25.03.2020

Od Kangsoo CD Liama

Spojrzał na Liama, nie ukrywając zdziwienia. Mężczyzna wysiadł z Mercedesa i przeciągnął się, biorąc głęboki wdech. Kangoo przyglądał mu się w milczeniu, siedział cały czas na siedzeniu pasażera, lecz widząc, że przyjaciel rusza w stronę sklepu, szybko wysiadł i zamknął za sobą drzwi, po czym go dogonił.
– Co chcę? – zapytał. – Chcę wyjaśnienia.
Wypowiedź ta musiała się nie spodobać Liamowi, bowiem ten westchnął nagle, spuszczając nieco głowę.
– Ach, przecież powiedziałem ci, co mogłem! – jęknął. – Naprawdę znaleźliśmy się w złym miejscu o złym czasie.
Kangsoo przyjrzał mu się uważnie, zmierzył wzrokiem jego wyraz twarzy. Znali się już na tyle długo, że potrafił wyczuć, że przyjaciel coś miał na myśli – nawet jeśli nie były to odpowiedzi, to przynajmniej podejrzenia dotyczące całego tego zdarzenia. Poza tym, trochę wcześniej przeprowadził rozmowę z osobą tajemniczą na tyle, że nie użył swojej komórki, a jakiegoś starego modelu, który trzymał w schowku. Sytuacja rodem z filmów, w których bohater kontaktował się z jakąś mroczną personą przez starą komórkę, gdzie zapisanych było zwykle tylko kilka numerów.
Choć myśli z tym związane nieustannie krążyły po jego głowie, ostatecznie postanowił nie ciągnąć Liama za język. Pewnie i tak by niczego z niego nie wyciągnął, a tylko pojawiłoby się więcej natrętnych pytań. Próbował jakoś odrzucić to wszystko myślą, że to nie musiał być nikt zły, Liam mógł równie dobrze dzwonić do jakiegoś dobrego kolegi agenta czy coś. Może był wtedy przezorny i nie chciał, by policja namierzyła, do kogo dzwonił czy coś w tym stylu? Ta, nie umiał tego wytłumaczyć w jakiś prosty i logiczny sposób. Pozostało mu jedno: zupełne zapomnienie o tym szczególe. Skup się na tym, że przed chwilą uciekłeś policji!
Liam wszedł spokojnie do sklepu, Kangsoo trochę niepewnie podążył za nim. Obydwoje zaczęli się rozglądać, mierzyli wzrokiem artykuły ułożone na półkach. Liam przeleciał wzrokiem po sklepie, po czym spojrzał na średniego wieku sprzedawcę.
– Przepraszam, po ile tamte arbuzy? – Ruchem głowy wskazał kosze za oknem na zewnątrz.
– Dwanaście sześćdziesiąt sztuka – odparł sprzedawca, nie podnosząc wzroku znad gazety, którą właśnie czytał.
– Słucham? – zdziwił się Liam, wybałuszając oczy.
Tymczasem Kangsoo błądził między półkami, przyglądając się każdemu produktowi z osobna. Niektóre brał do rąk i czytał skład. Robił wszystko, by myślami choć na chwilę odbiec od tamtego zdarzenia z policją. Niestety szło mu to dość marnie. Nieustannie coś mu mówiło, że to nie koniec, że coś jeszcze ich czeka. Jednocześnie czuł, że o czymś zapomniał. O czymś związanym z tą sytuacją i bardzo ważnym. Za żadne jednak skarby nie mógł zrozumieć, co to było. Znajdowało się to jakby za gęsta mgłą, a ciągłe myślenie o tym powoli przyprawiało go o ból głowy. Zmrużył oczy, pokręcił głową.
Ach, chcę, żeby to się nigdy nie wydarzyło! Problemów z policją mi tylko brakowało... Jeszcze to muszę przeżywać, jakbym rzeczywiście był przestępcą!
– Kangsoo, kupujesz coś?
Słysząc to pytanie, zamrugał parę razy, a następnie odwrócił głowę w stronę Liama, który trzymał w ręku siatkę z arbuzem (czyżby go jednak kupił?). Patrzył na niego jakimś nieobecnym wzrokiem, jednak chwilę później odłożył paczkę z suszonymi owocami, które dotychczas trzymał, mówiąc:
– Nie.
– Na pewno? – spytał Liam.
– Na pewno. – Koreańczyk przytaknął.
Obydwoje wyszli ze sklepu i udali się do samochodu. Wsiedli do środka, Liam położył między tylnym a przednim siedzeniem arbuza tuż przed tym, jak zapiął pasy i odpalił silnik.
Ruszyli w stronę miasta. Na najbliższym rozwidleniu skręcili, by nie jechać tą samą drogą, którą uciekali przed policją. Radio było włączone, jeden z popularniejszych utworów stanowił uzupełnienie tła... a może i pierwszy plan, bowiem przyjaciele w ogóle się nie odzywali. Liam wpatrywał się w drogę, nie był już tak spięty ani zdenerwowany jak wcześniej. Nawet, jeśli w głębi duszy dalej siedział w tej całej ucieczce, to nie dawał tego po sobie znać, zakrywając wszystko spokojem. W przeciwieństwie do Kangsoo, który nadal wyraźnie to przeżywał. Miał wrażenie, że to, o czym nie mógł sobie przypomnieć, było bardzo istotne, co tym bardziej nie dawało mu spokoju. Siedział zapatrzony w tylko sobie znany punkt, przygryzając nieustannie dolną wargę.
W pewnym momencie Liam spojrzał przelotnie na niego. Od razu dostrzegł to skupienie i zamyślenie. Wziął nieco głębszy wdech, poprawił minimalnie swoją pozycję.
– Jak znam życie, dalej myślisz o policji? – to brzmiało bardziej jak stwierdzenie aniżeli pytanie.
Kangsoo cicho westchnął.
– Nie wiem, coś mi nie daje spokoju – odparł. – Czuję, że o czymś zapomniałem. Ale nie mogę sobie tego przypomnieć.
Na te słowa Liam nieznacznie się skrzywił. Ponownie spojrzał na Koreańczyka, który z powrotem popadł w zamyślenie. Otworzył usta, ostatecznie jednak nic nie powiedział, wolno powracając wzrokiem na drogę.
Kangsoo myślał i myślał, usilnie szukając odpowiedzi. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach. Musiał to sobie przypomnieć, no musiał! Inaczej nie da mu to spokoju.
Czas mijał, a jemu nic nie przychodziło do głowy. Chyba nic z tego nie będzie. Już miał się poddać, gdy nagle jak grom z jasnego nieba pojawiło się jakby wspomnienie pewnej wypowiedzi. Głos ewidentnie należał do niego, choć nie mógł sobie przypomnieć, kiedy to powiedział... wróć, nie wiedział, czy w ogóle to powiedział. Jednak na tę chwilę zrezygnował z myślenia nad tym, bowiem usłyszał w umyśle:
Jeśli policja goni cię już jakiś czas, to istnieją niemałe szanse, że zdążyli już spisać twoją...
– Rejestracja! – zawołał nagle.
W tym momencie za ich plecami rozległ się dźwięk syreny. Liam spojrzał w lusterko, Kangsoo zaś popatrzył za siebie. Obydwoje otworzyli szeroko oczy i unieśli wysoko brwi, gdy tylko dostrzegli jadący za nimi radiowóz. Liam patrzył na niego, gdy nagle warknął głośno, uderzając pięścią w kierownicę. Kangsoo z kolei zamarł, poczuł, jak jego tętno znów przyspiesza.
– Namierzyli nas po rejestracji... – wymruczał pod nosem z pewnym niedowierzaniem.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics