować - poza tym nie byłem jakoś szczególnie biegły w gotowaniu, ale tym już nie musiałem, i nie bardzo chciałem, się chwalić.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics